Cześć! Temat powinien brzmieć bardziej wulgarnie typu: "Książki rozj...ące mózg", ale będę trzymał się zasad.
Co to właściwie za książki, o jakie pytam. Aby to zrozumieć nakreślę pokrótce swoją dotychczasową przygodę z literaturą.
Nauczyłem się czytać w wieku 3-lat i do wieku przedszkolnego wchłaniałem głównie atlasy geograficzne.
Następnie stałem się książkowym ignorantem aż do połowy studiów (nie czytałem ani książek, ani nawet lektur (z paroma wyjątkami)).
Na 3-im roku studiów pewien profesor zakpił z mojej grupy dziekańskiej, iż wykształceni to jesteśmy tylko z nazwy. Cytując: "Człowiek wykształcony czyta min. 12 książek w ciągu roku." I raz w ciągu roku odwiedza Paryż, ale to inny temat. Pewnym trafem wjechało mi to na ambicje i zacząłem wyrabiać sugerowaną normę przez najbliższych parę lat (często nadrabiając pół roku tuż przed sylwestrem, byle by było 12).
Ostatnio coś we mnie pękło i zarzuciłem ten zwyczaj. Zdałem sobie sprawę, że mimo prób selekcji (czytanie książek jedynie z polecenia; nie doczytywanie książki na siłę do końca, gdy okazywała się słaba) 80% książek, które czytam to strata czasu.
Po czasie zdałem sobie sprawę, jakie kryteria (minimum jedno) powinna spełniać książka, bym chciał ją przeczytać:
A) sama przypomina się wielokrotnie w różnych życiowych momentach, kiedy trzeba podjąć jakąś dezycję. Nawet po latach. Inny słowy daje nam większy wybór. Otwiera przed nami ścieżki, których nasz nieszczęsny mózg nawet by nie przedstawił naszej świadomości.
B) daje poczucie "roz...ego mózgu" - innymi słowy jest mocnym przeżyciem. Czymś takim jak skok z klifu np.
Kryteriów było więcej, ale po namyśle usunąłem je, gdyż uznałem za zbyt mało istotne.
Zostały zatem zdefiniowane książki, o które pytam. Zacznę od siebie i przedstawię te, które sam znalazłem. Przeczytałem w życiu łącznie 64 książki (licząc wszystkie książki o wiedźminie jako 1). Podaje tę liczbę, by podkreślić wagę selekcji. Liczbę te wyliczył mi pewien portal na literę "g", który pozwala na tworzenie własnej bazy książek.
-
"How to get rich." Felix Dennis. - pokazuje pogląd pewnego miliardera (uwzględniając inflację na przestrzeni lat) na zestaw cech, jakimi MUSI charakteryzować się osoba chcąca stać się bogatą. Miliarderem tym był sam autor. Polecam przeczytać w młodym wieku, by później nie tracić czas na Kiyosakich, Ferrisów, czy też Kołczów Majków jak ktoś wspiera polska gospodarkę.
-
"120 dni sodomy" Marquis de Sade - Po pierwsze łamie wszelkie możliwe tabu, na jakie można wpaść. Po drugie jest to gore na takim poziomie, że po przeczytaniu można obejrzeć maraton "Piły" bez zająknięcia nawet po zjedzeniu dniówki Phelpsa bezpośrednio przed. Spełnia jedynie kryterium B.
Zapraszam wszystkich do uczciwego poszerzenia tej bazy. Szczególnie zapraszam @loza_wykletych
loza_wykletych120 dni sodomy" Marquis de Sade - Po pierwsze łamie wszelkie możliwe tabu
- polecamSalò
Passoliniego, najlepiej w wersji najmniej ocenzurowanej.