Ja również zawsze przyłaziłem w garniturze. Nawet gdy wiedziałem, że firma jest raczej luzacka -- na początku po prostu trzeba trochę pocyrkować, takie są zasady. Nie miałem jednak sytuacji, bym któregoś dnia miał jedynie testy. Zwykle była to rozmowa, potem testy, a potem druga rozmowa / kontynuacja tej pierwszej. Więc zawsze wisiało nade mną widmo normalnej rozmowy kwalifikacyjnej, a nie tylko testów umiejętności.
Jest na to jednak pewien patent, który mógłby się sprawdzić w niektórych sytuacjach. Na pewno lepiej niż dżinsy, jak myślę.
Warto mieć strój typu wygodne spodnie na kant (nie garniturowe, ale na pewno bardziej eleganckie niż dżinsy) plus wygodne buty -- by nie rzec "pantofle" :). Buty nie muszą być specjalnie eleganckie, powinny być dobrane przede wszystkim ze względu na wygodę. Nie mogą to być jednak adidasy (lol), czy glany (jeszcze lepszy lol), czy ciężkie buciory zimowe. Do tego zakładasz sobie dobrą koszulę. Tylko musi być dobrana ze smakiem, a nie typowo "politechniczna". Może być jednak raczej luzacka i zupełnie nie do garnituru, niektórzy mogą sobie dobrać nawet jakąś lekko awangardową -- w zależności od charakteru. Różne kolory dozwolone. Takie koszule można kupić np. w Wólczance czy czasem w Vistuli. Na to możesz założyć albo elegancki sweter (ponownie: nie politechniczny), albo nic (jak jest zimno to w drodze możesz mieć, ale przed wejściem sobie zdejmujesz), albo marynarkę. Tylko znowu powinna to być marynarka nie od garnituru, ale bardziej luzacka.
Jeszcze inna opcja to dżinsy plus koszula plus marynarka (plus ta w miarę luźna koszula). Ja tak czasem sobie łaziłem normalnie do firmy, czy na rozmowy z klientami. Wygodnie, a jak wszystko jest dobrze dobrane i dobrej jakości to jakoś tam to wygląda. Niektórzy lubią zakładać do dżinsów marynarkę sztruksową i ja tak też kiedyś robiłem, ale potem udało mi się dorwać znacznie lepszą z normalnego materiału.
Sam pewnie na Twoim miejscu wybrałbym się jednak w garniturze. Gdy wiem, że testy mogą potrwać dłużej, to nieraz pozwalam sobie na nie ubranie krawata, ew. zdjęcie go na miejscu przy komputerze. Kiedyś byłem w firmie maglowany przez 8h, więc nie było sensu dusić się krawatem przez cały ten czas.
Chcę Ci teraz zwrócić jedynie uwagę, że wbrew pozorom nie ma tylko dwóch opcji: albo garnitur, albo dżinsy i sweter. Programiści często przywiązują do wyglądu małą wagę, ale w relacji z innymi ludźmi (przynajmniej tymi niezbyt dobrze poznanymi) ma on bardzo duże znaczenie. Obojętnie, czy gadasz z klientami, czy z przyszłym pracodawcą. W sumie uważam, że oddzielanie programisty od klienta przez grubą warstwę managerów jest złe, ale programiści sami są sobie winni, bo często w ogóle nie potrafimy się porządnie ubrać i widzimy tylko dwa bieguny: pełny garnitur i pełny luz. Tymczasem osobiście uważam, że samych garniturów warto mieć dwa -- jeden ciemny, wieczorowy i jeden np. szary (niektórzy wolą coś bardziej pod brąz -- zwykle jest to coś jaśniejszego niż czerń), dzienny. A oprócz tego osobne marynarki i spodnie. Choć w codziennych relacjach z samym li tylko komputerem takiego czegoś raczej nie wykorzystamy, ale gdy robimy prezentacje/wykłady, gadamy z klientami, czy łazimy na rozmowy -- to już co innego.
edit: Jak widać są różne podejścia :). Nie zgadzam się ze zdaniem @ŁF, ale szanuję je i przyznaję, że w bardzo wielu (niemal wszystkich?) firmach programista nie ma kontaktu z ludźmi z zewnątrz. I na pewno faktem jest, że liczą się przede wszystkim umiejętności. Uważam jednak, że bliższy kontakt programisty i ostatecznego klienta to rewelacyjna sprawa, choć programista musi być wtedy odpowiednio przeszkolony, no i musi się umieć prezentować. Jeśli w firmie programiści mają w razie potrzeby również bezpośrednie dojście do klientów (może być w asyście PM-a), to dla mnie jest to rewelacją. I wtedy zrozumiem, jeśli firmie nie spodoba się to, że słabo wyglądam. Więc wolę być przygotowany.