@p_agon: Może być sensowny Scrum. Chwilowo odstawiając na bok, czy sensowny Scrum to nadal Scrum, ja widzę to tak:
Patrzymy jaki jest projekt. Jak pracuję w software housie i ktoś już podpisał umowę na dowiezienie określonego zakresu za określone pieniądze w określonym czasie, to po co mamy bawić się w szacowanie ile zajmie historyjka, trzeba ruszyć d.... odrzucić wszystko co wychodzi poza to za co klient płaci i zasuwać do celu. Robimy kanban boarda, ustalamy priorytety, jedziemy. Z "ceremonii" daily na początku projektu, żeby zobaczyć z kim pracujemy, wychwycić kto potrzebuje pomocy, bo utknął z jakimś zadaniem. Raz na 1-2 tygodnie krótki backlog refinement, żeby sprawdzić, czy zadania są zdefiniowane dostatecznie dobrze, czy jesteśmy w stanie podzielić je na historyjki, żeby później nie stać 3 dni z robotą, bo z zadania jest wyłącznie temat. Ktoś chce sobie szacować czy jesteśmy pod, czy nad kreską, to niech szacuje, ale nie jest to zadanie zespołu, tylko PM, SM czy PO. Zespół robi to co potrafi robić, czyli programuje.
Jeżeli mamy projekt pod agile, czyli biznes chce, żebyśmy dostarczyli narzędzie do czegoś tam, czy przygotowali jakąś usługę SaaS, to pracując w nowym zespole robimy na początek spotkanie, żeby każdy wiedział na czym polega projekt, co mamy dostarczyć, jaki jest sens biznesowy projektu, czy są jakieś deadline'y w najbliższym czasie (jeżeli występują). Mówimy sobie otwarcie - nie znamy się, nie pracowaliśmy razem, spróbujmy przez chwilę Scruma, bo nie mamy lepszych pomysłów, więc spróbujmy na początek tak jak Scrum proponuje. W tym miejscu potrzeba bardzo ogarniętego "adżail coacha", który po pierwsze wytłumaczy z czego składa się Scrum, jak, oraz co najważniejsze po co stosować zawarte w nim narzędzia. Uprzedzamy wszystkich, że będzie to wyglądać jak domowe przedszkole. Następnie co sprint robimy retro, na którym identyfikujemy najważniejsze problemy możliwe do rozwiązania w ramach zespołu. Jeżeli ktoś zgłasza, że jest za dużo spotkań, to zastanawiamy się, które z nich można usunąć, lub jak je ograniczyć. Przegadujemy również, czy poprzednie kroki odskramiające nie spowodowały jakichś problemów. Co ważne, nikt nie ma prawa użyć argumentu "scrum guide pisze, że coś tam trzeba". Wszystko co pada podczas takich spotkań musi być uargumentowane pod kątem tego jak zmiana pomoże w projekcie. Jak biznes czegoś wymaga, to też koncentrujemy się na tym wymaganiu. Nikt poza zespołem nie ma prawa mówić "jak" zespół ma robić coś czego się od niego oczekuje. Czyli jak zespół nie potrzebuje wyceny w story pointach, a jest w stanie dawać w miarę przewidywalne rezultaty, to nikomu nic do tego. Praktyczna rada - warto wprowadzać zmiany pojedynczo, ale często, żeby wiedzieć co przyniosło jaki skutek. Z mojego doświadczenia, po kilku miesiącach praktykowania takiego cyklu ze Scruma nie zostaje prawie nic, poza zewnętrznym interface zespołu.
fundamentem zwinności (i Scruma nawet) jest inspekcja i adaptacja
- agile owszem, scrum koło agile nawet nie leżał, więc w przypadku praktycznych implementacji tej patomedotyki nie jest to prawdą. Popracuj trochę w sofware housach, to zrozumiesz, że scrum w praktyce to zupełnie co innego niż w reklamach.