Witam, wiem, że na forum była cała masa wątków w stylu "czy warto iść na studia informatyczne", itp. Ale ja mam inne pytanie skierowane do osób, które skończyły studia inżynierskie lub magisterskie na kierunku informatyka oraz, które pracują jako programiści od dłuższego czasu. Jak oceniacie ogólnie studia, które skończyliście? Czy wiedzy z nich używaliście potem w pracy? Czy uważacie, że te studia Was rozwinęły i dzięki nim macie większą praktyczną wiedzę z IT? Nie pytam o kwestie związanych z papierkiem na koniec, bo ten temat był wielokrotnie poruszany. Pytam się o to, ponieważ mija pierwszy semestr odkąd studiuję zaocznie informatykę. O ile wykładowcy mają wiedze na tematy, których uczą, o tyle mam wrażenie, że przez te pół roku nie nauczyłem się niczego przydatnego. Mam również odczucie, że te studia utrudniają mi rozwój w IT(mówię głównie o programowaniu), bo pochłaniają jednak część czasu, który mógłbym poświęcić na naukę przydanych rzeczy. Czy też mieliście takie odczucia?
Czy serio liczysz na to, że ktoś Ci się przyzna, że to było 5 lat wywalone w błoto? To jak z AmberGold - jak ktoś stracił tam kilka tysięcy złotych to raczej się tym nie chwali, bo nie chce wyjść na frajera ;)
@cerrato: Widziałem w innych miejscach wypowiedzi, gdzie niektórzy stwierdzili, że stracili czas na tych studiach. Chciałbym po prostu poznać opinię szerszego grona programistów po studiach.
Mnie? Bardzo. Miałem bardzo przyzwoite przedmioty prowadzone na bardzo dobrym poziomie. Najlepiej wspominam programowanie współbieżne, systemy rozproszone, teorię języków formalnych, automaty, projektowanie obiektowe, teorię baz danych. Czy przydaje mi się to w pracy? Na razie w klepaniu CRUDów nie. Chociaż zdażało mi się już bardzo mocno optymalizować wyrażenia regularne. Czy przyda mi się ta wiedza w przyszłości? Jestem przekonany, że tak.
Bardzo mnie rozwinęły, imo, ale studiowałem sam:)
mam wrażenie, że przez te pół roku nie nauczyłem się niczego przydatnego
Też miałem takie wrażenie. A potem po kilku latach okazało się że guzik wiedziałem o życiu i o tym co się może przydać a co nie...
pamietam ze na tescie do nokia academy jedno pytanie dotyczylo podstaw teorii informacji, tzn: jaką metode zastosować zeby zminimalizowac strate informacji z punktu a do b
arkadiusz97 napisał(a):
@cerrato: Widziałem w innych miejscach wypowiedzi, gdzie niektórzy stwierdzili, że stracili czas na tych studiach. Chciałbym po prostu poznać opinię szerszego grona programistów po studiach.
Tak piszą głównie ludzie którzy te studia przerwali (niezależnie od kierunku).
Mój znajomy magister Informatyki stwierdził, że jego studia były nic nie warte i niczego się nie nauczył. Ja z kolei jestem dosyć zadowolony i nie uważam tego za zmarnowany czas. Zatem opinia może zależeć od konkretnej uczelni, wydziału, wykładowców, kolegów z roku, a nawet od konkretnej osoby.
Z pewnością warto iść na studia świadomie, tj. mając jakieś konkretne oczekiwania, ale i kieć świadomość ile to będzie kosztować czasu i wysiłku. Jeżeli ktoś idzie tylko dlatego, że tak trzeba, albo rodzice mu kazali to studia są najgłupszym i rzeczywiście zmarnowanym czasem. Poza tym warto iść na dobre studia, jeżeli ktoś ma do wyboru tylko słabą uczelnie albo co gorsza jakąś słabą i prywatną, gdzie głównym kryterium jest terminowe regulowanie należności to nie warto.
Mój znajomy magister Informatyki stwierdził, że jego studia były nic nie warte i niczego się nie nauczył.
Pytanie tylko - czemu ich nie rzucił w połowie? Ludzie się nie zachowują zbyt racjonalnie.
Racjonalne podejście - coś mi nie służy i nic nie jest warte - rezygnuję z tego i zajmuję się czymś innym.
Nieracjonalne podejście - kończę, żeby skończyć, najpierw pierwszy stopień, a potem magistra, bo nie wypada nie kończyć.
Poza tym - wydaje mi się, że to, co ktoś wyciągnie ze studiów, dużo zależy od niego samego. Studia to taki w połowie sandbox. Tzn. niby jest odgórnie coś ustalone, ale i tak to ty decydujesz, co z tego wyciągasz. Możesz zaliczyć przedmiot na 5, możesz na 3, możesz nawiązywać znajomości, możesz nie nawiązywać, możesz wybrać ten czy inny temat czy fakultet. Możesz chodzić na wykłady albo nie (i niekoniecznie chodzenie będzie lepsze, jeśli masz chodzić na wykład, który uważasz za stratę czasu. Gorzej jeśli coś ma obowiązkową obecność....). Możesz uzupełniać wiedzę ze studiów własnymi poszukiwaniami, możesz tylko czekać, aż ci ją ktoś poda na tacy...
Tak. Studiowałem zaocznie i pracowałem. Jak w pracy była nuda i klepanie crudów to na studiach starałem się popracować w czymś innym. W pracy Python to na studiach projekt w Javie. Gdybym nie studiował pewnie nigdy nie dotknąłbym wielu tematów i argument "przecież mogłeś to robić po godzinach" jest niewłaściwy. Po godzinach raczej nie postawiłbym sobie klastra i nie bawił się w Hadoop'a, nie programowałbym w assemblerze i nie chciałoby mi się czytać o modelowaniu i analizie systemów informatycznych. A jak się okazuję to przydatna wiedza jest.
Później chodzą takie dzbany co zrobią kurs na udemy o scrumie i zachwycają się tym co to niby nie jest albo naczytają się clean architecture i na siłę starają się zainteresować tym innych. A są to właściwie podstawy które na jakiejkolwiek uczelni będziesz miał przerobione. O ile nie zlewałeś każdego przedmiotu byle zaliczyć.
co wypiłem to moje i nikt mi tego nie odbierze.
Mnie najbardziej podczas studiów rozwinął ten wolny czas, który mogłem poświęcić na wgryzanie się w szeroki przekrój tematów. Co to jest to 4-5 lat niekomercyjnej nauki w kontekście całego życia zapieprzania w jednej technologii, bo się już wyspecjalizowało w tym wieku.
A studia - jak studia. Niektóre rzeczy fajniejsze, niektóre nudniejsze - ale wszystkie pewnie przydatne. Z perspektywy (nie oszukujmy się) nowicjusza, trudno jest stwierdzić, czy cos mu się przyda czy nie. Osoby, które same potrafią wyciągnąć ze studiów to co najlepsze, budują sobie wszechstronność. Takie osoby często zajmują potem wyższe stanowiska. A jak osoba przychodzi na studia, aby ją nauczyli programować w tym w czym się obecnie najlepiej zarabia, no to potem opowiada takie kwiatki, że niczego przydatnego się nie nauczyła.
Jestem na studiach informatycznych zaocznych mimo że mam pracę jako programista. Uważam że przedmioty informatyczne takie jak algorytmy i struktury danych, bazy danych, metody numeryczne są da mnie rozwijające, gorzej z tym że jedyny wydział który prowadzi infe zaoczną na PW to elektryczny przez co mam dużo elektroniki :/
Ja też mam już prawie pierwszy semestr za sobą, na całkiem przeciętnej uczelni, i już teraz uważam że studia mnie rozwinęły, a rozwiną jeszcze bardziej.
Po 1. są studia lepsze i gorsze. Na dobrych studiach nauczysz się mnóstwo dzięki samym studiom, na gorszych studia możesz traktować jako takie wprowadzenie do tematu i narzucenie jakichś ram czasowych do nauki (typu w danym semestrze uczysz się jak najwięcej o sieciach i systemach, w kolejnym o algorytmach itp), ale będziesz musiał włożyć o wiele więcej wysiłku w samodzielną naukę, szukanie materiałów itp. Na dobrych studiach po prostu masz to zapewnione.
Po 2. nie do końca rozumiem czym jest ten mityczny rozwój w naszej branży, jeżeli ktoś uważa, że rzeczy nauczane na studiach są nieprzydatne. Przecież to tylko wstęp do wielu informatycznych tematów, bez którego ciężko cokolwiek ciekawszego zrobić. No chyba, że ktoś za 'rozwój' uważa nauczenie się API jak największej ilości języków i bibliotek, wtedy okej, studia to rzeczywiście nie jest odpowiednie miejsce. :) ale jeżeli myśli się o rozwoju na poważnie, to bardzo szybko trafisz na mur którego bez podstaw teoretycznych nie przeskoczysz. Wystarczy wziąć jakąkolwiek ciekawszą książkę informatyczną i jest duża szansa, że już na samym początku trafisz na terminy matematyczne czy teoretyczne których bez wiedzy którą możesz zdobyć na studiach nie będziesz rozumiał. I mówię tutaj o totalnych podstawach, a im bardziej się zagłębiasz w dany temat tym więcej teorii spotykasz.
- Przykłady:
- chcesz się przygotować do rekrutacji. Bierzesz do ręki
Cracking the coding interview
, musisz rozumieć algorytmy, struktury danych, jakaś podstawowa matematyka typu szeregi - bierzesz książkę do struktur danych: http://opendatastructures.org/ods-java/1_3_Mathematical_Background.html już na samym początku dostajesz m.in. całki
- przeglądasz sobie jakieś projekty open source i trafiasz na coś takiego: https://github.com/twitter/algebird . Jak miałeś algebre to od razu rozumiesz o co chodzi, potrafisz dostrzeć potencjalne użycia
tej biblioteki - przykład z pracy: pracujesz sobie w outsourcingu i pada pomysł zastosowania uczenia maszynowego w pewnym przypadku. Nie studiując prawpodobnie zbyt wiele o tym nie wiesz i ogólnie każdy
może Ci sprzedać jakąkolwiek bajkę na ten temat a Ty nie masz pojęcia co jest możliwe a co nie - z ciekawości chcesz poczytać coś o tworzeniu gier: https://gafferongames.com/post/physics_in_3d/ . Bez zrozumienia macierzy, wektorów, kwaternionów pewnie wiele nie zrozumiesz
- jak programujesz w Javie to rozumiesz jaka działa ArrayList, LinkedList, jak jest zaimplementowana HashMapa i szybko możesz zrozumieć dlaczego, o ile się nie mylę, od wersji 8 w pewnych
przypadkach działa szybciej, - masz okazje programować w różnych językach i paradygmatach, dzięki czemu rozumiesz jakie problemy rozwiązuje JVM, Docker, Kubernetes, Garbage Collector, w zasadzie cokolwiek, a nie tylko
potrafisz z tych narzędzi korzystać, poza tym rzeczy typu lambdy, pattern matching czy w zasadzie cokolwiek co wejdzie do Javy w najbliższej przyszłości możesz mieć okazję zobaczyć już dużo wcześniej, bo niewiele z tych rzeczy zostało wymyślone w XXI wieku - i wiele więcej ;)
Przykłady są dość podstawowe, ale i tak niezrozumiałe przez pewnie większość programistów. Nawet tych którzy studiowali, ale zmarnowali ten czas.
Jestem po pierwszym semestrze trudnych studiów. Przed studiami byłem leniem, a teraz już nie jestem. To spora i wartościowa zmiana.
Przedmioty matematyczne które możesz stwierdzić po co ci są potrzebne,na pewno w jakiś sposób rozwiną cię analitycznie(choć możesz tego nie zauważyć), na pewno będziesz miał przedmioty o tematyce która mogła ci sie wydawać nieciekawa a dzięki zajęcia spodoba ci sie coś czego sie nie spodziewałeś, na pewno poznasz ludzi których znajomości w dalszej perspektywie mogą ci sie przydać, bo nigdy nie wiadomo gdzie kto zajdzie kilka lata po studiach... różnie z tym bywa ale ... :]
Ogólnie dobrze wspominam.
Tak pomijając wiedzę teoretyczną i inne takie, to studia "rozwijają" też w innych kierunkach
- uczą systematyczności - a przynajmniej powinny. Jak człowiek od czasów przedszkolnych po liceum wszystko ogarnia z palcem w dupie, to się strasznie rozleniwia. Jak musisz robić jakieś projekty na zaliczenie i tego typu rzeczy, to koniec końców wyrabiasz w sobie jakiś nawyk robienia rzeczy zamiast polegania na tym, że i tak się umie :D
- motywują do rozwoju - a ściślej to przykra świadomość, że studia same w sobie tak naprawdę nic nie dadzą motywuje. Nie, żeby to od razu miało sprawić, że zostaniesz człowiekiem sukcesu i dumą rodziny, ale przynajmniej zmniejszasz ryzyko znalezienia się w d... no, tam gdzie trzymałeś palec zdobywając świadectwa z paskiem w szkole średniej ;)
- utwardzają tyłek - choćby nie wiem jak idiotyczne były wymagania, choćby nie wiem jak krótki był termin realizacji, choćby nie wiem jak bardzo prowadzący robił Ci pod górkę i w choćbyś musiał pracować z nie wiadomo jak nieprzyjaznymi programiście narzędziami, to musisz zaliczyć ten cholerny projekt, jeśli chcesz zaliczyć przedmiot i w końcu zdobyć dyplom. Musisz zarwać nockę? Trudno. Dwie? Przeżyjesz. Cztery z rzędu? Parafrazując naszego ćwiczeniowca od Javy
jak ja byłem na studiach to też nie miałem czasu spać...
:P potem przydaje się w pracy - człowiek porzuca sobie mięsem pod nosem, zaciśnie zęby i wytrzyma te 8h zamiast płakać w kącie, bo znów dostał po głowie od "trudnego" współpracownika / przełożonego / klienta etc. - uczą jak się uczyć - poniekąd pochodna utwardzania tyłka, jak dostajesz 3 tygodnie na napisanie aplikacji w obcym dla Ciebie języku, pod protokół który znasz tylko w teorii, pokrycie tego shitu w 100% testami, udokumentowanie i przy okazji musisz jeszcze dopilnować, żeby reszta zespołu też się wyrobiła ze swoimi fragmentami aplikacji, to naprawdę musisz umieć uczyć się w miarę szybko i efektywnie ;) potem szybka przesiadka-niespodzianka na nowy język i framework w pracy nie jest najmniejszym problemem :P
Mam trzy lata za sobą, ale rzuciłem. Głównym czynnikiem była skrajna awersja do uciążliwych dupoformalizmów typu obecności na wybranych wykładach, wizyt w dziekanacie, kilku zapchajprzedmiotów o formach opodatkowania i tym podobnych, niezliczonych pierdół, jednak coś tam do głowy wpadło i miło wspominam np. zajęcia z assemblera, a wiedza którą zdołałem wynieść ze studiów przydaje się w najmniej spodziewanych momentach. Jak to ujął jeden typek, który mnie rekrutował kiedyś - "na studia pójść warto, ale ukończyć już niekoniecznie" :P Nie żebym się zgadzał w stu procentach, bo papier ma swoje profity, ale to jeszcze jest do nadrobienia kiedyś gdzieś.
Czy serio liczysz na to, że ktoś Ci się przyzna, że to było 5 lat wywalone w błoto? To jak z AmberGold - jak ktoś stracił tam kilka tysięcy złotych to raczej się tym nie chwali, bo nie chce wyjść na frajera ;)
Tak to może powiedzieć absolwent filologii polskiej albo innego bezsensownego kierunku typu kulturoznawstwo, administracja, stosunki międzynarodowe, socjologia, europeistyka, filozofia etc. Dla ukazania skali głupoty tego co napisałeś przytoczę tu mojego dobrego kolegę, który zrobił prawie 6 semestrów informatyki, a następnie musiał porzucić studia. Po dwóch latach zaczął je od nowa. Jakby to zsumować to wyjdzie prawie 13 semestrów. Jak myślisz po co wrócił? Jego też nazwiesz frajerem, który wywalił ten czas w błoto? ;-)
Niezależnie od uczelni jak ktoś nie jest od pługa oderwany, a we łbie nie ma kartofla to będzie potrafił bezproblemowo odnaleźć plusy tego kierunku.
Są przedmioty gorsze i lepsze. Kwestia umiejętnego dobrania ich pod kątem zainteresowań. I tak jedne możesz po prostu zaliczyć po linii najmniejszego oporu, a inne możesz studiować bo będą ciekawe/przydatne.
Wybór uczelni nie ma tutaj za wiele znaczenia. Przedmiot to przedmiot. Na każdej uczelni przedmiot ma dokładnie ten sam zakres - kwestia prowadzącego i tego jak przeprowadzi zajęcia. Jeden się przyłoży, a drugi będzie mieć gdzieś.
vpiotr napisał(a):
arkadiusz97 napisał(a):
@cerrato: Widziałem w innych miejscach wypowiedzi, gdzie niektórzy stwierdzili, że stracili czas na tych studiach. Chciałbym po prostu poznać opinię szerszego grona programistów po studiach.
Tak piszą głównie ludzie którzy te studia przerwali (niezależnie od kierunku).
Zdecydowanie się z tym zgadzam.
Ale ja mam inne pytanie skierowane do osób, które skończyły studia inżynierskie lub magisterskie na kierunku informatyka oraz, które pracują jako programiści od dłuższego czasu. Jak oceniacie ogólnie studia, które skończyliście? Czy wiedzy z nich używaliście potem w pracy? Czy uważacie, że te studia Was rozwinęły i dzięki nim macie większą praktyczną wiedzę z IT?
I tak i nie.
Rozwinęły? Na pewno. Pokazały mi bardzo dużo dróg możliwych do obrania. Począwszy od tych naukowych po te typowo związane z IT. Wiedzy ze studiów używam zupełnie nieświadomie. I często wiele rzeczy nie pamiętam - ale kojarzę, że były tylko akurat za mało przykładałem do nich uwagi. Tu jest problem według mnie bo wtedy uważałem to za kompletnie nieprzydatne, a dziś chętnie wykorzystał bym ten fragment wiedzy.
Poznałem tam wielu ludzi. Kilku fajnych zostało do dziś. Z niektórymi miałem okazję popracować nad projektami bądź mam okazję pracować nad nimi aktualnie. Zobaczyłem jak wyglądają inne rzeczy, które nie są związane z programowaniem. Miałem szansę robić fajne rzeczy na kole - włącznie z jeżdżeniem po kraju na inne uczelnie w gościnę do innych kół i tam wspólne zajęcia. Wypady na różne studenckie konferencje czy nawet ich organizowanie.
A dorzucając jeszcze jedno. Gdzieś tu na forum ktoś kiedyś pisał, że programuje ale nie jest po studiach informatycznych. I czuje, że ma braki w typowych podstawach. Koledzy w pracy często rozmawiają o czymś, a on biedny nie ma pojęcia o co chodzi. To chyba najlepiej obrazuje jak ma się studiowanie do niestudiowania.
Hispano-Suiza napisał(a):
Tak to może powiedzieć absolwent filologii polskiej albo innego bezsensownego kierunku typu kulturoznawstwo, administracja, stosunki międzynarodowe, socjologia, europeistyka, filozofia etc.
Tja.
To, że się nie rozumie jakiejś nauki nie oznacza, że jest ona bezsensowna. Akurat filozofowie akurat dają sobie całkiem dobrze radę na rynku pracy, bo ich studia dotyczą głównie umiejętności uniwersalnych - myślenia, syntezy i analizy, skutecznej komunikacji. Gdyby nauczyć ich programować, to byliby na pewno lepszymi programistami niż ta bezmyślna hołota po informatyce powielająca kulty cargo, i uważająca się za elitę z powodu osiąganych zarobków.
A jeśli ktoś jest nieogarnięty, to nawet po informatyce nie ma pracy - takie zjawisko widać zresztą w ostatnich latach nawet na tym forum.