Cześć.
Wcześniej w mojej karierze pracowałem w banku, gdzie jako Java Developer byłem odpowiedzialny za pisanie kodu i tyle. Nie ruszałem w ogóle infrastruktury, QA, biznesu. Bardziej to właśnie wszystko dookoła Javy. Była to moja pierwsza praca niestety, gościłem tam 4 lata i zmieniłem ze względu na zarobki.
Od roku pracuję na B2B przez firmę pośredniczącą gdzie pracuje dla firmy produktowej jako kontraktor. Jesteśmy w zespole 5 osobowym, gdzie 4 programistów jest z kontraktornii, a Manager jest z firmy produktowej - tyle.
Jest to projekt gdzie tak naprawdę stawiamy wszystko od początku, infrastrukturę na AWS, zbieramy wymagania, sami robimy taski, story, wyceny, bawimy się w QA, prezentacje i tak dalej. O ile przez pierwsze pół roku byłem w szoku ile rzeczy jest do nauki i do ogarnięcia to było dla mnie satysfakcjonujące, taki greenfield hehe. Robiłem, siedziałem po godzinach, nawalałem ile mogłem by to wszystko postawić do kupy.
Teraz jednak po rocznym okresie zaczyna mnie to wszystko przytłaczać, a mówiąc jasno natłok obowiązków. Martwi mnie takie skakanie od łatania rzeczy w infrastrukturze, do siedzenia nieraz na callach do późna z biznesem. Odpowiadam tak naprawdę za wszystko, za błędy w aplikacji, za analizę, za implementację, za devops. Teraz kiedy to wszystko się rozwinęło widzę też że zaczynamy się bawić w strażaków.
Mam myśli, że chciałbym wrócić do poprzedniej firmy, banku. Tutaj ciągle jestem niewyrobiony, ciągle jest coś do zrobienia, a wymagania ciągle rosną. Mówiąc jasno po roku czuję się wypalony, a po pracy nie mam na nic ochoty. Czy to normalne? Też tak macie? Pojawiły mi się myśli o zwolenieniu. Jednak chciałbym zostać, a nie uciekać.
Przytłacza mnie głównie nadmiar obowiązków który mam do tego że powinienem pracować 8h dziennie, pojawianie się pożarów, brak jasno określonych obowiązków dot. stanowiska pracy, odpowiedzialnośc.... za wszystko.