Ja od roku pracuje w zespole scrumowym. Najpierw SM był to nasz kierownik. Potem SM był rolą przechodnią, a potem ja zostałem SM, bo najbardziej mi to leżało i najlepiej spełniałem tą funkcję.
Generalnie to scrum to nie tylko zmiana metodyki, ale całego myślenia. Jest to pozornie niewygodne dla programistów i dobre dla "firmy" ale z perspektywy czasu sądzę, że developer jest "szczęśliwszy" w scrumie ( prawdziwym ).
Scrum jako podstawę przyjmuje szczerość i to, że wiem ile mogę zrobić. To jest najważniejsze, bo jak zespół pracuje i może zrobić 200 SP na sprint to po wprowadzeniu scruma zrobi dokładnie też te 200 SP i nie więcej. Zmienia się to, natomiast, że wyceny są realne, bo wycenia zespół, po dokładnym omówieniu tematu i wtedy wiadomo ile zajmie i co można wrzucić na sprint.
W klasycznym zespole często nie wiadomo kiedy temat będzie done ( brak definicji ). Robi się mechanizm, pokazuje się "projektantowi", po czym okazuje się, że to trzeba jeszcze poprawić, a to zmienić etc. Programista się irytuje oraz czuje się zagubiony i zdemotywowany ( jak musi zaorać to co zrobił i zrobić inaczej ). Jednocześnie zawsze może zwalić, opóźnienie, że były zmiany i z natury człowiek to wykorzystuje i faktycznie spowalnia. To się programistą podoba i bronią się, przed scrumem bo tam dokładnie wiadomo ile temat powinien zająć i nie można zwalić, że się tydzien siedzi nad jednym taskiem - no chyba, że coś nieprzewidzianego wyjdzie ale to na dayly wychwytuje i się roztrzaskuje taki temat całym zespołem. Po czasie okazuje się, że jednak programiści mieszczą się w wycenach SP ( współczynnik SP się zmienia dla zespołu co sprint, a nie pogania się programistów, żeby szybciej robili, tu chodzi o pokazanie prawdziwego stanu ), po tym okazuje się, że czerpią satysfakcje z sukcesów i się przekonują.
Oczywiście wszystko co robimy jest w kontrakcie i tak współpracujemy z resztą firmy ( jestem członkiem zespołu RnD, jest nas 6 osób, gdzie cała firma to ok 90. Naszym PO jest prezes bo on wie co powinno sie robić, co rozwijać a co łatać, z punktu widzenia klientów i rezultatów.
Jak zespół przechodzi na scruma to robota czasami rusza bo w końcu nie mogą się opierdalać/ ściemniać. To wymaga zgody i pokoju członków, bo jak zespół się buntuje przeciwko scrumowi to to nie wyjdzie.
Dlatego, że mamy kontrakt to go przestrzegamy bo sami go wymyśliliśmy i nie zostało to nam narzucone ( w przeciwienstwie do klasycznego działu ).
Przed przejściem na scruma nie wiedziałem czy dobrze pracuje - czy idziemy w dobrym kierunku - sprinty robią poczucie, że spełniam dobrze zadanie bo schodzą tematy z tablicy. Na wszystko jest czas bo w końcu wiemy ile tego czasu mamy ( a z pustego i Salomon nie naleje ). Nie wychodzę z pracy z poczuciem presji i winy, że coś idzie gorzej czy źle. W końcu skończyły się (nieprzymusowe) nadgodziny, gdzie zostawałem, żeby coś nadgonić z własnej woli - teraz 8h i wychodze z pracy i mam czyste sumienie, tak jak reszta teamu, a wszystko planowo idzie.