#edukacja #wspomnienia #blogger #profesor-Bubnicki
Uznałem, że poniższy tekst opublikuję tutaj, a nie na Bloggerze. Jest to tekst bardzo emocjonalny i jego publikowanie na portalu dla programistów może budzić kontrowersje i nieporozumienia, zwłaszcza u początkujących i młodych progragramistów.
Jestem od was starszy. Mam 48 lat - to tzw. wiek średni u mężczyzny, wiek porządkowania dotychczasowego życia i rozliczeń z przeszłością.
Kontekstem jest wartość waszych nauczycieli i profesorów.
Właściwie ważny jest tylko link i spis literatury np. na Wikipedii. Po linku są moje wypociny.
Link:
Zdzisław Bubnicki, Wyszukane w Google
Moje wypociny:
Znałem śp. profesora Bubnickiego z opowiadań i kilku spotkań sam na sam. Krążyły o nim legendy.
Miałem kumpla podczas studiów, który bywał na zebraniach dawnego Instystu I-17 Politechniki Wrocławskiej.
Kumpel był pracownikiem technicznym − podłączał kable, ustawiał ekran i rzutnik, może coś jeszcze robił.
Nie wiem, czy prawdziwy jest jego cytat: "Kto panu dał ten dyplom?" (prof. Bubnicki do jakiegoś doktora).
Dla mnie, kiedy już znalazłem się w gabinecie Bubnickiego, profesor był bardzo łagodny.
To było jak rozmowa pedagoga z dzieckiem w pierwszej klasie, nawet rodzica z własnym, małym dzieckiem.
Tyle tytułem wspomnień.
(...)
A dzisiaj?...
Dzisiaj czas podwyższyć tytuł psu mojego kumpla. Będzie psem−doktorem habilitowanym.
Jego pan czasem dzwoni do mnie, czasem przyjdzie pogadać i nikt więcej.
Za co habilitacja dla psa? - potem się wymyśli.
Dzisiaj tak napisałem do kogoś lub czegoś, co się zowie: "Google Feedback" (może "Blogger Feedback")
a propos trudności z dostosowywaniem koloru tła bloku historii bloga na Bloggerze.
"Gdzie jest tekst: 'Tło Archiwum bloga'? To jest robota niedouczonego studenta - takiego Zuckenberga.
W dodatku przetłumaczona na polski w oparciu o statystykę.
Wolę sobie rysować obrazki w MS Paint.
Wysłałem. Wylogowałem się. Nie wiem, czy dotarło. Nie podziękowali za feedback.
I przypomniał mi się profesor Bubnicki i tamten czas - lata 1987/96.
Mój wniosek:
Trzeba było wynająć pokój w Hotelu Wrocław na cztery lata albo pięć, albo sześć, a nie się martwić o etat na uczelni i cenę pokoju u jakiejś dewotki wsłuchanej w ojca Rydzyka.
Tyle była warta szansa zrobienia doktoratu u profesora Bubnickiego.
I w dodatku być może było mnie stać na zapłacenie za hotel z góry.
Rezydent dostałby rabat.
(...)
Dzisiaj?...
To już nie moje:
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.
Stanisław Wyspiański, "Wesele".