// Jak to powinno być w Software/Hardware to proszę o przeniesienie, nie jest to konkretny problem, więc wrzucam tu.
Historia.
Miałem sobie ja dysk zewnętrzny HITACHI. Po 1,5 roku padło gniazdo USB przy "kieszeni"/obudowie, to ją rozwaliłem i wydłubałem dysk ze środka, kupiłem zwykłą "kieszeń". Kieszeń przyszła z uwalonym kawałkiem plastiku, w efekcie nie dało się jej zakręcić. Ostatecznie zamiast całej obudowy korzystałem tylko z jej fragmentu z elektroniką. Kable w zestawie były dosyć krótkie i sztywne, gniazdo zasilania przypominało gniazdo PS/2, za to wtyczkę trzymało dużo słabiej. W efekcie przez krótkie i sztywne kable zdarzało się, że mi się wysuwał kabel z zasilaniem. Któregoś dnia kabel wysunął się tylko trochę. Spowodowało to kilkukrotne podłączenie i odłączenie zasilania w krótkich odstępach czasu. A to spowodowało, że jakiś czip na dysku się spalił. Był to dzień robienia backupu - na szczęście wszystko, co ważne miałem już przekopiowane. Mniej ważne dane do dziś są na dysku z uszkodzoną elektroniką. Nic to. Z racji, że kieszeń się nie sprawdzała zakupiłem zwykłe kabelki SATA-IDE z zasilaniem, drugi dysk twardy i tak to sobie chodziło z 1,5 miesiąca. Przedwczoraj przerzuciłem wszystkie dane z laptopa na dysk, aby dokonać rytualnego formatu i reinstalki systemu na dysku w laptopie. Do wczoraj nie chciało mi się większości danych zrzucać z powrotem - wróciły zdjęcia i CZĘŚĆ danych, które potrzebne mi się do pracy. Wczoraj wieczorem chciałem sobie zgrać jakieś pliczki z dysku (cały czas podłączony). Błąd kopiowania. Na początek pomyślałem, że to głupi IDE (testuje nowy), tym bardziej, że napisał, że błąd przenoszenia, jak ja kopiowałem. Chciałem to w Exploderze przerzucić i wtedy dysk się wyłączył (słychać było). Wstaję i chciałem odłączyć zasilanie od dysku - UPARZYŁ mnie! Ale odłączyłem wszystkie kable przy drugiej próbie unikając kontaktu z dyskiem i zastanawiając się czy rozgrzany do ok. 70 stopni (na oko) dysk nie stopi mi plastiku z drukarki na której dysk leżał. Po 2 minutach nadawał się do wzięcia w palce i przeniesienia na biurko. Cała powierzchnia dysku była rozgrzana. Sprawdziłem zasilanie (samo) na starym dysku ATA - działało. Tym razem winą był kabel od transferu danych - jest przy nim płytka, która po samym podłączeniu do USB się rozgrzewa. Dysk sprawdzałem dziś u kumpla - działa [!], choć na początku się odłączył na chwilę i potem znowu rozkręcił. Dane wróciły na laptop.
I teraz taka myśl - jak producenci sprzętu mogą produkować takie g**no? Ja chciałbym, żeby byli odpowiedzialni za straty, które ich wadliwy sprzęt powoduje. Ja wiem, że kupowałem sprzęt tani - niekoniecznie chcę płacić za kawałek czipa, kabelka i zasilacza drugie tyle co za dysk - ale jestem mocno poirytowany faktem chłamu jaki mi się oferuje. Ciul z kasą za te kieszenie/kable/słabej jakości obudowy przy "dysku zewnętrznym" - ale uwalenie 1TB dysku to już koszta (300+ zł za darmo nie dają) i straty poważnej ilości danych [!]. Czy pisanie reklamacji kieszeni, która uszkodziła mi dysk i domaganie się zwrotów kosztów chociaż za sprzęt (czyli za dysk i kieszeń) ma sens i jakieś podstawy prawne?
A przy okazji: Możecie mi polecić jakąś solidną (której sami używacie) kieszeń na dysk 3,5 ''?
Mi się teraz upatrzyło coś takiego - http://is.gd/sX5yuB - wygląda w miarę solidnie, tutaj sklep oferujący ją najtaniej, na allegro mają ją za ok 95+, więc nie jest już w kategorii sprzętu najtańszego (czyli ok 40zł). Chyba, że naprawdę powinienem dać 150-200zł za kieszeń? :/