żyjąc w społeczeństwie godzimy sie na przestrzeganie pewnych norm
jedne są ujęte przepisami, drugie wynikają z kultury i wychowania
Zgadzam się.
Ale wiele osób rości sobie prawa, których tak naprawdę wcale nie mają. I dlatego właśnie napisałem w tytule, że widzę coraz więcej postaw "roszczeniowych". Czyli ustalanie własnych zasad, znacznie bardziej restrykcyjnych niż zasady wynikające z norm społecznych czy przepisów.
oczywiście gra na fortepianie to może być wspaniałe duchowe przeżycie, albo i koszmar słuchania tego samego utworu dzień w dzień (być może nawet nieudolnie przy nauce gry takowego )
We wspomnianym wyżej przypadku nie chodzi o nieudolną grę tego samego utworu dzień w dzień, tylko kilkanaście minut całkiem niezłej gry (stwierdzone obiektywnie wygrywanymi konkursami), o bardzo zróżnicowanym repertuarze, która do tego nie przekracza norm hałasu, bo budynek ma dobre ściany i która nie budzi żadnych zastrzeżeń pozostałych sąsiadów / administracji / wspólnoty / policji / sądu. Zresztą 99% dzieci uczących się w szkole muzycznej i ćwiczących w domu nie ma problemu z sąsiadami.
Jeśli już jesteśmy przy normach ujętych przepisami, to pokaż mi przepis, który daje Ci prawo do niesłuchania tego samego utworu dzień w dzień (choćby granego nieudolnie). Tzn. przepis, który dawałby Ci prawo do całkowitej ciszy. Takiego przepisu nie ma. Natomiast jest przepis o prawie do edukacji oraz prawie do rozwoju twórczego. Konstytucja RP się kłania.
Właśnie bulwersuje mnie to, że w takich sytuacjach zamiast próbować się dogadać np. na określone godziny gry albo podzielić się kosztami dodatkowego wyciszenia pokoju / mieszkania i znaleźć jakiś kompromis, ludzie nasyłają na siebie policję i straszą sądami.
kawiarnia to super pomysł, pamięć trzeba, że niektórzy np. pracują w nocy, a chcą wypocząć w dzień, od zabaw mamy lokale czy kluby, zwykle na granicy miast
Widzisz, znowu rościsz sobie prawa, których przepisy ani ogólnie przyjęte normy społeczne Ci nie dają. Oczywiście - są ludzie, którzy chcą wypocząć w dzień. Ale nie można z tego powodu zakazać normalnego życia innym. Obecność kawiarni, restauracji, sklepów itp. jest ogólnie akceptowaną normą w miastach. Tak samo jak wzmożony ruch uliczny (też generuje hałas) czy obecność obiektów sportowych (np. wspomniany orlik) lub podwórek po których biegają dzieci. Nie chcesz mieszkać obok kawiarni czy innego lokalu usługowego, to kup mieszkanie na wyższym piętrze albo dom. Nie chcesz mieszkać obok podwórka, kup mieszkanie z oknami na ulicę (będziesz mieć za to jeżdżące samochody). Wiadomo, że lokal usługowy, czy podwórko może w pewnym stopniu zakłócać korzystanie z sąsiednich nieruchomości i niespodzianka - jest to zgodne z prawem i ogólnie akceptowane.
a z kolei zachowanie dziecka jest po części wynikiem wychowania (bądź jego braku) przez rodzica
O wychowaniu (lub braku) dzieci najczęściej wypowiadają się osoby, które dzieci same nie mają. Każdy w Internecie jest ekspertem od wychowania dzieci. No i wg internetowych mądrości oczywiście każdy dzieciak, który płacze albo biega ma ADHD :D
Byłem niedawno 2 tygodnie nad morzem. Na plaży mnóstwo dzieciaków, w tym również z kolonii. I wiecie co? Jakoś nie widziałem tych "bachorów z ADHD". Dzieci się kąpały, budowały zamki z piasku, puszczały latawce, grały w siatkówkę, karty itp. Młodsze dzieci biegały. Czasem ktoś się głośniej zaśmiał, czasem ktoś krzyknął, czasem ktoś popłakał. Zdarza się. No i co z tego? Normalne zachowanie dzieci w tym wieku.
Dorośli zbyt często zakładają, że dziecko to dorosły i że daje się kontrolować jak dorosły. To, że dwu lub trzylatek przez 30 minut leży na ziemi, wrzeszczy, wierzga nogami nie oznacza braku wychowania, tylko jest normalnym, prawidłowym zachowaniem. Tak samo tamta matka w autobusie reagowała, a dziecko prawie się już uspokoiło, mimo to dostała ochrzan od osoby, która zapewne sama dzieci nie miała. A przestrzeń publiczna jest przecież dla wszystkich, nawet dla płaczących dzieci.
Mam też kumpla z dzieckiem, które ma prawdziwe ADHD. Największy problem z ADHD jest dla rodziców, nie dla otoczenia. Byłem z nim parę razy w różnych miejscach publicznych i nie zauważyłem, aby jego dzieciak był jakoś znacząco bardziej uciążliwy dla otoczenia niż inne. Trudniej mu było usiedzieć w miejscu. I tyle.
Co do koguta, to nie wiedziałem, że można to tak łatwo kontrolować. Jeśli faktycznie kogut w ciemności nie pieje, to zmienia to postać rzeczy. Choć z drugiej strony ludzie chyba nie doceniają potęgi przyzwyczajenia się. Serio, jak moi rodzice kiedyś kupili zegar wybijający godziny, to przez pierwszy tydzień chcieliśmy mu ten gong wyłączyć, bo nas budził. Ba, przeszkadzało nam tykanie. Po tygodniu tak się przyzwyczailiśmy, że nawet kiedy nie spaliśmy, nie zauważaliśmy kiedy wybijał godzinę.