#offtopic #humor
#wspomnienia z #technikum nie wiem, po co to piszę, ale może ktoś się uśmiechnie z komizmu sytuacji :D
Początek klasy maturalnej w Najlepszym Technikum W Regionie™. Zajęcia z matematyki, nauczycielka pyta się:
Kto z was chciałby napisać maturę rozszerzoną?
Zgłasza się jakaś połowa z 30 osób. Matematyczka stwierdza, że większość z nich nie ma szans na dobry wynik i obstawia, że jedynie 2-3 osoby (w tym ja <3) mogą osiągnąć coś więcej. Dodała też, że jeżeli uzna, że ktoś nie jest w stanie zdać rozszerzonej matematyki, to... po prostu nie dopuści do egzaminu.
Nie wiem, dlaczego, ale część z osób naprawdę się tymi słowami przejęła. Na nic się zdały przekonywania, że matematyczka nie może nie dopuścić do matury, może jedynie wstawić ocenę niedostateczną i kogoś zablokować, ale:
Kilka dni później, lekcja angielskiego. Do sali wchodzi wkurw... wkurzona nauczycielka. Podzieliła się z nami kilkoma ciekawostkami.
Nauczyciele przygotowujący uczniów do matury mają prowadzone statystyki zdawalności. Przyznają to wszyscy nauczyciele z wyjątkiem matematyków, według których takie statystyki nie istnieją.
Mimo to, wszyscy matematycy postanowili tego roku straszyć wszystkie klasy maturalne, że nie uda się im zdać matury rozszerzonej, przez co wiele osób - nawet tacy, którzy z maty są całkiem nieźli, a z języków obcych głąby - postanowili pisać rozszerzenie z angielskiego.
Rok szkolny 2015/16 zostanie tam zapamiętany jako wielka wojna domowa między matematykami a anglistami. <3
Pytanie tylko co mieli nauczyciele na myśli, skoro przedmiotu rozszerzonego nie da się nie zdać. O ile przy podstawie trzeba mieć 30% z każdego przedmiotu, o tyle na rozszerzeniu 0% to nadal zaliczenie. Zresztą takie sytuacje (że kogoś zmuszają pisać do innego przedmiotu, bądź nie dopuszczają) w technikach to praktycznie codzienność (przynajmniej rok temu tak było)
Traktowałbym to raczej jako patologię, niż codzienność.
Niektóre szkoły/nauczyciele mogą nie chcieć, żeby gorsi uczniowie zdawali matury, bo wpływa to na rankingi szkół lub ocenę nauczyciela. Łatwiej zabronić uczniowi zdawać maturę niż go nauczyć, żeby zdał lepiej.
#edukacja #wspomnienia #blogger #profesor-Bubnicki
Uznałem, że poniższy tekst opublikuję tutaj, a nie na Bloggerze. Jest to tekst bardzo emocjonalny i jego publikowanie na portalu dla programistów może budzić kontrowersje i nieporozumienia, zwłaszcza u początkujących i młodych progragramistów.
Jestem od was starszy. Mam 48 lat - to tzw. wiek średni u mężczyzny, wiek porządkowania dotychczasowego życia i rozliczeń z przeszłością.
Kontekstem jest wartość waszych nauczycieli i profesorów.
Właściwie ważny jest tylko link i spis literatury np. na Wikipedii. Po linku są moje wypociny.
Link:
Zdzisław Bubnicki, Wyszukane w Google
Moje wypociny:
Znałem śp. profesora Bubnickiego z opowiadań i kilku spotkań sam na sam. Krążyły o nim legendy.
Miałem kumpla podczas studiów, który bywał na zebraniach dawnego Instystu I-17 Politechniki Wrocławskiej.
Kumpel był pracownikiem technicznym − podłączał kable, ustawiał ekran i rzutnik, może coś jeszcze robił.
Nie wiem, czy prawdziwy jest jego cytat: "Kto panu dał ten dyplom?" (prof. Bubnicki do jakiegoś doktora).
Dla mnie, kiedy już znalazłem się w gabinecie Bubnickiego, profesor był bardzo łagodny.
To było jak rozmowa pedagoga z dzieckiem w pierwszej klasie, nawet rodzica z własnym, małym dzieckiem.
Tyle tytułem wspomnień.
(...)
A dzisiaj?...
Dzisiaj czas podwyższyć tytuł psu mojego kumpla. Będzie psem−doktorem habilitowanym.
Jego pan czasem dzwoni do mnie, czasem przyjdzie pogadać i nikt więcej.
Za co habilitacja dla psa? - potem się wymyśli.
Dzisiaj tak napisałem do kogoś lub czegoś, co się zowie: "Google Feedback" (może "Blogger Feedback")
a propos trudności z dostosowywaniem koloru tła bloku historii bloga na Bloggerze.
"Gdzie jest tekst: 'Tło Archiwum bloga'? To jest robota niedouczonego studenta - takiego Zuckenberga.
W dodatku przetłumaczona na polski w oparciu o statystykę.
Wolę sobie rysować obrazki w MS Paint.
Wysłałem. Wylogowałem się. Nie wiem, czy dotarło. Nie podziękowali za feedback.
I przypomniał mi się profesor Bubnicki i tamten czas - lata 1987/96.
Mój wniosek:
Trzeba było wynająć pokój w Hotelu Wrocław na cztery lata albo pięć, albo sześć, a nie się martwić o etat na uczelni i cenę pokoju u jakiejś dewotki wsłuchanej w ojca Rydzyka.
Tyle była warta szansa zrobienia doktoratu u profesora Bubnickiego.
I w dodatku być może było mnie stać na zapłacenie za hotel z góry.
Rezydent dostałby rabat.
(...)
Dzisiaj?...
To już nie moje:
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.
Stanisław Wyspiański, "Wesele".
@datdata: jeszcze bez złowieszczych odwróconych jedynek