Rekrutacyjne WTF jakie Was spotkały

4

Lekki wtf - pierwsza rozmowa z hrami i informacja o trzech etapach - myślę sobie spoko, trochę dużo ale jeszcze dramatu nie ma. Przeszedłem do trzeciego etapu - i dowiaduje się że jeszcze kolejne trzy etapy mnie czekają.

Jakbym wiedział że mnie chcą tak przeczołgać to na samym początku bym zrezygnował zamiast się bawić a teraz wchodzi sunk cost fallacy no i czekam na kolejne etapy xD

11

Gadam sobie na rozmowie wstępnej z HR około godziny, i tak na sam koniec postanowiła mi powiedzieć, że jak się przejdzie przez 3 etapy rekrutacji do nich to trzeba przejść jeszcze kolejne 4 etapy w rekrutacji do projektu u klienta dla którego oni szukają pracownika. NO JPRDL.

0
Escanor16 napisał(a):

Gadam sobie na rozmowie wstępnej z HR około godziny, i tak na sam koniec postanowiła mi powiedzieć, że jak się przejdzie przez 3 etapy rekrutacji do nich to trzeba przejść jeszcze kolejne 4 etapy w rekrutacji do projektu u klienta dla którego oni szukają pracownika. NO JPRDL.

O widzisz, a ja dziś 30min rozmawiałem z rekrutkerką, która szuka ludzi do zespołu dla Santandera. Podobno jest tylko jeden etap, jedna rozmowa około godziny. Ciekawe... Na jedną rozmowę to chętnie pójdę ale na 7 etapów to nie wiem czy by mi się chciało. Prędzej bym szukał pracy w innym zawodzie.

11

Jeszcze z drugiej strony. Na pytanie "Co to jest adres MAC i adres IP" kandydat odpowiedział: "Adres Mac jest na macbookach a IP na windowsach". Rozmowa na SOC L1. Gniję do dzisiaj.

1

A co jest na Linuxach?

3
opiszon napisał(a):

A co jest na Linuxach?

Open source i copyleft.

14

Ogłoszenie o pracy jako nauczyciel w technikum przedmiotów związanych z programowaniem, mam trochę doświadczenia ze studentami wiec wysłałam cv, odezwali się.
Najpierw zaproponowali pewną stawkę za godzinę i przedmioty do wyboru (teraz zajrzałam do tego ogłoszenia, podali mi w rozmowie stawkę mniejszą niż górne widełki)
Jak poszłam tam negocjować to lista dostępnych przedmiotów się skurczyła , nie było już tych najłatwiejszych w prowadzeniu (jak bazy danych) i część to były przedmioty z inną stawką (mniejszą od dolnych widełek z ogłoszenia).
Rodzaj umowy tylko UoP czego nie lubię
No ale dałam im szansę, powiedziałam co mnie interesuje , kiedy mam czas i niech przygotują propozycję
W mailu niejasne tłumaczenia że z powodu dużej ilości absencji (ciekawe dlaczego?) zapisują w umowie coś o nazwie premia frekwencyjna, tzn. w umowie jest kwota będąca 70% tej o której wcześniej była mowa + premia w wypadku nie przekroczenia dozwolonej liczby nieobecności w danym miesiącu.
Normanie jak McDonald's. Czyli jak dać UoP bez korzyści wynikających z UoP. Co ciekawe określenie jakie warunki powinny być spełnione dla otrzymania tej premii frekwencyjnej było w ich wewnętrznym regulaminie, czyli dokumencie ,który może się zmienić bez mojej wiedzy i zgody. No całkiem jak kredyt frankowy ;)
Pensja stała w każdym miesiącu mimo że raz przecież jest więcej tygodni a raz mniej, ale według jakiś przeliczeń im się to uśredniało
Nawalili dodatkowo godzin tyle ze dla nauczyciela, który ma uprawnienia byłoby ponad etat. Odpisałam że takie warunki to nie. Dyrektorka zadzwoniła i zaczęła ściemniać, w końcu stanęło na 2 dniach i że podeślą mi tą umowę wersji jaką miałabym podpisać.
Umowa na 0.25 etatu z taką kwotą, że przy całym etacie byłaby poniżej minimalnej
Nadal jest ten dyskusyjny punkt "Premia frekwencyjna przysługuje Pracownikowi na zasadach określonych w Regulaminie wynagradzania."
No ale idę tam dzisiaj i po braniu mnie pod włos opowiadaniem o tym że chłopców trzeba ostro trzymać bo na lekcjach grają a tak w ogóle to są geniusze co się potrafią włamywać ze szkolnej sieci na swój domowy komputer ;) sekretarka podała mi świstek do podpisu i kategorycznym toner próbowała ode mnie wydobyć pesel i inne dane.
Patrzę a tam o kilka stówek mniej a przypominam ze kwota i tak była mała
No coś takiego to pierwszy raz mnie spotkało, różne akcje widziałam ale tak bezczelnej to nie.
Negocjujesz umowę a facetka próbuje dać do podpisania inną.
Powiedziałam że nie, sekretarka poleciła po dyrektorkę, obie zero zdziwienia sytuacja co nasuwa podejrzenie ze innych potraktowały podobnie. Zero przeprosin tylko jakieś ściemnianie że to uwagi że w grudniu święta są (pewnie jakieś nowe skoro wcześniej nie wiedziała). Powiedziałam że to jest przegięcie i se poszłam
PS. Jakby się ktoś pytał co to za szkoła to ja nic nie mówię oczywiście
Co Było Do Udowodnienia ;)

0

Boje się znowu odpisać :)

job2.jpg

0

kontraktornia na J

  • pierwszy raz trzeba było się legitymować
  • rozmowa taka wstępna, o wszystkim i o niczym - techniczna z klientem za parę dni
  • klient nie może - no to przekładamy na kolejny tydzień

jak zapewne się domyślacie kolejny tydzień jeszcze nie nadszedł 😀
i nie wiadomo czy nadejdzie

ogólnie cisza, aż w uszach dzwoni, zero odpowiedzi, kontaktu itd.

różnie w życiu bywało, a to w trakcie rekrutacji zamykano pozycję, a to brano kogoś z wewnątrz itd - ale miałem tak, że byłem poinformowany, nawet na LI, że to nieaktualne

0

Aplikuję sobie do Adobe, a tam pytanie czy numer telefonu który podaję jest służbowy

Screenshot_20240926_191101_Chrome.jpg

0

nowa moda w lokalnych firmach żeby na okres próbny(3msc) zatrudniać za 50-70% stawki.
podobno robi sie powoli z tego standard?o_O wtf

6

Firma zaczynająca się na "Lea" z czarno-niebieską stylistyką umiejscowiona niedaleko warszawy daje link do testu na 2h który wymaga posiadania odpalonej kamery oraz mikrofonu w czasie działania testu żeby sprawdzić czy nie oszukujecie. W czasie testu można używać tylko docsów i zero gpt/copilota czy nawet stacka. Dodatkowo mówią że to test na godzinę i wymieniają jakieś czasy ukończenia koło godziny pomimo tego że na samej stronie średnia ukończenia ich testu to 1.5h. Poinformowałem rekrutera że nie mówił o tej kamerze podczas testu i że nie zamierzam go robić na co on uniósł się jak balon meteorologiczny że go nie zrobiłem i że inni kandydaci robią a tak w ogóle to strona tylko robi screeny a nie nagrywa (bardzo mocno było widać zdenerwowanie pomimo że to wiadomość na LI była xD). Ja tylko odpisałem że dzięki ale nie będę udostępniać swojego wizerunku losowej stronie w internecie i papa.

No nie wiem, coraz dziwniejsze te rekrutacje są xD

EDIT strona to testdome, możecie sobie poczytać jak tam szczują na kandydatów byleby sprzedać swój produkt.

0

Odbieram telefon, a tam automat. Mówi, że jest z firmy jakiejś i złożyłem CV i zapraszają do udziału w kolejnym etapie rekrutacji i że miałbym ich dodać do Whatsappa 🤡

Mam nadzieję, że to scam, bo jeśli naprawdę firmy tak działają, to już naprawdę koniec eldorado. Traktowanie bez szacunku kandydata.

Z drugiej strony czasem było tak, że podałem telefon jakiejś HRówie i więcej się nie odezwała. Może tak działają te scamy? Fałszywe HRki?

7

DualEntry, wszystko się zgadzało, widełki, technologie, a nawet ta uwaga „we use Postgres until it breaks”, ale mogliście po prostu napisać „mamy toksycznego CEO”:
07ED5B29-0971-4405-A69B-EA2C4D3ACC86.jpeg

3
ArchitektSpaghetti napisał(a):

DualEntry, wszystko się zgadzało, widełki, technologie, a nawet ta uwaga „we use Postgres until it breaks”, ale mogliście po prostu napisać „mamy toksycznego CEO”:
07ED5B29-0971-4405-A69B-EA2C4D3ACC86.jpeg

Z tego samego ogłoszenia:screenshot-20240930191644.png

0

Przecież to jest jakiś start-up. Kto normalny pójdzie do start-upu w weekendy pracować :D ?

O ku***

screenshot-20240930220452.png

13

Oj sporo było patologicznych sytuacji, najwięcej w tym roku, bo rekruterzy teraz często czują się mocniejsi od devów, którzy wpadli w kłopoty, i częściej uzewnętrzniają potrzeby dowartościowania się. Ale w poprzednich latach też bywało ciekawie. Podrzucam kilka sytuacji, które zapadły mi w pamięć.

  1. (2024) Januszex z Krakowa, sklepy internetowe, stanowisko frontend developera. Opinie nie za ciekawe, ale to nie są czasy, żeby na wejściu wybrzydzać. Ich ogłoszenie było o tyle ciekawe, że od razu podali konkretną kwotę (nie przedział). Mimo to w formularzu rekrutacyjnym zażyczyli sobie podanie oczekiwanego wynagrodzenia, więc podałem dokładnię tę kwotę, którą oni podali w ogłoszeniu. Pierwszy etap, czyli rozmowa o niczym - HR'ówa na wejściu pyta, czy mogę zejść ze stawki (tej, którą sami podali w ogłoszeniu jako oferowaną XD), po czym wyraźnie znudzona swoją rolą zadaje pytania, na które odpowiadając de facto referuję swoje CV i ich ofertę pracy. Jazda zaczęła się jednak na drugim etapie, czyli rozmowie technicznej - rekrutujący mnie programista zamiast normalnie rozmawiać praktycznie się na mnie rzucał z agresją przez ekran monitora, gdy czegoś nie zrozumiał, przerastało go albo nie pasowało do jego koncepcji. Co chwilę przerywał docinkami w stylu "nie wiem, skąd masz takie informacje", "mieszasz pojęcia", itp. W końcu stwierdziłem, że mam już dość jego zachowania, więc na niektóre pytania celowo odpowiedziałem, że nie wiem, bo nie chciało mi się znosić humorów jakiegoś zakompleksionego deva bez kultury. Na koniec chyba się zorientował, że przekroczył granice, bo próbował mi sprzedać, że ta rozmowa miała na celu przede wszystkim sprawdzenie reakcji na stres 😅 .
  2. (2024) SH z Krakowa założony przez pewną niemiecką firmę z branży spożywczej, przez cały proces rekrutacyjny byłem zapewniany o bardzo pozytywnym nastawieniu decydentów do mojej osoby, że podoba im się moje doświadczenie i umiejętności. Kluczowym momentem rekrutacji była godzinna rozmowa z sześcioma osobami z centrali technologicznej z Niemiec. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. W końcu okazało się, że cała ta rekrutacja to była jedna wielka farsa, bo od początku mieli człowieka do przeniesienia z wewnątrz firmy na to stanowisko. Trudno mi zrozumieć, po co w takiej sytuacji marnować czas swój i swoich pracowników. Jako ciekawostkę dodam, że jak wysłałem jeszcze kiedyś CV na podobne stanowiska w tej firmie, to pozytywne nastawienie, o którym mnie tak przekonywano, chyba już nie występowało, bo odrzucano mnie tylko generycznym mailem.
  3. (2024) Korpo - oddział w Krakowie, tutaj po prostu polecieli po bandzie i do dziś mi chodzi po głowie absurdalność feedbacka, który otrzymałem. Otrzymałem zaproszenie do rekrutacji na LinkedIn, w ogłoszeniu cała litania technologii wymaganych. Rekruterka jak to zwykle twierdziła, że bardzo podoba się jej profil, a po rozmowie HR'owej "z przyjemnością" zarekomendowała mnie do rozmowy "technicznej". Rozmowa ta była w zasadzie rozmową o doświadczeniach. W pewnym momencie rekruter poprosił, abym coś tam opowiedział koniecznie używając jak największej liczby pojęć technicznych. Tak też zrobiłem. Druga osoba (managerka) zadawała mi pytania, jednocześnie bezczelnie żartując sobie z kimś poza kadrem. Wtedy na chwilkę się przycinałem, czy tam też zdarzyło mi się zająknąć, bo nie wiedziałem, czy w ogóle jestem słuchany. Parę razy więc zdarzyło mi się przebudowywać tok myślenia podczas rozmowy, żeby jakoś zainteresować tym, co mówię. Widać było, że nie zawsze mnie rozumieli, kiedy to widziałem, starałem się doprecyzowywać, ale też trudno mi jest wyjaśnić komuś wątpliwości, skoro o nich nie powie. Po tej rozmowie dostałem feedback, że oprócz tradycyjnego wyboru kandydata z większym doświadczeniem w korpo zostałem odrzucony, ponieważ "sprawiałem wrażenie niepewnego" (chodziło o te zająknięcia wynikające z braku zainteresowania managerki), "używam zbyt długich zdań" oraz " zbyt technicznego języka" (na rozmowie technicznej i na życzenie rekrutera) i w związku z tym byłyby ze mną "problemy komunikacyjne" (zamiast powiedzieć, że się czegoś nie zrozumiało - i kto tu ma problemy z komunikacją?), a w ogóle to wpisałem za dużo technologii w CV (tak jakby to była moja wina, że w webdevie używa się różnych języków/bibliotek do różnych rzeczy, już pomijając, że w ofercie oczekiwali znacznie więcej). Po tym, co wtedy dostałem, stwierdziłem, że lepiej już chyba nie dostawać żadnych feedbacków, niż takie bzdury.
  4. (2024) rekrutacja do jakiejś firmy zagranicznej, generalnie sama firma tutaj nie jest ważna, a bardziej rekruterka, która złapała mnie na LinkedIn. Zgodziłem się na udział w rekrutacji, w ramach której miała być rozmowa z managerem projektu. Okazało się, że nic takiego nie było, a zamiast tego leetcode do zrobienia. No trudno, zrobiłem, co mogłem, poszło kiepsko, nie drążyłem tematu. No i wtedy się zaczęło, bo jakimś cudem ta firma zgubiła mój wynik z testu. Rekruterka do mnie z pretensjami, czemu nie zrobiłem testu. I tak co tydzień-dwa musiałem się przed nią tłumaczyć, że zrobiłem go dawno, przedyktowałem jej nawet treść zadania i moją propozycję rozwiązania, stwierdzając, że dla mnie temat jest zamknięty XD. Widać było, że robi się coraz bardziej zła, bo widocznie już sobie policzyła wysokość prowizji, a tu takie rozczarowanie, więc zaczęła się wyładowywać na mnie. Moja cierpliwość skończyła się po 3 miesiącach tego stalkingu, kiedy zablokowałem jej numer. Po bilingach wiem, że jeszcze parę razy się dobijała.
  5. (2024) taka bardziej ciekawostka, najszybszy odrzut kandydatury w mojej historii - 2 minuty od wysłania CV poinformowano mnie generycznym mailem, że po "głębokiej analizie moich dokumentów aplikacyjnych i ich porównaniu z innymi kandydatami zdecydowano się na kontynuację procesu z osobami bardziej pasującymi do tej roli" (był to mój core stack, ale to już tam pół biedy, mogli temu botowi chociaż ustawić pół godziny opóźnienia w rzucaniu mailami, bo głupio to wygląda, jak się pisze w autoresponderze po 2 min o "głębokiej analizie" XD).
  6. (2020-2022) polski SH z Warszawy, po półtora roku odezwali się, że "co prawda minęło TROCHĘ czasu, ale chcieliby porozmawiać o współpracy". Po odebraniu ode mnie danych osobowych pod umowę kontakt całkowicie zamarł. Jeśli to był scam, to wyjątkowo głupi, bo po co im było się ujawniać z twarzami na kamerkach. Ale kto wie, może już ktoś sobie wziął kredyt na mój PESEL i nazwisko 😛 .
  7. (2022) chińskie korpo w Katowicach, rekruterka umawia się na rozmowę wstępną (to dość ważne w całej historii), ja załatwiam na to specjalnie przepustkę z pracy (wtedy pracowałem w wyjątkowo okrutnym państwowym kołchozie, gdzie wyjście godzinę wcześniej z pracy wymagało trzech zatwierdzeń i osobnego pozwolenia na odpracowanie) i w godzinie umówionej rozmowy dowiaduję się, że się rozchorowała. Na ten moment wykazuję zrozumienie, bo w życiu różnie bywa. Następnego dnia rekruterka prosi o zaproponowanie nowego terminu spotkania, co też robię. Niedługo potem pisze mi, że właśnie zawarli współpracę z innym kandydatem i już nie są zainteresowani. Wtedy zrozumiałem, że ta rzekoma choroba była zwykłą wymówką - dali sobie czas na dogranie wszystkiego z tamtą osobą, mnie zwodzili jako rezerwę. Tylko się przez to w robocie nabiegałem za zatwierdzeniami.
  8. (2021) firma kreatywna z Katowic, szef umawia się na rozmowę rekrutacyjną, a potem na nią nie przychodzi, kontakt całkowicie się urywa, zero informacji. Ale to przecież kandydaci są tacy źli, że olewają rekruterów. W tym wypadku zmarnowałem dzień urlopu, bo się mi wcisnął w środek dnia, a państwowy kołchoz takich rzeczy jak praca zdalna czy elastyczne godziny nie uznawał nawet w środku pandemii.
  9. (2024) świeżutka sprawa, wczorajsza rozmowa HR z ukraińską firmą z oddziałem w Polsce. W sumie nic ciekawego, normalna rozmowa bez żadnych negatywnych wrażeń, natomiast z perspektywy czasu żenujące było dla mnie to, że to było w zasadzie powtórzenie rzeczy z CV lub powiedzianych już wcześniej przez LinkedIn plus pół godziny opowiadania o projekcie z ich strony, a na koniec i tak mnie odrzucono jako nieodpowiedniego do tej roli. Pytanie tylko, czemu nie zrobiono tego od razu, skoro ta rozmowa naprawdę nie wniosła niczego nowego, a poza co miałbym zrobić, żeby nie być nieodpowiednim kandydatem na główny stos technologiczny i specjalizację xD.
  10. (2022) zabawna sytuacja z czasów, kiedy jeszcze w IT była jakaś praca, a nie tylko fejkowe oferty. Dwie małe firmy ze Śląska, położone nawet w sąsiednich miastach, każda daje zadanie rekrutacyjne (jedno na fullstacka, drugie na backend, ale oba w zasadzie CRUDem zajeżdżające). W tej na fullstacka oceniono, że mam super uporządkowany kod, bardzo dobre praktyki, z dbałością o szczegóły, napracowanie docenione, ogólnie bardzo pozytywny feedback na temat jakości kodu. Natomiast w tej na backend przyłożyłem się nawet bardziej, dopracowałem detale, ale bez przekombinowywania - i stwierdzono, że piszę niezrozumiałe spaghetti i nie mam żadnych praktyk XD. Jak po latach porównywałem kod obu zadań rekrutacyjnych, to jakościowo nie było większej różnicy, i nawet wyglądały bardzo podobnie, ten backendowy był ciut lepszy. No a jednak różnice diametralnie różne.

Jak mi się coś jeszcze przypomni, to dopiszę. Ale serio, normalnych rekrutacji, takich żeby nie było po nich poczucia zażenowania albo wkurzenia, było i jest mniej niż tych, po których się krew gotuje.

12

Z ogłoszenia o pracę:

Good programming experience in at least one compiled language (e.g. C, C++, Java, Javascript) and familiarity with functional languages like Python

od razu widać że wiedzą o co chodzi...

5

przychodzę na rozmowę techniczną mówię dzień dobry podaję imię i nazwisko i mówię ze byłam umówiona
"to przejdziemy do innego pokoju"
Pan Anonim na początek tej rozmowy pyta dlaczego PHP skoro mojego cv widzi że pisałam głównie w C.
No i to jest ten WTF i to duży
Z mojego CV wcale to nie wynika. Owszem w poprzednim miejscu pracy mam projekt w C, ale w tym najdostatniejszym miejscu pracy stoi jak byk PHP, A usłyszałam "tylko jeden projekt w PHP" PHP jest porozrzucane po całości tego cv w różnych projektach, nie tylko pisanych przeze mnie ale i konfigurowanie open-source'owych systemów. Natomiast jeśli ktoś by szukał w jakim innym języku pisałam programy raczej Delphi w tym cv króluje :)
kurcze jak ktoś chce psa uderzyć to kij znajdzie, ale im się nawet nie chciało dobrze poszukać.
Skoro szukam B2B a nie UoP to może chłopaki mogliby powiedzieć szefowi że jakiegoś kandydata odrzucają z góry bo tak, nie będąc oskarżonym o szowinizm i ageizm?

4
tefu napisał(a):
Escanor16 napisał(a):

Gadam sobie na rozmowie wstępnej z HR około godziny, i tak na sam koniec postanowiła mi powiedzieć, że jak się przejdzie przez 3 etapy rekrutacji do nich to trzeba przejść jeszcze kolejne 4 etapy w rekrutacji do projektu u klienta dla którego oni szukają pracownika. NO JPRDL.

O widzisz, a ja dziś 30min rozmawiałem z rekrutkerką, która szuka ludzi do zespołu dla Santandera. Podobno jest tylko jeden etap, jedna rozmowa około godziny. Ciekawe... Na jedną rozmowę to chętnie pójdę ale na 7 etapów to nie wiem czy by mi się chciało. Prędzej bym szukał pracy w innym zawodzie.

Po rozmowie z Panią Rekruterką dostałem mail, że nie przeszedłem do kolejnego etapu, ponieważ mam za krótkie doświadczenie. W sumie 3 lata jako dev to na seniora stanowczo za krótko. Tylko, że to oni do mnie dzwonili a ja nawet nie wiedziałem, że to stanowisko jest na seniora xD

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.