Witam,
Rozpisze sie dosc mocno, wiec prosze o cierpliwosc - ale chce dokladnie opisac problem. Nie wiedzialem tez do konca jaki dac temat...
Sprawa jest taka. Kupilem niedawno komputer - dysk SATA, Seagate Baracuda, płyta głółna Gigabyte S-Series. Komputer dostalem ze sklepu tylko z zinstalowanym WinXP Pro.
Od razu rzucilo mi sie w oczy kilka dziwnych rzeczy.
Po pierwsze, dysk SATA byl widziany w WindowsXP jako dysk wymienny - na pasku przy zegarze byla ikona "Bezpieczne usuwanie sprzetu" - tak, jakby byl to pendriwe a nie dysk stały. We właściwościach dysku mozna bylo wybrac optymalizacje wydajnosci i optymalizacje szybkiego usuwania - jak dla mnie dziwne.
Widzialem sporo komputerów na SATA, ale nigdzie niczego takiego.
Po drugie, praktycznie po kazdym uruchomieniu system szukal bledow na dysku. Czyli: jeden z dyskow (albo i wszystkie) wymaga sprawdzenia spojnosci danych itd ble ble ble.
Z tego co wiem, na NTFS nie powinno do wlasciwie nigdy wystepowac, tu praktycznie nie ma sprawdzania dysku nawet po wyciagnieciu wtyczki z gniazdka i wlaczeniu kompa.
Co ciekawe, prawie za kazdym razem bledy byly znajdowane - i to sporo. Bywalo tez, ze zawieszal sie na sprawdzeniu bledow - odpalalal sie po okolo 10 minutach.
Po trzecie -zwiechy przy kopiowaniu plikow z partycji na partycje - system przestal odpowiadac.
Ale nic to, zlekcewazylem to wszystko (moze niepotrzebnie) i zainstalowalem linuksa (Debian Etch, amd64) - dziala idealnie i bez zarzutu.
Natomiast Windows odmowil posluszenstwa - dzis rano wyskoczyl komunikat, ze nie mozna znalezc jednego z plikow systemowych. Niestety, po wlozeniu plytki instalacyjnej WinXP pojawia sie tylko napis "Instalator sprawdza komputer..." - a potem totalna zwiecha - czarny ekran, plyta przestaje chodzic.
Jestem w kropce - nie moge wgrac ani naprawic WinXP. Jednak plyta Win2000 startuje i nawet nie żąda sterownikow SATA :| Wszedlem w konsole odzyskiwania (analogicznie jak w XP), ale chkdsk pluje tylko komunikatem:
na dysku jest co najmniej jeden nieodwracalny błąd
Po odlaczeniu dysku od plyty glownej instalator WinXP normalnie startuje (bez zadnego dysku, nie mam innego dysku SATA zeby to sprawdzic).
Teraz pytanie: co jest grane? Czy dysk jest uszkodzony? A moze to problem plyty glownej/biosu? Dodam, ze zaden linux LiveCD jaki mam nie chce sie odpalic - zachowuje sie tak jak instalator WinXP czyli zwiecha i czarny ekran.
Poradzicie mi cos? Jutro wioze kompa z powrotem do sklepu i chce wiedziec jak mam z nimi rozmawiac. Oni twierdza ze XP wgral im sie bez problemu i ze prawdopodobnie "jakis wirus blokuje dostep do dysku instalatorowi XP", co jest totalna bzdura wg mnie. GRUB w MBR chyba tez nie przeszkadza w odpaleniu instalatora XP.