Stary, zanim znowu zaczniesz krzyczeć "lewaki, przygłupy, socjalizm 1918", to może spróbuj na chwilę zrozumieć dyskusję, zamiast ją od razu ośmieszać, bo obecnie tworzysz więcej piany niż treści, wyglądasz jak jakiś niedorozwinięty frustrat i używasz określenia "pieniążki" to już wiem z kim mam do czynienia.
Doskonale rozumiem dlaczego próbujesz spłycać dyskusję i omijać niewygodne wątki. Ale po kolei.
Po pierwsze nikt tutaj nie domaga się darmowych mieszkań, ajfonów czy dochodu bezwarunkowego.
No a jakich mieszkań się domaga patolewica?

Zatem skoro zapewnia mieszkania i to nie za czynsz rynkowy, to jaki i kto pokrywa różnicę?
Przy okazji - na forach z tego populistycznego hasła rośnie eskalacja wymagań - mają być mieszkania "w dobrej lokalizacji", bo właśnie tam grasują "flipperzy" i "developerzy" którzy na pniu wykupują apartementy w centrach miast.
Problem jest prosty: Mieszkanie to nie inwestycyjny gadżet, tylko podstawowe dobro potrzebne do życia. flipping, trzymanie pustostanów i wynajmowanie krótkoterminowe (np. Airbnb) realnie ograniczają dostępność mieszkań dla zwykłych ludzi, a ceny rosną szybciej niż pensje.
No właśnie, przecież zwykli ludzie muszą mieć apartament przy Marszałkowskiej, bo tam działa Airbnb.
Ani ty, ani żaden zwolennik kawiorowej lewicy ani razu się nie zająknął że należy poprawić dostępność mieszkań w Końskich, Lesznie czy Augustowie. Dokładnie - zwykli ludzie potrzebują mieszkania z widokiem na Wawel, albo Pałac Kultury, muszą tylko wyrugować stamtąd niechcianych właścicieli.
Tylko że w normalnym społeczeństwie mieszkanie nie powinno być luksusem poza zasięgiem dla osoby pracującej na pełen etat. Dziś realia są takie, że ludzie zarabiają średnią krajową i nie mają żadnych szans na kredyt, a niektórzy skupują po 20–100 mieszkań i windują ceny jeszcze bardziej. A pomyśl sobie jeszcze o ludziach, którzy zarabiają minimalną krajową.
Luksusowe mieszkanie - na pewno nie w Końskich, Lesznie itp... - dla osoby pracującej na pełen etat. Wiemy już w jakich częściach największych miast leżą te "prawa" średnio zarabiających. Przynajmniej jesteś konsekwentny i zero samoograniczania.
U Ciebie istnieje tylko jedna narracja, "Każdy, kto mówi o jakiejkolwiek reformie rynku, to komunista, truteń, lewak, przegryw."
No tak, przecież nikt nie wspomniał że rynek nieruchomości to tak naprawdę wiele rynków. Bo rynek jest jeden - w centrach miast. A nieruchomości w Bochni, Łomży czy Lubartowie są już poza rynkiem i przegrywy mogą zastosować jedną wspólną narrację do nich wszystkich jako całości. Wszędzie wprowadzimy kataster.
Dojeb....my właścicielom trzech mieszkań w Końskich bo tam trzeba walczyć z inwestycyjnym gadżetem.
Czyli według ciebie problem nie istnieje, istnieją tylko „głupi ludzie”. Super sposób na zamykanie ust wszystkim bez merytoryki.
Jak na razie to sam proponujesz jedno rozwiązanie na wszystkie problemy wszystkch rynków mieszkaniowych w Polsce. Teraz rozumiesz dlaczego uważa się za popierających takie pomysły za conajmniej za dumnych posiadaczy oligofrenii?
Problem jednak istnieje i jest bardzo konkretny:
Sztucznie ograniczona podaż - brak planów zagospodarowania przestrzennego, długie procedury, brak nowych terenów pod budowę(o czym wcześniej pisał tutaj @renderme)
O.. to na pewno wina fliperów i developerów. Doje...ać ich!!!
Sztucznie napompowany popyt inwestycyjny - tanie kredyty(bk2), słaba alternatywa dla lokowania kapitału (wina rządu i polityki monetarnej).
Wróćmy zatem do Końskich skoro nawet Schetyna zauważył że durni politycy przyklejają się na niewłaściwym asfalcie. W której lokalizacji w Końskich mamy sztucznie napompowany popyt inwestycyjny?
Spekulacja pustostanami i wynajem krótkoterminowy bez regulacji.
Zdecyduj się czy celem jest dostarczenie mieszkań potrzebującym czy pies ogrodnika dla handlujących. Bo wygląda że celem jest to drugie i dostępność mieszkań schodzi na dalszy plan.
I nigdzie tutaj nie chodzi o "lewactwo". Nawet ultrakapitalistyczne kraje jak USA czy Kanada mają lokalne regulacje ograniczające spekulację mieszkaniami, wprowadzają dodatkowe podatki na puste mieszkania albo ograniczenia Airbnb. Bo rozumieją, że jeśli nie masz mieszkania, to masz problem społeczny i gospodarczy.
Pomyliłeś tu kilka faktów. Za Bidena USA nieszczególnie było krajem ultrakapitalistycznym, choć lokalnie pojawiały się odchyły zarówno w lewo jak i prawo. Kanada z kolei ogranicza - zagraniczne inwestycje w mieszkania i domy. Wrzuć na jakieś lewackie forum propozycję żeby kompletnie zakazać Helmutom kupowania mieszkań w Polsce to cię federaści unijni wygwizdają. Nie słyszałem żeby Zandberg, czy Biejat coś wspominali o zakazach dla niemców czy francuzów wykupywania mieszkań w Polsce, ale swoich można przecież gnoić, bo to tzw. "bogole". Co innego obcych.
Naprawdę czas wyjść z tego mentalnego kokona, gdzie każdy, kto myśli o reformach rynku mieszkaniowego, to komunista, a każdy, kto chce normalnie żyć, to "przygłup".
Chcesz normalnie żyć? Pracuj, zarób pieniądze i kup mieszkanie. Jeśli chcesz je komuś ukraść, to nie jest reforma, ani normalne życie, choćby nie wiem jaka partia to reklamowała. Po twojej płytkiej wypowiedzi można podejrzewać że nie kojarzysz jak w czasach komunizmu były traktowane prywatne mieszkania, ani co to było "mieszkanie z kwaterunku". Dlatego nie zrozumiesz dlaczego twoja "reforma" kojarzy się z II etapem reformy gospodarczej, ani w czym podobna jest bitwa o mieszkania z bitwą o handel.
Myślę, że prędzej osoby na tym forum, które notabene zarabiają dobre pieniądze będą w stanie kupić mieszkanie, a mimo to wskazują problemy mieszkaniowe w Polsce.
Skoro osoby dobrze zarabiające wkazują problemy mieszkaniowe, to zbierzcie 20 przegrywów i załóżcie spółdzielnię mieszkaniową, poproście rząd albo gminę o przydział ziemi i rozpocznijcie budowę bloku socjalnego. Można to zrobić już dzisiaj. No więc dlaczego żaden z rant-ujących codziennie na developerów tego nie zrobi?
Bo ci którzy najgłośniej krzyczą - gardzą mieszkaniem podstawowym, tylko musi to być mieszkanie w dużym mieście, blisko centrum.
Trzeba sobie zadać pytanie - czy dlatego że praca jest tylko w centrach dużych miast?
A może lewica wytworzyła samonapełniające się koryto - bo w centrach miast jest dotowana infrastruktura, dotowane szpitale, dotowany zbiorkom? A poza centrum wszystko trzeba samemu...
Tak więc nie zaskoczyłeś mnie swoim bezrefleksyjnym poparciem dla przygłupich pomysłów które uzasadniasz tak samo jak ludzie mający nadzieje że będą żerować na innych:
- bo mi się należy normalnie żyć w centrum dużego miasta
- mam prawo do "drogich mieszkań" (tak samo jak do drogiego ajfona, bo np. gardzimy tanim telefonem marki myphone)
- dojechać tych którzy zarabiają w centrum, może nie będę tam mieszkać, ale przynajmniej tamci zapłacą więcej
- wywalone mamy na średnie i małe miasta, bo wszędzie będzie się płacić jak w Warszawie
- sam ręką nie kiwnę bo rząd ma za mnie wszystko załatwić
Brak regulacji to też mniejsze ceny kosztem użycia gorszych materiałów i ignorowania przepisów budowlanych to tu to tam. Mniejsze ceny to większa szansa że mieszkanie ci się spali albo zawali na głowę podczas snu
Mieszkanie bez miejsca parkingowego i placu zabaw zawali ci się na głowę? Chodzi o to, żeby ludzie których nie stać na mieszkanie w wysokim standardzie byli w stanie nabyć mieszkanie w niższym.
Rozum i godność człowieka wymaga aby mieszkania dla najbiedniejszych miały wysoki standard za które zapłaci budżet państwa.
Potem zrobi się z tych mieszkań slumsy, nasika do windy, podpali śmietnik - a państwo zbuduje następne, no bo przecież w poprzednim nie da się już godnie mieszkać.
Regulacje są naprawdę bezsensowne. Przykładowo ja na swojej działce musiałem mieć 80% powierzchni biologicznie czynnej, a na pozostałych 20% muszę mieć poza domem, dwa miejsca parkingowe obowiązkowo, podjazd i dojście do domu. Każdy chodnik, powierzchnia utwardzona, klombik, murowana doniczka, nawet zakopane pod ziemią szambo zabiera mi miejsce kosztem powierzchni domu. Pomimo posiadania działki 700m2 mam mały domek z poddaszem użytkowym razem tylko 150m2. Nie mogłem wybudować nic więcej, ani parterówki choć chciałem i było na to miejsce na działce (oczywiście przy zachowaniu 4m od granicy działki). Czyli jak mój mniej zamożny sąsiad będzie miał mniejszą działkę np. 350m2, to wybuduje tam co najwyżej jakiś mikro domek. To jest absurd. Trzeba mieć dużą większą działkę żeby zbudować taki sam dom jak np. w Warszawie. gdzie powierzchni biologicznie czynnej musi być tylko 52%. Konieczność posiadania większej działki = większy koszt budowy domu. Oczywiście wszyscy sąsiedzi, którzy wybudowali się przed wprowadzeniem planu miejscowego mają bardziej zabudowane działki, a każda nowa inwestycja musi spełnić tak surowe wymogi.
Przecież to nie wpływa na koszt budowy, bo koszt budowy zależy od flipperów i pazernych developerów. Przynajmniej tak dowodzą patolewica i gimboateiści.
Oczywiście dom musi mieć 20cm styropianu, okna 3 szybowe, drzwi o określonej przenikalności itd. To wszystko zwiększa koszt budowy i zmniejsza dostępność. Gdyby ktoś chciał wybudować dom tańszy w nieco niższym standardzie energetycznym (tak jak wszystkie starsze domy w okolicy) to nie może, przez co domu nie wybuduje i odłoży na nigdy. Nie ma się co dziwić, że tak spadła dzietność. Ten kraj nie jest dla zwykłych ludzi zarabiających średnią krajową lub mniej.
Budując dom jesteś "bogolem" więc dlaczego mieliby cię żałować koledzy z forum?
CO innego gdybyś miał 2 lewe ręce i darł japę że masz prawo i godność do tego żeby dostać mieszkanie od państwa.... byłby respekt i 500 lajków.