Czytając nowe nowości na Dobre Programy znalazłem wątek na temat nowego MacBook Wheel (bez klawiatury); Pomysł ten spotkał się z niezłą krytyką (zarówno z zespołu ww. portalu) więc postanowiłem to sprawdzić i...:
niezły szajz... Nie sądziłem, że "geniusze" z Apple wpadną na pomysł usunięcia znanego i szanowanego od dziesiątek lat urządzenia do wprowadzania znaków; Dla mnie to czysta głupota i marnowanie pieniędzy na wynalazki, które nikomu (prócz fanboy'ów Apple) nie są potrzebne;
Oglądając film bodajże z premiery tego urządzenia widać, jaki problem stwarza nawigacja tym "magicznym kółkiem" - nie wiem czy kiedykolwiek osiągnie ktoś prędkość 3 znaków na sekundę... Na filmie widać, jak facet usiłuje cokolwiek napisać w edytorze i obracając kółkiem wybiera literę, po czym wciska wewnętrzny przycisk by ją wybrać - trwa to tak długo, że już sam nie wiem, czy to przypadkiem nie jest beznadziejny żart ze strony producenta... Na dodatek trzeba było poświęcić czas, by OS dostosować do tego kółka...
Ja mam tylko dwa pytania: po co zrobiono takie "unowocześnienie" i jaka grupa użytkowników będzie z takiego urządzenia zadowolona?
Ktoś na tym filmie mówi (jeśli dobrze zrozumiałem), że jeden ze śmiałków napisał e-mail do kolegi w zaledwie kilka minut, a patrząc na te kilka linijek tesktu można śmiało wywnioskować, że na normalnej klawiaturze napisać ten e-mail można w pół minuty (jeśli ktoś potrafi pisać wszystkimi palcami), a on męczył się z tym pewnie z 10 minut;
Jak dla mnie taki ficzer to utrudniające życie i pracę dziadostwo... Co o tym myślicie? Głosujcie;