@Marooned:
@cyriel:
Ja przeżyłem już z kilkadziesiąt świadomych snów. Nawet nie za wiele ćwiczyłem -- mam chyba do tego jakieś naturalne predyspozycje. Zdziwiłem się gdy usłyszałem kiedyś, że kilkadziesiąt procent ludzi w ciągu całego swojego życia nie przeżywa ani jednego świadomego snu (!).
To, co mówi Deti, rzeczywiście nie jest w ogólności prawdą. Istnieje gama ludzi, którzy odczuwają sny tak, że w ogóle nie kontrolują w nich samych siebie. Mówię tu o normalnych snach, nie o świadomych. Podejrzewam, że w świadomych snach niektórzy ludzie mogą mieć podobne ograniczenia, tj. mogą nie być w stanie tym wszystkim za bardzo sterować.
Ja zawsze miałem sny, na które wpływałem. W świadomych snach, po pewnym czasie nauczyłem się manipulować światem snu. Latanie np. nie jest takie trudne, choć w niektórych przypadkach mam z tym problemy. Mi pomaga oglądanie rozmaitych filmów. Interesowałem się lotnictwem wojskowym, widziałem więc kilka filmików z odrzutowców lecących z prędkością naddźwiękową stosunkowo nad ziemią. Jakoś potem nauczyłem się bardzo szybko latać, choć to wychodziło tylko w niektórych snach (niekoniecznie świadomych). Parę lat temu, jak miałem ostatni koszmar będący jednocześnie świadomym snem, atakowały mnie jakieś potwory (?) i gdy się skapnąłem, że śnię, dałem radę jakby wmontować jednego w ścianę siłą umysłu. W zeszłym roku miałem bardzo złożony świadomy sen, z kilkoma fałszywymi przebudzeniami (mam gdzieś notatki z niego, ale nie przy sobie) i udało mi się w nim zmodyfikować... grawitację, lol. Śniło mi się, że jechałem na jakichś rolkach (?) po czymś w rodzaju supernowoczesnego toru dla rollercoastera. Zachciało mi się wyskoczyć. Poczekałem, aż tor będzie opadał, a potem się wznosił. Na spadku zwiększyłem grawitację, na wznoszeniu zmniejszyłem i wyleciałem w powietrze :D. Mimo że to był jeden z lepszych świadomych snów, miałem problemy z lataniem, bardzo wolno "reagowałem na stery" i chyba nie zdążyłem wyprowadzić -- i miałem fałszywe przebudzenie.
Ten sen miałem krótko po obejrzeniu "Incepcji". To był zdecydowany rekord jeśli chodzi o liczbę fałszywych przebudzeń. Polecam obejrzeć sobie ten film, kto jeszcze tego nie zrobił. Samo to może zwiększyć szansę na świadomy sen -- w podobny sposób jak samo czytanie o czymś takim. Przy okazji: warstwy snów z "Incepcji" są fajne, ale w rzeczywistości fałszywe przebudzenie wygląda inaczej. To nie jest stos, przynajmniej ja nie mam tak, że we śnie kładę się spać i zasypiam w kolejny sen. Po prostu jeden sen się kończy, "budzimy się", a tak naprawdę lecimy dalej z zupełnie nowym snem.
Jeśli chodzi o metody uzyskiwania świadomego snu, to u mnie chyba najlepiej działa zauważanie podejrzanych rzeczy. Np. powtarzających się scen lub dziwnego wystroju wnętrz.
Prawie w ogóle nie udaje mi się technika stopniowego wprowadzania się w stan snu, gdzie utrata świadomości w ogóle nie występuje. Wyszło mi to dopiero jakieś dwa miesiące temu, gdy akurat nie mogłem zasnąć. Dziwne uczucie, w sumie dość bliskie paraliżowi sennemu. Czułem, że śnię i że mam już to "unieruchomienie" (choć byłem przekonany, że mogę się całkowicie obudzić jeśli zechcę), ale nie generowały mi się w głowie żadne obrazy. Dosłownie próbowałem wygenerować sobie jakikolwiek obraz graficzny. Jakoś tam mi się udało odtworzyć... własną łazienkę. Mam tam spore okno, a cała łazienka jest pokryta specyficznymi, wypolerowanymi kafelkami. Pamiętam, że patrzyłem na kafelki naprzeciwko okna i zachwycałem się widocznym w nich odbiciem okna i świata zewnętrznego. Potem wyleciałem sobie przez to okno (w świadomym śnie mogę przeważnie przenikać przez ściany jeśli zechcę) i okazało się, że cały mój dom był częścią jakiegoś cholernie wysokiego kompleksu niby-budynków, ale od pewnej wysokości było to jakby niedorenderowane, szare. Taki mockup, może dla obniżenia zapotrzebowania pamięciowego ;).
W tymże śnie zaliczyłem fałszywe przebudzenie, a następnie wypróbowałem technikę patrzenia na tekst i zegar. Nie użyłem tego by poznać, że śnię. Raczej wiedziałem, że nadal śnię, więc szukałem jakiegoś tekstu i zegara (nie pamiętam, czy elektronicznego, czy wskazówkowego) by to potwierdzić. I tekst faktycznie się zmieniał gdy na jego patrzyłem, godzina na zegarze też.
Słuchajcie, jak chcecie z tym poeksperymentować, polecam się zaopatrzyć w preparat MZB firmy Olimp -- suplement diety. To takie minerały i witaminy. Efekt uboczny, sprawdzony na kilku osobach, jest taki, że gdy weźmie się to przed snem (np. pół godziny przed), to ZAWSZE "coś się przyśni". Tj. wyżarłem tego już ze 100 kapsułek, jak nie więcej, i nie zdarzyło mi się, bym po tym NIE pamiętał snu. Pytałem się paru znajomych co to brali i mieli podobnie. MZB nie gwarantuje świadomego snu, ale wygląda na to, że u wielu ludzi gwarantuje głęboki sen, pamiętany po przebudzeniu -- i dający przy okazji bardzo dobry wypoczynek. Zawsze coś.
edit: No i samo przypominanie sobie snów. To też jest krok na drodze ku częstszym świadomym snom. Wydaje mi się, że MZB (lub coś podobnego) może tu pomóc. Choć ja już od małego, zupełnie na sucho, lubiłem przypominać sobie sny. To chyba jedyna technika, którą w naturalny sposób często powtarzałem. Być może tak, że LD "same" zaczęły mi wychodzić sprawił, że nigdy nie miałem problemów z ich utrzymaniem. Ponoć niektórzy jak przygotowują się tygodniami lub miesiącami do uzyskania świadomego snu, w chwili uzyskania świadomości tak się stresują (że to już, wreszcie, po tylu dniach!), że szybko się budzą. Ja tego nie mam, choć gdy zacznę jakoś kosmicznie manipulować światem snu, to sen się "rozpada" i dochodzi do wybudzenia. W jednym przypadku, w tym śnie z wieloma fałszywymi przebudzeniami, miałem ogromne problemy z powiedzeniem komuś we śnie, że "to jest sen". Mogłem o tym pomyśleć, a gdy chciałem to powiedzieć, miałem jakby sklejone usta. Im mocniej starałem się to powiedzieć, tym sen stawał się płytszy i się wybudzałem -- nie wiem czy naprawdę nie otwierałem wtedy gęby. Dziwna sprawa, tylko raz tak miałem. O innych rzeczach mogłem we śnie mówić, a o tej -- nie.
I jeszcze odnośnie tego, że w świadomym śnie (przynajmniej tak lamerskim jak mój -- przy braku formalnego treningu) nie myślimy dokładnie tak jak na jawie. Czytałem kiedyś, że każdą twarz, jaką widzimy we śnie, widzieliśmy już wcześniej w realu. Choćby przez chwilę, na ulicy, w tłumie osób -- ale widzieliśmy. W jednej z "warstw" (z braku lepszego określenia) tego snu co miałem po "Incepcji", gadałem z jakąś dziewczyną (yuck!) i przypomniałem sobie o tych twarzach. Zapytałem się jej -- wiedząc, że pytam się własnej podświadomości -- skąd ją znam, bo ni cholery nie mogę sobie przypomnieć sytuacji, w której ją widziałem. A niby musiałem widzieć. Podała jakieś wyjaśnienie, że kiedyś, na uczelni, oddawała mój indeks czy coś. Wtedy, we śnie, "przypomniałem sobie" tę sytuację. Po przebudzeniu uznałem, że to bzdury. Nie miałem takiej dziewczyny w grupie i praktycznie na 100% nic takiego nigdy się nie wydarzyło. Tak czy siak, w świadomym śnie dość często myśli mi się... przyciężkawo. Chciałoby się rzec: ospale.