Co prawda to tylko dowod anagdotyczny, ale podziele sie moim swiadectwem. W marcu moja firma spadla z rowerka i na bruk wyladowalo z dzialu okolo 15 osob - Java, AND, iOS, web. Kazdy naczytal sie w internecie o kryzysie i nastroje byly nieciekawe. Niektorzy planowali nawet przeczekac do wrzesnia bo niby wtedy wiecej firm zatrudnia.
Rzeczywistosc taka szara nie byla - jesli masz 10 lat w danej technologii to wystarczylo ustawic tag #opentowork na linkedin i oferty same splywaly. Rekrutacja istotnie jest trudniejsza. Ale nie wiem czy wynika to z obecnej sytuacji, czy z faktu zmian jakie zaszly podczas pandemii. Przed pandemia chodzilem regularnie co rok na rekrutacje by pozostac w formie i miec argument dla szefa o podwyzszke w aktualnej firmie. Po 2020 ja i wiekszosc kumpli z pracy sie rozleniwilo i nie chcialo nam sie badac rynku. Wiec teraz gdy wszystkie rekrutacje sa zdalne i wieloetapowe bylo pewnym szokiem.
Ale suma sumarow kazdy senior po okolo miesiacu znalazl nowa prace. Kazdy mysle, ze te 20-30% uposazenia wiecej niz mial wczesniej. Niektorym zalezalo na fully remote, wiec i taka znalezli (w roznych miastach w calej Polsce, ale przy remote to nie problem). Pomoglo troche, ze kazdy z nas byl dostepny na ASAP bo poszla w firmie grupowka i zwolnienie z potrzeby swiadczenia pracy. Chociaz ja osobiscie wolalem zrobic sobie na okresie wypowiedzenia wakacje.
Wiec jesli chodzi o kryzys i biede to niepotrzebnie ja i moi wspolpracownicy sie nakrecalismy. Senior nie ma sie czego bac. W przypadku juniorow nie moge sie wypowiedziec, ale tez widzialem oferty juniorskie, a nawet takie gdzie chcieli ludzi swiezo po studiach.
Z innych ciekawostek, ktore nakrecaly fale niepokoju byl licznik kandydatow na dana oferte w LinkedIn. Okazuje sie, ze to tak naprawde liczba osob ktore dana oferte przegladnelo, a nie aplikowalo.