OMG https://www.gowork.pl/opinie_czytaj,21452601 :) chyba nie warto jednak
Wykreśl z zacytowanej opinii nazwę GS, wstaw inne nazwy, będzie się zgadzać dla dużej liczby tego typu firm w Europie Wschodniej
(dorzucam 3 grosze: bardziej trawię nadętego bufona z nju dżerzej od [...cenzura...] z moskał)
PS Większość opinii na gowork o bankach nie dotyczy IT ani nie jest pisana przez ludzi z IT tych banków
*Goldman Sachs Poland Services… tia, historia jakich wiele na rynku pracy. Wielkie korpo wchodzi do Polski celem zatrudnienia zdolnych ludzi poniżej stawek londyńskich czy nowojorskich. Widzę sporo komentarzy, więc postanowiłem podzielić się swoją opinią. W firmie spędziłem blisko dwa lata, dużo widziałem.
Biuro – to biuro to nie jest nie low cost. Jeśli chodzi o pensje i utrzymanie budynku to na pewno nie jest najtańsze biuro GS. Paradoksalnie koszty utrzymania biura w Warszawie są porównywalne z tymi z amerykańskiej prowincji. Widać to lokalizacji (polecam rozmowę rekrutacyjną choćby dla widoków na 46), tarasie i ogólnie wyposażeniu biura. Kuchnie są wyposażone zadowalająco (kawy, herbaty, mleka, cytryny), ale nie ma cudów. Są kuchenki mikrofalowe (kolejki podczas godzin obiadowych), ale nie liczcie na lunche na koszt firmy. Podobnie brak innych owoców. Co więcej czasem dyrektorzy zarządzający z kluczowych lokalizacji (NY i LDN) na spotkaniach (wy macie spęd na video konferencję) pierniczą czasem o słodkościach na koszt firmy czy coś. Często zapominają dodać, że taki bonus to dla innych lokalizacji… o Warszawie zapomnieli. Pal licho jeśli chodzi o słodycze, czasem zapominają o waszym istnieniu, wiec g co widzicie (ktoś stoi tyłem), g co słyszycie (jakość dźwięku albo bardziej ogarnięcie mikrofonu po drugiej stronie to czelendż). A później dostajecie po głowie, że nie zadajecie pytań i nie bierzecie w dyskusji. Oj źli Wy!
Wracając do pensji – to zależy kto i jak trafi. Jak mocno negocjujecie na starcie, dobrze traficie (firma potrzebuje, bo musi odpalić team w Wawie, albo istniejący zespół sp…. Uciekł) to macie więcej atutów w negocjacjach. Można wyrwach fajny hajs, ale oczywiście firma będzie próbowała dać jak najmniej. Nadal jest przekonanie, że ludzie będą lgnąć do tego banku jak muchy do g…, więc myślą, że mogą płacić mniej. A później robią benczmark kwartał do kwartału, rok do roku i hajs się nie zgadza i więcej idzie na pensje. Niestety już zatrudnieni nie mają wyrównania. Wiem, że w Opsach było żebranie o jakieś wyrównanie dla nich, żeby wyhamować odpływ ludzi… ale nie wiem na czym to stanęło.
Pamiętajcie, to jest korpo. Do korpo idzie się robić karierę, a nie pracować. Ktoś kto przychodzi do roboty i wykonuje swoją pracę jest przeciętny. Właściwie to dobry zwrot z inwestycji, płacą hajs człowiek robi swoje. Taka osoba może zdziwić się, że za robienie swojej roboty nie ma ani podwyżki, ani premii. To nie jest postawa nagradzana w firmie. W tej firmie jedyne słuszne podejście to proaktywność, napierniczanie jako przodownik pracy. Awansowani są ci, co głośniej krzyczą, włażą wiecie gdzie dyrektorom zarządzającym. Wielka gęba, ogólne sformułowania na KAŻDYM spotkaniu, i spychologia roboty to najlepsza droga do sukcesu. Słodko-pierdzący są wznoszącej.
W Warszawie jest szef (Brent) i tzw. Leadership. Jak do Brenta nie można mieć pretensji, spoko gość i generalnie czasem wydaje się przygnieciony tymi wszystkimi problemami (presja z góry, z dołu i brak wsparcia). A leadership to poezja. Tzw. Grupa trzymająca władze. Zdecydowana większość to ludzie przywiezieni w teczce. Ekspaci, bez życiowego ogarnięcia. Większość wierzy w firmę jak w Boga i poświęca wszystko dla niej. Tak, nie mają rodzin (albo je już stracili bo się rozwiedli), ani jakichkolwiek zainteresowań. Interesują się firmą, siłownią, popijawą i ewentualnie zrobią coś modnego. To tyle, nie liczcie na wysublimowane rozmowy na jakikolwiek temat. Kultura dla większości z nich sprowadza się do produkcji klasy B na Netfliksie. Większość nie uczy się polskiego, bo i po co? To jest kolejne biuro w ich CV. Obecność w odległej Polsce to dowód na przywiązanie do firmy (bo to nadal jest jakieś wyrzeczenie), rozkręcenie zespołu i odtrąbienie sukcesu, na tym zbudują awans. Oczywiście zazwyczaj osoby przenoszone do Polski na rok lub więcej, to osoby które nie znają świata. Często ich pierwszym i jedynym miejscem pracy jest ten bank. Oni nie wiedzą jak wygląda świat poza biurem. Łykają jak pelikany korpo propagandę, szybko uczą się polityki i pogrywają, żeby się wylansować na kolejny level. Nie oceniam, to nie jest mój styl, nie czerpię z tego fanu. Co gorsze, grupa trzymająca władze nie ogarnia kompletnie nic. Jako dyrektorzy wykonawczy nie znają polskiego prawa (zwłaszcza prawa pracy), lokalnych obyczajów, ani elementarnej historii Polski. Słyszałem o przypadku menadżerki z Indii, która nie czaiła, że znak swastyki w Polsce ma negatywną konotację, a jednocześnie krzyczała, żeby nie rozmawiać po polsku, nawet podczas przerw przy kawie w kuchni (sic!). Nie czują rynku, wierzą, że ma być tanio i dobrze.
*