W przypadku kaloryferów ogrzewasz punktowo
Jeśli pisząc "kaloryfer" masz na myśli takie żeberkowe. żeliwne urządzenia, które się montowało w latach 80-tych w blokach, to masz częściowo rację.
Ale grzejniki płytowe działają zupełnie inaczej - w środku mają pustą przestrzeń ogrzewającą powietrze, które następnie się unosi w górę i na zasadzie konwekcji zasysa powietrze od spodu. Powoduje to powstanie naturalnego grawitacyjnego obiegu, więc nie jest prawdą to, co napisałeś. Owszem, jakaś niewielka część ciepła jest oddawana przez promieniowanie, ale główna zasada pracy nowoczesnych grzejników płytowych/panelowych to grzanie przez konwekcję.
kaloryfery musisz podgrzać do wysokiej temperatury (ok 60 stopni), a podłogówka działa na niskiej (ok 30 stopni)
Widzę, że znowu kolega się zatrzymał w tematyce instalacji grzewczych w PRL :P
Owszem, jak masz piec węglowy to grzejesz wysokim parametrem, ale teraz rzadko kiedy ktoś pali węglem (albo oponami czy śmieciami) do grzania CO.
Aktualnie najczęściej się grzeje CO kotłem gazowym kondensacyjnym albo pompą ciepła. Oba te źródła ciepła powinny pracować na jak najniższym parametrze, który zapewni dogrzanie pomieszczenia. Dlatego też stosuje się przewymiarowane grzejniki - żeby przy niskiej temperaturze zasilania zapewnić odpowiednią moc. Poza tym - nie opłaca się grzać tak, jak dawniej - czyli zrywami, w czasie których rury puchną, a grzejniki robią się czerwone. Najbardziej opłacalne jest grzanie prawie cały czas, ale na minimalnej mocy. Zresztą zauważ, że kotły kondensacyjne mają dość dużą modulację mocy, z dolną granicą w okolicy 2kW- jak myślisz, po co takie coś zostało wprowadzone?
Czasami trafiają mi w ręce projekty instalacji, w której jakiś ogarnięty inaczej projektant wstawia jako źródło ciepła kocioł gazowy kondensacyjny i podaje temperaturę zasilania 60 stopni. Zawsze się zastanawiam, czy uprawnienia kupił na OLX, czy Allegro. A może zdobył 50 lat temu i od tego czasu zapomniał, że technologie się zmieniają.
W każdym razie - grzanie tak wysokim parametrem (jeśli nie ma powodówm które by to uzasadniały) to jest bardzo poważny błąd projektowy.
nie możesz mieć kaloryferów, bo piec ci zeświruje próbując grzać wodę jednocześnie do 60 i 30 stopni.
Są na to sposoby - niektóre kotły mają wbudowane dodatkowe obwody, można zrobić osobne grupy pompowe, sprzęgła hydrauliczne, jakieś mieszacze albo wymiennik, który będzie pośrednikiem do zasilania idącego na podłogówkę. Owszem - są to dodatkowe koszty, ale jeśli mówimy o inwestycji będącej ogrzewaniem całej chaty, te max. kilka tysięcy nie robi większej różnicy.
Tak czy siak - to, co napisałeś jest ponownie błędem w założeniach - NA GRZEJNIKI NIE PUSZCZA SIĘ 60 STOPNI !!!. Przy dobrze dobranej instalacji oraz sensownie ocieplonym budynku, temperatura zasilania grzejników i podłogówki powinna być zbliżona, więc nie ma mowy o żadnym rozbijaniu temperatury zasilania na 30 i 60 stopni.
Zresztą - powtórzę: kocioł kondensacyjny przy takiej temperaturze traci właściwości kondensujące, a samo grzanie staje się mało ekonomiczne. Zamiast nawalić na chwilę 60 stopni, pompujesz w instalację długo i równomiernie słabiej dogrzany czynnik.
dotyczy to też kaloryfera na ręczniki w łazience
Grzejnik drabinkowy jak najbardziej nie kłóci się z ogrzewaniem podłogowym. I tak każdy grzejnik powinien posiadać głowicę termostatyczną, więc możesz go włączać jedynie gdy będzie taka potrzeba. A w grzejnik elektryczny bym nie szedł, raczej w wodny, ale z opcją dodania grzałki. Coś na zasadzie poniższego obrazka. Jak widać - masz tam gwint do podłączenia zasilania wodnego, ale możesz także (jak CO nie jest odpalone) uruchomić grzałkę elektryczną.