EgonOlsen napisał(a)
japierdole, jak dzieci
Też tak uważam, ale nie chciałem im tego mówić ;P
andrzejlisek napisał(a)
Nie wiem (nie planuję zakupu laptopa, więc się bliżej nie interesowałem), ale założę się że 90% nowych laptopów z zainstalowanym systemem ma system Windows. To chyba coś mówi o tym, który system warto wybrać.
Moim zdaniem to nie mówi, który system warto wybrać, ale który jest popularniejszy.
Microsoft podpisuje umowy z producentami żeby preinstalowali Windę. Dzięki temu nie masz wyboru, a system jest ci narzucony z góry
Tylko wniosek z tego nie jest taki oczywisty. Jedni mogą uważać, że Linux nie jest popularny bo producenci laptopów wgrywają Windows. Inni natomiast, że producenci wgrywają Windows, bo Linux nie jest popularny i laptop gorzej się sprzedaje.
Moim zdaniem powinna być prawna regulacja, która oddziela sprzedarz komputera od systemu, z tym że oczywiście przy zakupie klient może zdecydować czy chce kupić sam komputer , czy droższą wersję z systemem i jeśli tak to z jakim ( w zamyśle - Windows, bo jak ktoś chce pingwina to go sobie zainstaluje sam).
@sadfg, porównanie zupełnie chybione. Prawny nakaz sprzedaży tańszych samochodów bez kół można by porównać do nakazu sprzedaży komputerów bez SO tylko wtedy gdyby obok salonów samochodowych leżały góry bezpłatnych kół i samochód z samodzielnie zamontowanymi kołami nie stwarzałby zagrożenia na drodze.
Laurearel napisał(a)
Moim zdaniem powinna być prawna regulacja, która oddziela sprzedarz komputera od systemu, z tym że oczywiście przy zakupie klient może zdecydować czy chce kupić sam komputer , czy droższą wersję z systemem i jeśli tak to z jakim ( w zamyśle - Windows, bo jak ktoś chce pingwina to go sobie zainstaluje sam).
W takim wypadku każdy kupi komputer bez systemu, a zainstaluje pirackiego windowsa.
othello - ale to nie jest żaden sensowny argument. Skoro ktoś instaluje pirackiego windowsa, jest to problem jego i microsoftu, dlaczego mają Ci co nie używają okien płacić za nie ? To pierwsza sprawa, druga to taka że zachowanie producentów powoduje ciągły monopol M$ (cytując konsultanta z Plusa w sprawie iPlusa : "Dzisiaj WSZYSCY używają Windowsa BO TAKI JEST STANDARD, a skoro Pan ma inny system TO JEST TO PANA PROBLEM" ) , a co za tym idzie masa firm dostarczająca oprogramowanie pomija Linuxa. I to też powinno być uregulowane, monopol to najgrosze co może być...
sadfg - ale sprawa jest prosta. Idziesz do sklepu, kupujesz komputer, przy zakupie pytają się czy chcesz mieć system, jeśli tak to jaki i ile za niego trzeba dopłacić , i sprawa z głowy.
Laurearel napisał(a)
Skoro ktoś instaluje pirackiego windowsa, jest to problem jego i microsoftu
Myślę że dla Microsoftu to nie jest problem. I tak większość kasy mają za inne produkty niż domowe Windowsy. Dla nich liczy się to, że człowiek się przyzwyczai i w pracy nie będzie umiał z niczego innego korzystać, a firma już będzie musiała kupić oryginał.
dlaczego mają Ci co nie używają okien płacić za nie ?
Słusznie, ale to już należy mieć pretensje do producentów laptopów, że tak sprzedają. Mnie też wkurza konieczność zakupu systemu z laptopem, bo ze swoją Toshibą musiałem kupić jakiegoś XP Home, który jest do c**** nie podobny, i nie ma w zasadzie żadnych funkcji :/ A wybór laptopów bez Windy jest słaby, chociaż teraz i tak lepszy niż 3 lata temu.
Z drugiej strony - czy Apple nie robi tak samo?
Sprawa związana z tematem: http://www.komputerswiat.pl/blogi/blog-redakcyjny/2008/08/student-odzyskal-pieniadze-za-niechciany-windows.aspx - troche starsze i pewnie juz o tym słyszeliście.
bo napisał(a)
Laureal, tak się zdarza. Kupowałem komputer w marcu (duży sklep w Poznaniu). Powiedziałem jakie chcę kawałki i że nie chcę żadnego systemu. Po paru godzinach odbierałem komputer, miał XP na którym mi pokazali że wszystko działa, sformatowali i komputer bez systemu dostałem pod pachę.
Komputer czy laptopa? Bo kupując komputer w jakimś małym salonie komputerowym, w którym oni sami Ci go składają z części które chcesz, to faktycznie nie ma problemu jeśli chodzi o zainstalowany system. Gorzej jest z laptopami, gdzie zazwyczaj masz już zainstalowany system (w większości przypadków Windowsa) i nie masz nic do gadania, bierzesz, albo nie.
bo napisał(a)
Desktop.
No to się nie dziwię.
Ze stacjonarnymi to nie ma problemu. Sam jak około rok temu kupowałem nowy komputer, to poszedłem z tym do sklepu komputerowego, wybrałem części i poprosiłem, żeby nie instalowano mi systemu. Nie było żadnego problemu.
Dopóki kupujesz składaka to nie masz problemu. Ale już Dell OptiPlex czy inny HP Pavilion i bez systemu? Gdzie tam. Nie wspominając już o Macu Pro czy iMacu, których się nie da kupić bez systemu - i o ile w przypadku Windows widziałem takich co się wykłócili o zwrot pieniędzy, to ciekawe czy taki zabieg jest w przypadku Maka możliwy ;-)
Tak samo w przypadku nettopów czy all-in-one.
Ogólnie mam wrażenie, że nawet jest jakieś prawo unijne, które nakazuje sprzedaż gotowych zestawów komputerowych z systemem operacyjnym - by niby zapobiegać piractwu.
@Ktos, w Dellu wystarczy, że nie zaakceptujesz EULA dla M$ przy pierwszym uruchomieniu komputera (najlepiej w sklepie) i możesz już starać się o zwrot pieniędzy. Procedurę widziałem ostatnio u przedstawiciela. Gość uruchomił kompa po zapłaceniu, nacisnął "Nie akceptuję" komp się zrestartował, a ten włożył płytkę z Wyjedubuduntu i w sklepie zainstalował nowy system. Sprzedawca, wypisał odpowiednie papiery i zwrócił kasę.
W przypadku HP działa to podobnie, ale trzeba samemu ruszyć się do dystrybutora i odwalić mały cyrk.
Co do Maców, to nie ma problemu. Rzecz w tym, że jeżeli jabol chodzi nie pod systemem jabolowym to nie masz gwarancji na sprzęt.
Prawo mówi tylko, że nie można sprzedawać komputerów bez znaczka CE. Rzecz w tym, że CE opłaca się robić tylko dużym producentom. Dlatego kupując "składaka" dostajesz fakturę na części oddzielnie i na montaż oddzielnie. Nie ma nigdzie wymagać co do systemu, ale wiadomo, że duzi montują OEMy, by użyszkodnicy mogli ruszyć z miejsca, a nie mieli tylko metal.
Cholera, zaraz mnie coś trafi... ale od początku.
Akt pierwszy - postawiłem nową instalację Windows Server 2003, stwierdziłem, że dla bezpieczeństwa i wygody przeniosę katalog domowy roota i tworzonych właśnie userów ('wspólne' klamoty czy konta usług zostają gdzie są) z partycji systemowej na oddzielną partycję danych, a docelowo oddzielny dysk. Poustawiałem 'ścieżkę profilu' i 'ścieżkę lokalną' 'folderu macierzystego' dla userów (w tym roota), logout, cacy - potworzył wszystkie foldery jak trzeba.
Akt drugi - foldery są, ale skurwiel nadal z 'C:/Documents and Settings/%username%' korzysta do składowania klamotów jak 'Dane aplikacji', 'Ustawienia lokalne' etc. Co ciekawe cmd.exe odpala się w ustawionym 'folderze macierzystym'. Dobra, stwierdziłem że pewnie system nie chce już istniejącego roota przenieść na nowe miejsce, to jest do zaakceptowania jeszcze. Odpaliłem usera, któremu podczas tworzenia takie ścieżki przypisałem, nie miał wygenerowane jeszcze nic... niespodzianka, jedzie na 'Documents and Settings' jakby nigdy nic.
Akt trzeci - system ma globalny schemat ścieżek i ścieżki per user, nic niezwykłego... wiem gdzie ścieżki do AppData/wtf w rejestrze siedzą, problem w tym, że efektem modyfikacji jest brak modyfikacji - czego bym nie wstawił i tak przy najbliższym użyciu wróci na 'oryginalną' wartość. Schemat ścieżek opiera się o %USERPROFILE%, kolejna niespodzianka:
Microsoft Windows [Wersja 5.2.3790]
(C) Copyright 1985-2003 Microsoft Corp.
D:\home\root>echo %userprofile%
C:\Documents and Settings\Administrator
Może i jestem przemęczony, ale to chyba nie ze mną jest coś nie tak? Normalnie, prostytutka, czuję się jakbym na Ubuntu pracował.
Nie pozostaje mi nic innego jak wrócić do normalnego dla Windowsa układu klamotów bo nie mam chęci znowu wertować tony dokumentacji żeby coś wydawałoby się oczywistego zrobić.
Tak, jestem zwolennikiem Windowsa, ale jak widać ten system jest dla mnie momentami za mondry, czasem muszę sobie poklnąć.
Linux Akt 1:
Przed instalacją systemu w %pre konfiguruję układ partycji, RAIDy i LVMa. W trakcie instalacji podaję gdzie montowany będzie składowany /root oraz /home.
Linux Akt 2:
Po zainstalowaniu robię sobie backup pliku konfiguracyjnego instalatora. A nuż się przyda.
Linux Akt 3:
Szef kazał zainstalować linuxa na 1000 stacji... Ok... gdzie ja mam mój konfig. O jest. Kilka zmian na maszynce (uruchomienie NFS, DHCP, tftp) plus zrzucenie do katalogu ftpa obrazu płytki.
Linux Akt 4 - piątek po południu:
Ten jeb@#@##$% kurier dopiero teraz postanowił się zjawić. Myśli pewno, że nie wiem, że jest ukochanym siostrzeńcem mojego szefa... Chciał gówniarz się po pastwić nade mną... niedoczekanie, sam wnosi te serwery na 3 piętro :D
Linux Akt 5 - piątek po południu, później:
Kabelki podłączone w pierwszej setce serwerów? Ok. Gówniarz nadal wnosi kolejne serwery, a ja w tym czasie uruchomię te...
Start F12 bootowanie z sieci... pobrał z DHCP informacje o pliku konfiguracyjnym i minimalny obraz jądra... się instaluje...
Linux Akt 5 - piątek wieczorem:
Kurier wniósł wszystkie serwery, odpaliłem instalację na pozostałych. O! Szef zostawił upoważnienie na zakupy niezbędnego oprogramowania do serwerów... Hm... Jeden telefon i:
"Dzień dobry, chciałbym zamówić kontener wódki na dziś wieczór... Co? Że niby już późno... Doliczcie sobie do rachunku... Ok, ja wyślę po to kuriera, ponosi nic mu będzie"
Cóż, chodź kurier, trzeba jeszcze płyny eksploatacyjne coby się serwery nie rozeschły uzupełnić i ktoś musi to wnieść.
Linux Akt 6 - poniedziałek rano:
W serwerowni wszystko śmiga... Szef tylko się dziwi skąd faktura na "Płyny eksploatacyjne do serwerów - 1 kontener" i gdzie się je wlewa...
Swoją drogą to Debiana polecacie do wydajnej i stabilnej pracy, tak?
othello napisał:Tak ale zanim zaczniesz coś robić, przejrzyj opisy i faq w sieci bo dobrze jest wiedzieć o kilku rzeczach przed instalacją. Polecam forum debian.linux.pl
Znalazłem czas w ten weekend, posprzątałem na dysku, wywaliłem starego ułomnego ubuntu, poczytałem, ściągnąłem Debiana. Instalacja poszła ok. Uruchomienie i... Wisi głupek na:
"Setting console screen modes and fonts". Poszukałem na google:
http://forum.dug.net.pl/viewtopic.php?id=11987
http://debian.linux.pl/viewtopic.php?t=9760
Ale jak to bywa - ostatni post kończy się pytaniem, na które już nikt nie odpowiada bo wcześniejsza porada w stylu: "zainstaluj starsze jądro" zawiodła. Ogólnie chciałem się tym zająć, ale znając mojego pecha co do linuksów co bym nie robił i tak pewnie skończę jak zadający pytanie - czyli z niczym - więc mam to w dupie. Nie chcę mi się po prostu siedzieć pół dnia i kombinować - ale cóż, gdyby nie to może linuks nie byłby tak niszowy(tak, prowokuję, ale to przejaw małej frustracji ;)
To możecie polecić proszę coś innego? Teraz oprócz stabilnego i wydajnego linuksa szukam jeszcze takiego co działa, na każdym g.
dasqwas napisał(a)
To możecie polecić proszę coś innego? Teraz oprócz stabilnego i wydajnego linuksa szukam jeszcze takiego co działa, na każdym g.
Sciezka BSD to bedzie twoja przyszlosc. :>
http://www.freebsd.org/
http://www.openbsd.org/
http://www.netbsd.org/
@cepa - i mówi to facet gustujący w panienkach nie mających połowy zębów, bądźmy poważni.
Niektórzy ostrzegają, że obsługa wątków w *BSD jest niepełna, ot chociażby wycinek z FAQ Curl-a:
Some operating systems are known to have faulty thread implementations. We have previously received problem reports on *BSD. Some operating systems that are known to have solid and working thread support are Linux, Solaris and Windows.