Tak. Dnia dzisiejszego już mi się ulało.
Czy też zauważacie, że społeczeństwo jest coraz bardziej otępiałe, ogłupiałe i coraz trudniej jest obcować z ludźmi bez wycieńczenia psychicznego?
Przykłady tylko z tego tygodnia (mamy środe).
Przejście dla pieszych w mieścinie około 10k mieszkańców. Idzie kobieta, podchodzi do przejścia, auta się zatrzymują na co ona spogląda na nie, wzrusza ramionami, krzywi się i odchodzi. Trzy ulice dalej facet wyglądający na naćpanego idzie środkiem pasa i rozmawia przez telefon. Idzie wolno, tamuje ruch, na trąbienie miał kolokwialnie mówiąc wy/=b***.
Wzywam serwisanta firmy X. Piec na gwarancji, żeby ją zachować wszelkie ustawienia jeszcze przez pół roku może zmieniać tylko serwis. Pokazuje człowiekowi w instrukcji serwisowej, że chce żeby mi przestawił ten konkretny przełącznik. Facet patrzy na mnie z nieukrywaną niechęcią (no bo co jakiś 20 paro latek będzie mu tutaj mówić cokolwiek) i mówi, że on potrzebuje specjalistycznego sprzętu, a ma na bazie w innym mieście. Może przyjechać za dwa tygodnie. Mowie mu, że ten magiczny sprzęt to cholerny śrubokręt i pokazuje gdzie. Nie.
Dziś mija te magiczne 2 tygodnie. Facet przyjeżdża, wyjmuje je@%/_ śrubokręt i odkręcą dwie śruby. Przełącza przycisk. Powiedziałem kilka nieprzyjemnych uwag i nie chce więcej go widzieć na oczy. Jeśli uważa, że powinienem mu zapłacić to zapraszam centrale do osobistego kontaktu w tym temacie.
Urząd Miasta. Wniosek o pierdołe. Młoda kobieta siedzi za biurkiem (no cholera młodsza niż ja) i klika próbując sprawdzić to o co proszę. Widzę wyraźnie, że myszka mało się nie zapali, że bateria pada, a drukarka jest wyłączona z gniazdka. Pani mówi, że no niestety mają awarie systemu i ona nic nie może kliknąć. Delikatnie sugeruje, że może wymieniłaby baterię w myszce. Na co jej koleżanka (jeszcze mlodsza więc pewnie stażystka), że awaria jest od rana "na sieci" bo ona już kilkanaście razy próbowała wydrukować wnioski i też jej się nie udało. Czekają na informatyka ale nie ma czasu.
Jeszcze rozbawiony wskazuje na kabel od drukarki i sugeruje włączenie. Oczywiście po chwili niezadowolenia pani włącza urządzenie, wnioski wyskakują w liczbie kilkudziesięciu kopii z kolejki drukowania, a panie zamiast się ucieszyć i mi podziękować każą wyjść bo "proszę zobaczyć co pan narobil".
Po wyjściu z urzędu wpadł we mnie jakiś gówniarz na rowerze patrzący w telefon zamiast przed siebie. Oczywiście zdrowo się poobijał bo upadek z roweru na asfalt był bardziej problematyczny niż mój na trawę. Karetka, rodzice, rodzice wzywają policję bo szczyl twierdzi, że kopnąłem go w rower specjalnie żeby spadł. Ojciec wyskakuje do mnie z łapami, że co ja jego synka #%@%#%×. Szczęśliwie Urząd ma monitoring. Przepraszam nie usłyszałem.
Mam k×#!€ dość. Każde wyjście z domu w jakimkolwiek celu to po prostu seria przekleństw, podniesione ciśnienie i coraz większa nienawiść do społeczeństwa. A już czytanie wiadomości o znęcaniu się czy nad ludźmi czy nad zwierzętami....
Musiałem sobie ulżyć.
TheWypierdzisty