Mam dość nietypowy problem. Dla niektórych może wyda się on śmieszny (tzn. ja wyjdę na głupka), albo po prostu w to nie uwierzą, bo czym bardziej sam nad tym się zastanawiam, tym bardziej mnie to wszystko zadziwia.
Sprawa jest taka: jestem na 4 roku informatyki. Programuję już jakiś czas i wychodzi mi to myślę nie najgorzej. Problem jest inny: tak naprawdę ... nie mam pojęcia o komputerach ;) Tzn. wiem, że komputer w środku ma płytę główną (+procesor na niej), pamięć, dyski, zasilacz ... teoretycznie wiem, jak to wszystko działa, jak pracuje procesor, co się dzieje w ramie (że tam jest mój uruchomiony program). Tylko z wiedzą powiedziałbym hardwareową jest do kitu. Bo niekoniecznie znam się na parametrach komputera. Tzn. : wiem, że lepiej jest, jak jest więcej np. RAMU. To wiem. Ale to jest w sumie jedno wielkie NIC. Mam np. problem z podłączeniem dysków (proszę się nie śmiać...) nie wiem, co gdzie i do czego podłączyć. Jak miałbym kupować komputer, to musiałbym zdać się na opinię sprzedawcy. Moja wiedza w tym temacie jest kiepska, nawet bardzo. (Nigdy sam nie składałem komputera, bo nie wiem, czy dałbym radę ... boże, jak żalośnie to brzmi ...)
Mam zamiar wziąć się za to, poczytać jakieś książki, przejrzeć Internet. Ale w międzyczasie trafiła mi się fajna praca - jako programista właśnie. I sam nie wiem, czy jeśli się zgłoszę, nie popełnię jakiejś gafy - bo co to za informatyk, który pojęcie o komputerach ma prawie zerowe, chociaż praktycznie informatykę skończył ...? Ja wiem, jak to brzmi, ale proszę o jakieś rady, czy ktoś taki jak ja, ma szansę na pracę programisty? Jak wg Was wygląda moja żałosna sytuacja?