Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorzystała. Nic od paru lat nie irytuje mnie tak bardzo, jak szukanie czegoś w google i przekopanie się przez 5 sztucznie wypozycjonowanych g**no-artykułów, żeby dojść do informacji, których potrzebuję.
Zasadniczą nowością jest to, że pole wyszukiwania to teraz okienko czatu, które zachęca, aby zapytać je o cokolwiek. Co dokładnie potrafi nowy Bing?
https://www.centrumxp.pl/Publikacja/Nowy-Bing-zintegrowany-z-ChatGPT-Potezna-ewolucja-wyszukiwarki-Microsoftu?fbclid=IwAR0BQxLEuspl6UzGO_Bxi3UC2lx3-Hd1hTTz5KuGcSVv_zSXCjOMJwBza2oŻaden początek końca. Po pierwsze to Google przoduje w dziedzinie LLM i pewnie na dniach wypuści swoją wersję i o ChatGPT i Bingu wszyscy zapomną. Po drugie: Google już teraz w wynikach wyszukiwania pokazuje generowane automatycznie odpowiedzi. Razem z wynikami wyszukiwania pojawiają się pytania powiązane, a ich rozwinięcie to już jest sklecona automatycznie odpowiedź. Działa to mniej spektakularnoe od ChatGPT ale to tylko pokazuje, że Google to już ma
Dobry wpis, całkiem trafny (https://www.facebook.com/gdziekogo/).
gdziekogo napisał(a):
Ogłądam z wypiekami na twarzy dramę wokół Twittera i powiem wam, że, jak zwykle, wszyscy [CIACH!] głupoty.
Komentarze w polskim internecie ograniczają się do nieudolnych prób kopiowania oburzenia amerykańskiego establiszmentu. Prym wiodą w tym "popularyzatorzy nauki", których jedyną stycznością z nauką jest tłumaczenie nagłówków z "Science". W oparciu o swoje doświadczenie w biznesie (dokładnie zerowe - nigdy nie prowadzili biznesu) już okrzyknęli twitter trupem.
Dlatego muszę wkroczyć ja i od razu zaznaczyć, że pisząc to jestem na obcym lądzie, bo w tym wypadku, wyjątkowo, mam jako-takie pojęcie o materii rzeczy.
W telegraficznym skrócie branża IT wygląda tak: 20% ludzi robi bez opamiętania kodziaszek, pilnuje serwerów, wymyśla ficzery, a 80% to kadra manadżerska, ludzie o "skillach miękkich" i programiści, którym się nic nie chce.
Jak się pewnie domyślacie, te 20% wykonuje 80% roboty, a to dlatego, że manadżerka w IT jest wyjątkowo rozdęta i w znakomitej większości zbędna. Duża część menadżerów to nieudani programiści, testerzy z d**y na kiju, których ktoś wziął dla okupu i tak już zostali, albo ludzie, którzy zobaczyli, że wystarczy podłapać trochę lingo i można uchodzić za fachowca. W amerykańskich korpo jest też od zajebania lasek, które robią karierę na stękaniu o tym, że kobiety nie mają dostępu do kariery w komputerach, robiąc karierę w komputerach tylko dlatego, że są kobietą.
Dodatkowo manadżerowie mają tę nieprzyjemną właściwość, że ciągle musza podkreślać i uzasadniać swoją niezbędność dla organizacji. Kończy się to masą spotkań o dupie i c****, na które siłą zaciągani są ludzie, którzy mogliby i chcieli w tym czasie pracować. Musicie wiedzieć, że te firmy są zorganizowane w taki sposób, że taki manadżerek nie może wydać 10$ firmowych pieniędzy bez zgody przełożonego, ale może zorganizować godzinne spotkanie, na które przyjdzie dziesięciu wysoce wykwalifikowanych specjalistów, którzy kosztują 100$ na godzinę po to żeby wspomnianą godzinę zmarnować.
Ludzie o "skilach miękkich" - adżajl kołcze, diwersity manadżerowie, social manadżerowie itd itp to pasożyty sensu stricte. Ci bardziej bezczelni oprócz pasożytnictwa zajmują się też szantażem, że podpierdolą firmę do mediów o cośtam, jak ich żądania nie zostaną spełnione.
Programiści, którym się nie chce, to coraz większa grupa. Niestety, nagromadzenie tego menadżerstwa, biurokratyzacja i inne takie sprawiają, że nawet największy wysiłek w korpo to najczęściej para w gwizdek. Spora część programistów zauważa więc, że wypełniając na odczep polecenia przełożonych, albo nawet głośno krzcząc "tak jest!", a potem nie robiąc nic, zarabia się tyle samo, co wtedy gdy dyma się od rana do nocy, a dodatkowo jeszcze jest się chwalonym. Wynika to z faktu, że przełożeni, jak już wspominałem, c**** mają pojecie o robocie, znają się tylko na lansie i podpierdalaniu innych trutni w korporacyjnych gierkach. Przez to ktoś, kto robi rzeczy i natrafia na problemy jest postrzegany przez tych bezmózgów jako "problemmaker", a ktoś kto rzeczy nie robi, ale wykazuje entuzjazm, jako solidny, bezproblemowy pracownik co ma "can do attitude".
I to jest gross pracowników tego typu molochów - jak to mówią w ameryce "łejst of spejs".
Po drugiej stronie barykady stoi brodata, polarowa, w skarpetach frotte, utrzymująca swój fork emacsa, mniejszość. Mniejszość składa się z chłopaków którzy są fascynatami. Pracują dużo i ciężko. Robią to z przyjemnoscią.
Najczęściej dlatego, że mają aspergera.
No jest, jak jest.
W każdym razie jakość produktu jest dużej mierze zależna od proporcji tych dwóch grup. Dokładniej im więcej szyjobrodych tym lepiej.
Złotym podziałem wydaje się być 80% piwniczaków i 20% normalsów, po to by nerdom zapewnić infrastrukture i ogarnąć "biznis sajd".
Wszystko wskazuje na to, że Elon własnie stara się odwrócić zastaną stosunek, a to świadczy o zrozumieniu branży. W połączeniu z hajsem, historią jego firm, fejmem, który już mu sciąga na pokład pierwszorzędnych rozpierdalaczy, wróży to całemu przedsięwzięciu doskonale.
Jakby jeszcze pozwolił pisać rzeczy dłuższe niż te 300 znaków to sam bym się tam przeniósł.
Tymczasem idę się troche poopierdalać, bo już godzine siedzę przed komputerem i moi współpracownicy gotowi pomyśleć, że wziąłem się za robotę.
Android Studio - przez ostatnie 3 miesiące pracowałem nad aplikacją, która aktualnie...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Początek końca Google, który przespał lata swojej dominacji, a konkurencja to wykorz...
Ciekawe kiedy ChatGpt nauczy sie pozycjonować? :)