Mam taką zagwozdkę, jeśli chodzi o Androida, który ma większość smartfonów i tabletów.
Co więcej, wydaje mi się, że jak się postawi obok siebie największy tablet i najmniejszy netbook, to oba urządzenia będą mieć ekran podobnej wielkości, a w większości przypadków ten pierwszy będzie mieć Android, a ten drugi Windows.
Ja "wychowałem się" na Windows, teraz mam Linux (przerabiałem Ubuntu, Debian, Red Hat, Knoppix), bawiłem się też MacOS, OS/2. Wszystkie wymienione systemy mają jedną wspólną cechę: Pełna wielozadaniowość, aplikacje uruchamiane są w oknach, które w wielu przypadkach można przemieszczać i zmieniać wielkość, minimalizować i maksymalizować. Jest to filozofia wymyślona ponad 30 lat temu przez Apple, a Microsoft do pierwszej wersji Windows ją skopiował (początkowo nie udało mu się zrobić nakładających się okien, one pojawiły się dopiero w wersji 2.0) i ponoć miał problemy prawne z tego powodu.
Mam wrażenie, że Google uznał, że czas wymyślić nową filozofię, którą wprowadził, wraz z pierwszą wersją Android. Jej różnice, w stosunku do tej filozofii Apple, to:
- Coś pomiędzy jednozadaniowością a wielozadaniowością (można uruchomić wiele aplikacji naraz, ale w jednym czasie działa w pełni tylko jedna z nich, np. nie ma możliwości puszczenia filmiku z YouTube i przywołania innej aplikacji słuchając cały czas dźwięku z filmu).
- Brak możliwości umieszczenia kilku aplikacji obok siebie (wprawdzie jest "podzielony ekran", ale działa tylko w niektórych smartfonach i nie ze wszystkimi aplikacjami, a do tego do pozostałej połówki nie można wybrać aplikacji z listy zminimalizowanych, tylko pokazują się ikony wszystkich).
- Jest większy nacisk na uruchamianie aplikacji i pozostawienie uruchomionej niż na zamykanie w momencie, w którym nie jest ona potrzebna (nie ma przycisku "X" na wierzchu, a żeby zamknąć, trzeba wejść na listę aplikacji i tam dopiero ją zamknąć).
Ja zauważyłem, że w wielu przypadkach przy wykonywaniu tej samej czynności na komputerze i na smartfonie, tą samą czynność na smartfonie wykonuje się trudniej i to nie dlatego, że smartfon ma mniejszy ekran. Przede wszystkim dlatego, że Google wymyślił, że w jednym czasie można wyświetlić jedną aplikację naraz i choćby przepisanie lub przeniesienie krótkiego tekstu z miejsca na miejsce (gdy nie ma możliwości zaznaczenia i skopiowania źródłowego) wymaga dużo klikania. Na komputerze wyświetlam obie aplikacje obok siebie i przepisuję.
Podsumowując, moim zdaniem filozofia Google jest trudniejsza niż filozofia Apple. Czy inni też się z tym zgodzą? Czy skoro Google wymyślił nową filozofię, nowszą od tej Apple, to czy jest ona obiektywnie lepsza? Czy filozofia Apple ma jakieś wady, których ja nie dostrzegam, a filozofia Google je eliminuje? Czy to właśnie dlatego, że najpierw poznałem filozofię Apple, a później filozofię Google sprawia, że nie umiem się przestawić? Smartfon to tak naprawdę mały komputerek, nie mam tabletu, ale zakładam, że w tablecie z Androidem będzie tak samo, bo tu Android i tu Android, tylko ekran jest większy.
Czy gdybym urodził się nie wcześniej niż 15 lat temu i wychował się na Androidzie, a później poznał Windows czy Linux, to czy odczucia byłyby podobne, czy dokładnie odwrotnie?