Taki tylko komentarz odnośnie prywatnych szkół. Prywatyzacja != płatne szkoły. Nic nie stoi na przeszkodzie aby szkoła była publiczna, a była prowadzona przez podmiot prywatny/fundację/stowarzyszenie. W sumie takie rzeczy już teraz się dzieją - na przykład swoje szkoły prowadzi nie kto inny jak ZNP, co jest dla mnie w ogóle śmieszne, że walczą o prawa, których w swoich szkołach nie stosują (w szkołach ZNP nie obowiązuje karta nauczyciela, a przynajmniej nie obowiązywała jakiś czas temu).
Jak już pisałem do szkoły publicznej prowadzonej przez fundację chodzi również moja córka. Była to szkoła rejonowa, której "nie opłacało się prowadzić", bo zazwyczaj była 1 klasa z 15-20 osobami w roczniku. Szkoła została przejęta przez fundację, nadal jest w 100% darmowa. Okazało się, że pieniędzy starcza nie tylko na standardowy program, ale też na zajęcia dodatkowe. CODZIENNIE w ofercie jest KILKA kół zainteresowań i dziecko samo wybiera na jakie chce chodzić. Przykładowo moja córka w szkole spędza 8h bo odbieramy ją dopiero o 16, więc poza piątkiem chyba każdego dnia ma 1 lub 2 koła (w piątki w szkole jest chill-out ;-) ). Tym sposobem chodzi na dodatkowy angielski (dodatkowo 3 w normalnym planie), niemiecki, włoski, eksperymenty fizyczno-chemiczne, informatykę i kucyki. Co ważne zajęcia są prowadzone na tyle fajnie, że córka sam chce się zapisywać na wszystko co popadnie. W szkole jest ogród prowadzony przez uczniów (jako rodzice się złożyliśmy na nasadzenia + "w czynie społecznym" przygotowaliśmy grządki i takie tam. Są co jakiś czas organizowane festyny, grille był nawet bieg dla rodziców + okolicznej społeczności. Szkoła też aktywnie zdobywa fundusze europejskie na różne działania społeczne - np. chodziłem z córką na zajęcia z robotyki.
Ogólnie efekty są takie, że odbierając dziecko ze szkoły o 16 mam już "załatwione" wszelkie dodatkowe zajęcia praktycznie za darmo (tylko kucyki są płatne chyba 5zł miesięcznie) i możemy spędzić czas rodzinnie. Moja córka (jest w pierwszej klasie) posługuje się angielskim na tyle, że można z nią odbyć prosty dialog pełnymi zdaniami.
W zeszłym roku w szkole po raz pierwszy od dawna zabrakło miejsc. W tym roku uruchamiają 2 pierwsze klasy, w tym jedną sportową... o profilu szachowym dla dzieci uzdolnionych matematycznie. Nawet nauczyciele nie mają tam podobno źle, bo co prawda pracują więcej niż na karcie nauczyciela, ale mają normalne pensje z tego.
Dlatego właśnie jak ktoś sprowadza temat edukacji do zarobków nauczycieli to mnie tylko pusty śmiech ogarnia. Jesteśmy w Polsce, więc pieniądze zawsze są problemem, ale póki będzie funkcjonowała szkoła w oparciu o kartę nauczyciela, to ile byśmy nie wpompowali to zawsze będzie za mało. Karta nauczyciela służy tylko tym nauczycielom, którzy mają już naście lat w zawodzie i chcą odbębnić jak najszybciej swoje godziny, a potem dorobić na korkach czy innej działalności, zupełnie natomiast nie wspiera jakości nauczania.
Chciałbym aby w przyszłości większość szkół wyglądała tak jak ta, którą opisałem - jak widać wcale nie musi to kosztować więcej, niż kosztuje obecnie, bo ta szkoła "się nie opłacała" i miała być zlikwidowana. Jeśli nawet w takim systemie daje się zrobić coś tak fajnego, to pomyślcie jakby to mogło wyglądać, gdyby system wspierał fajne inicjatywy.