Ogłoszenie o pracy jako nauczyciel w technikum przedmiotów związanych z programowaniem, mam trochę doświadczenia ze studentami wiec wysłałam cv, odezwali się.
Najpierw zaproponowali pewną stawkę za godzinę i przedmioty do wyboru (teraz zajrzałam do tego ogłoszenia, podali mi w rozmowie stawkę mniejszą niż górne widełki)
Jak poszłam tam negocjować to lista dostępnych przedmiotów się skurczyła , nie było już tych najłatwiejszych w prowadzeniu (jak bazy danych) i część to były przedmioty z inną stawką (mniejszą od dolnych widełek z ogłoszenia).
Rodzaj umowy tylko UoP czego nie lubię
No ale dałam im szansę, powiedziałam co mnie interesuje , kiedy mam czas i niech przygotują propozycję
W mailu niejasne tłumaczenia że z powodu dużej ilości absencji (ciekawe dlaczego?) zapisują w umowie coś o nazwie premia frekwencyjna, tzn. w umowie jest kwota będąca 70% tej o której wcześniej była mowa + premia w wypadku nie przekroczenia dozwolonej liczby nieobecności w danym miesiącu.
Normanie jak McDonald's. Czyli jak dać UoP bez korzyści wynikających z UoP. Co ciekawe określenie jakie warunki powinny być spełnione dla otrzymania tej premii frekwencyjnej było w ich wewnętrznym regulaminie, czyli dokumencie ,który może się zmienić bez mojej wiedzy i zgody. No całkiem jak kredyt frankowy ;)
Pensja stała w każdym miesiącu mimo że raz przecież jest więcej tygodni a raz mniej, ale według jakiś przeliczeń im się to uśredniało
Nawalili dodatkowo godzin tyle ze dla nauczyciela, który ma uprawnienia byłoby ponad etat. Odpisałam że takie warunki to nie. Dyrektorka zadzwoniła i zaczęła ściemniać, w końcu stanęło na 2 dniach i że podeślą mi tą umowę wersji jaką miałabym podpisać.
Umowa na 0.25 etatu z taką kwotą, że przy całym etacie byłaby poniżej minimalnej
Nadal jest ten dyskusyjny punkt "Premia frekwencyjna przysługuje Pracownikowi na zasadach określonych w Regulaminie wynagradzania."
No ale idę tam dzisiaj i po braniu mnie pod włos opowiadaniem o tym że chłopców trzeba ostro trzymać bo na lekcjach grają a tak w ogóle to są geniusze co się potrafią włamywać ze szkolnej sieci na swój domowy komputer ;) sekretarka podała mi świstek do podpisu i kategorycznym toner próbowała ode mnie wydobyć pesel i inne dane.
Patrzę a tam o kilka stówek mniej a przypominam ze kwota i tak była mała
No coś takiego to pierwszy raz mnie spotkało, różne akcje widziałam ale tak bezczelnej to nie.
Negocjujesz umowę a facetka próbuje dać do podpisania inną.
Powiedziałam że nie, sekretarka poleciła po dyrektorkę, obie zero zdziwienia sytuacja co nasuwa podejrzenie ze innych potraktowały podobnie. Zero przeprosin tylko jakieś ściemnianie że to uwagi że w grudniu święta są (pewnie jakieś nowe skoro wcześniej nie wiedziała). Powiedziałam że to jest przegięcie i se poszłam
PS. Jakby się ktoś pytał co to za szkoła to ja nic nie mówię oczywiście
Co Było Do Udowodnienia ;)