Branża nasza zbójem podszyta

1

Cześć
chociaż było mi dane doświadczyć/zobaczyć patologii w relacjach międzyludzkich jak wojenki, koterie, usuwanie kodu z repo, pozbywanie się ludzi to nie o tym, gdyż spotkani ludzie na zawodowej drodze w lwiej części byli po prostu przyzwoici, a tamto to margines

chodzi mi o sytuację, system, branżę jako taką
Kimś dane mi było być jakieś 9-10 lat temu, tylko raz, przez bycie kimś rozumiem taką satysfakcję ze swojej pracy, poczucie bycia w niej dobrym, dobra lub nawet bardzo dobra znajomość biznesu itp.
Nie trwało to długo, bo trzeba było ustabilizować produkt, błędy/testy itd - jako że byłem dobry to poproszono abym na trzy miesiące dołączył do maintenace, ustabilizował co się da (bo znałem biznes). Z trzech miesięcy zrobiły się prawie dwa lata. W tym czasie poprzez to, że moje tzw visibility spadło, nie brałem udziału w rozwoju produktu, w ciekawszych rzeczach niż bugfixing. Koniec końców zmieniłem projekt
Od tego czasu robię takie bzdury że popadam w paranoję
z jednej strony czuję że mój potencjał jest marnowany i że chcę i mogę więcej, ale cały w tym ambaras aby dwoje chciało na raz
z drugiej to sobie myślę, że może mam za wysokie mniemanie o sobie, a tak na prawdę jestem c**** i tylko psim swędem przechodzę te rozmowy, a potem szydło wychodzi z worka i dają mi taką robotę abym sam miał jej dość i się z nimi pożegnał

Dużo czasu i pieniędzy poświęciłem i wydałem na kursy, doszkalanie się
i prócz rozmów to potrzebne to było jak psu piąta noga, o tyle mnie to martwi, że nie używasz - zapominasz

Jak czytam tu różne pytania o gita o kursy o certy to jest jak pytanie, w epoce gorączki złota, gdzie kupie najlepszą łopatę
Z jednej strony hype na nie wiadomo co, musisz mieć taki kurs, taką umiejętność, to znać tamto znać, z drugiej do bólu rutynowa, odmóżdżająca robota

Tak jak chomik w kołowrotku, presja aby biec coraz szybciej i szybciej, ale po co jak i tak w rzeczywistości się w miejscu stoi

Chciałbym jeszcze kiedyś poczuć taką satysfakcję z pracy jak wtedy, ale z każdym dniem godzę się z tym, że pewnie nie będzie mi to już dane

Nie wiem co o tym myśleć
ale po mojemu wygląda to na mamienie ładnym opakowaniem (rozwój, poznawanie nowych rzeczy, wpływ na architekturę itd), które jest w środku puste (zadania, często nie mające nic wspólnego z szeroko rozumianym programowaniem jak zmiany w xML, XLSC itd)

4

To jakie jest pytanie? xd

zimna pitulka napisał(a):

i prócz rozmów to potrzebne to było jak psu piąta noga

No to jeśli coś, co zrobiłeś (nauczenie się różnych rzeczy), pozwoliło Ci dostać nową, lepiej płatną pracę to jak sądzisz, miało to sens czy nie?

4

Trochę chaotyczna wypowiedź, ale rozumiem, że chodzi ci o to mniej więcej, że w branży IT pracodawcy udają, że mają ambitną ofertę, kandydat udaje, że coś umie, a potem wykonuje jakąś gównianą pracę udając przed wszystkimi i przed samym sobą, że wszystko w porządku, bo przecież dobrze płacą i branża IT?

1
Pinek napisał(a):

No to jeśli coś, co zrobiłeś (nauczenie się różnych rzeczy), pozwoliło Ci dostać nową, lepiej płatną pracę to jak sądzisz, miało to sens czy nie?

Ja całkowicie rozumiem. Uczysz się, starasz, tylko po to, żeby tę rozmowę przejść. A potem robisz rutynowe bzdury, albo uczestniczysz w niekończących się spotkaniach. Nawet jeśli jakieś ciekawe decyzje techniczne masz do podjęcia, to raz na dwa miesiące, a potem mozolna implementacja, code review kolegów którzy swoimi pomysłami i/lub niekompetencją rujnują twój cudowny pomysł. Ostatecznie mało kto potem pamięta o temacie, a ten wypielęgnowany, najlepiej wymyślony i zaimplementowany ficzer w kolejnej wersji aplikacji zostanie zaorany.

Tak wygląda 95% roboty w IT, chyba że się trafi do wyjątkowo ciekawego projektu, o co w Polsce trudno. Nawet znajomi z FAANG (polskich oddziałów, co prawda) mówią, że dłubią jakiś malutki wycinek i jest to robota owada, pszczółki - drobny kamyczek do utrzymania wielkiego ula, tak naprawdę nie ma to znaczenia, jeśli cię zabraknie albo spieprzysz, to inna pszczółka przejmie temat.

Po pół roku orientujesz się, że jesteś w zasadzie w punkcie wyjścia, to całe "ostrzenie piły" do rekrutacji to przeszłość, jest znowu tępa. I gdy będziesz musiał lub chciał zmienić robotę, to trzeba tyrać od początku, najlepiej ucząc się znowu z tego samego tutoriala, ze znanym już długofalowym rezultatem... Ja już dynamic programming chyba ze trzy razy zrozumiałem i zapomniałem. Mimo, ze robię w pracy minimalnie ciekawsze rzeczy niż przysłowiowe CRUDy, to nigdy nic takiego nie wykorzystuję. Rzygać mi się chce na myśl o tym, że mam czwarty raz to rozgryzać, żeby leetcode na rekrutacji przejść i potem znowu zapomnieć.

Jedynym efektem są jakieś zarobione pieniądze. Ale ja rozumiem, że poza tym aspektem to jest demotywujące i raczej satysfakcji nie daje.

5

Załóż swoją firmę, zrób swój produkt. Wymaga to na początku ogromu pracy ale potem nie masz takich dylematów.
Jak pracujesz dla kogoś to musisz robić to co w danej chwili od Ciebie potrzebują i nikogo nie musi interesować Twój niewykorzystany marnujący się potencjał.
Niby proste to i logiczne a jednak strach i obawy przed podjęciem takiej decyzji bywają paraliżujące...
Jeśli tak się dzieje to znaczy, że jedynie Ci się wydaje, że możesz więcej a te przebłyski buntu poczucia wielkości są jedynie chwilową reakcją na rutynę i nudę a wewnątrz Ciebie siedzi jednak ciepła klucha, która boi się podejmować odważnych decyzji i jednak woli siedzieć i klepać ten nudny kod.

1
4w0rX4t4X napisał(a):

Załóż swoją firmę, zrób swój produkt. Wymaga to na początku ogromu pracy ale potem nie masz takich dylematów.
Jak pracujesz dla kogoś to musisz robić to co w danej chwili od Ciebie potrzebują i nikogo nie musi interesować Twój niewykorzystany marnujący się potencjał.
Niby proste to i logiczne a jednak strach i obawy przed podjęciem takiej decyzji bywają paraliżujące...
Jeśli tak się dzieje to znaczy, że jedynie Ci się wydaje, że możesz więcej a te przebłyski buntu poczucia wielkości są jedynie chwilową reakcją na rutynę i nudę wewnątrz Ciebie siedzi jednak ciepła klucha, która boi się podejmować odważnych decyzji i jednak woli siedzieć i klepać ten nudny kod.

No takie jest IT. Jak chcesz robić ciekawe rzeczy to tak jak kolega wyżej pisze - załóż firmę, zrób produkt. Tylko pamiętaj że firma to nie sam kod - to przede wszystkim sprzedaż i marketing i trzeba wyjść po za pewne ramy. Inna opcja to agresywne oszczędzanie przez kilka lat i potem poszukanie sobie ciekawej, może nawet gorzej płatnej, pracy lub projektów. Jeszcze inna opcja to pogodzenie się z tym jak jest.

1

Można rozwijać swój produkt i firmę jak pisze @4w0rX4t4X, chociaż i tak jak pojawi się klient i przedstawi Ci swoje wymagania, to okaże się, że z tego mitycznego rozwoju niewiele zostanie, a Twój potencjał spożytkujesz na kolejnego CRUD-a tylko w ładniejszym opakowaniu. Problem chyba siedzi w głowie- ludziom w IT wbito do głowy, że robią nie wiadomo co, a tak naprawdę w 90% to jest zwykła, nudna i powtarzalna praca. I nie myśl, że w innych branżach jest lepiej- chirurg też dziennie nie robi przełomowych operacji, a leci rutynowo wycinając to i owo, znany architekt czasem zaprojektuje coś wielkiego, ale zwykle to kolejny nudny biurowiec czy inne klocki, Lewandowski może i błyśnie w Lidze Mistrzów czy w meczu z Realem, ale większość jego czasu to gra z jakimiś słabszymi zespołami i na pewno nie wykorzystuje swojego potencjału na 100%.

0
4w0rX4t4X napisał(a):

Załóż swoją firmę, zrób swój produkt. Wymaga to na początku ogromu pracy ale potem nie masz takich dylematów.

Tylko ile % firm wyjdzie na plus albo 0? 10%? Mniej?

3
micheangelo napisał(a):

Można rozwijać swój produkt i firmę jak pisze @4w0rX4t4X, chociaż i tak jak pojawi się klient i przedstawi Ci swoje wymagania, to okaże się, że z tego mitycznego rozwoju niewiele zostanie, a Twój potencjał spożytkujesz na kolejnego CRUD-a

Mylisz własny produkt z pisaniem kodu na zlecenie. Zgodzę się jedynie z tym, że rutyna pojawia się w każdym przypadku ale dużo łatwiej ją znieść jak to jest rutyna we własnej firmie.

2
serek napisał(a):
4w0rX4t4X napisał(a):

Załóż swoją firmę, zrób swój produkt. Wymaga to na początku ogromu pracy ale potem nie masz takich dylematów.

Tylko ile % firm wyjdzie na plus albo 0? 10%? Mniej?

Trochę błędne myślenie. Z mojego doświadczenia niski współczynnik success rate jest spowodowany przede wszystkim trzema rzeczami:

  1. Skupienie się na "innowacjach i nowinkach" zamiast na realnych potrzebach rynkowych
  2. Brak dokładnej analizy rynku
  3. Brak sensownego modelu biznesowego i skutecznej sprzedaży (przy wsparciu marketingu)

Dużo, dużo osób próbuje coś robić pomijajac te elementy. Realną wartością success rate byłby % skutecznych przedsięwzięć, które te 3 rzeczy spełniają. Myślę że gdyby tak liczyć, to ten współczynnik nadal byłby niższy niż średnia dla wszystkich sektorów, ale to byłyby już sensowne liczby.

1
zimna pitulka napisał(a):

Chciałbym jeszcze kiedyś poczuć taką satysfakcję z pracy jak wtedy, ale z każdym dniem godzę się z tym, że pewnie nie będzie mi to już dane

Błąd! Wciąż jest jeszcze nadzieja - po prostu zacznij pić.

Pamiętaj że pije się żeby zapomnieć że się pije. Zrozum to wreszcie i zacznij żyć!.

1

@zimna pitulka: A po drugiej stronie medalu są ci którzy marzą o Twojej stronie medalu .
Moim skromnym zdaniem najlepsza by była chyba rotacja rok mega zaangażowania ciekawy ambitny projekt a potem zmiana :D

0

@abuwiktor:

.. Ja już dynamic programming chyba ze trzy razy zrozumiałem i zapomniałem...... Rzygać mi się chce na myśl o tym, że mam czwarty raz to rozgryzać, żeby leetcode na rekrutacji przejść i potem znowu zapomnieć.

Mam podobnie
Uczyć się na rozmowy
Potem znów i znów
Nie korzystać z tego

Jedynym efektem są jakieś zarobione pieniądze. Ale ja rozumiem, że poza tym aspektem to jest demotywujące i raczej satysfakcji nie daje.

Satysfakcja finansowa jest
Zadowolenia z pracy brakuje
Może ktoś powiedzieć w dupie się przewraca, ale chciałbym mieć poczucie takie w sobie, że jestem dobry w tym co robię.
Firmy zakładać nie chcę, bo nie jestem przedsiębiorcą, nie mam do tego drygu, doświadczenia itd

0

Lanie wody wrzuciłeś a radę mam jedną, jak ci w pracy źle to zmień pracę.

0

Tylko w Polsce tak jest. Przerost ambicji perfekcyjnych tfu CRUDziarzy.

0

Wyjedź za granice i zatrudnij się w startupie.

0

Zacznij programować np roboty lub gry dla siebie to poczujesz. Po prostu 1 nie dla pieniędzy, a 2 coś co buczy i huczy jak to mówią.

1
abuwiktor napisał(a):

Ja całkowicie rozumiem. Uczysz się, starasz, tylko po to, żeby tę rozmowę przejść. A potem robisz rutynowe bzdury, albo uczestniczysz w niekończących się spotkaniach. Nawet jeśli jakieś ciekawe decyzje techniczne masz do podjęcia, to raz na dwa miesiące, a potem mozolna implementacja, code review kolegów którzy swoimi pomysłami i/lub niekompetencją rujnują twój cudowny pomysł. Ostatecznie mało kto potem pamięta o temacie, a ten wypielęgnowany, najlepiej wymyślony i zaimplementowany ficzer w kolejnej wersji aplikacji zostanie zaorany.

Tak wygląda 95% roboty w IT, chyba że się trafi do wyjątkowo ciekawego projektu, o co w Polsce trudno. Nawet znajomi z FAANG (polskich oddziałów, co prawda) mówią, że dłubią jakiś malutki wycinek i jest to robota owada, pszczółki - drobny kamyczek do utrzymania wielkiego ula, tak naprawdę nie ma to znaczenia, jeśli cię zabraknie albo spieprzysz, to inna pszczółka przejmie temat.

Z drugiej strony fajnie byłoby popracować przy rozwijaniu np. Reacta czy innego frameworka open source.
Wtedy nawet jak coś zaorane w przyszłej wersji będzie, to można o tym napisać, można budować swoją markę osobistą w oparciu o tę pracę. Plus można faktycznie coś wnieść zarówno w projekt jak i w globalną społeczność programistów.

A taki wyrobnik z zamkniętego kodu to coś robi na chwałę firmy i nie wiadomo nawet, co było zrobione. Nie może tego pokazać kolejnym pracodawcom, nie może zdradzać sekretów, więc nawet na poczet przyszłej kariery taka robota jest warta niewiele. Zresztą kod zamknięty jest przeciętnie gorszy od otwartego, z tego co zauważyłem i ma gorsze otestowanie. Więc też człowiek nie nauczy się dobrze pisać, a jedynie pisać coś na zasadzie randomowych wrzutek bez pomyślunku, bo taki jest ogólny standard.

0
zimna pitulka napisał(a):

Cześć
chociaż było mi dane doświadczyć/zobaczyć patologii w relacjach międzyludzkich jak wojenki, koterie, usuwanie kodu z repo, pozbywanie się ludzi to nie o tym, gdyż spotkani ludzie na zawodowej drodze w lwiej części byli po prostu przyzwoici, a tamto to margines

please opisz to dokładniej. wywalanie kodu z repo?????
co prawda dyrektorek zmieniał ustalenia w mantisie za plecami ustalajacych, ale kod????

chodzi mi o sytuację, system, branżę jako taką
Kimś dane mi było być jakieś 9-10 lat temu, tylko raz, przez bycie kimś rozumiem taką satysfakcję ze swojej pracy, poczucie bycia w niej dobrym, dobra lub nawet bardzo dobra znajomość biznesu itp.
Nie trwało to długo, bo trzeba było ustabilizować produkt, błędy/testy itd - jako że byłem dobry to poproszono abym na trzy miesiące dołączył do maintenace, ustabilizował co się da (bo znałem biznes). Z trzech miesięcy zrobiły się prawie dwa lata. W tym czasie poprzez to, że moje tzw visibility spadło, nie brałem udziału w rozwoju produktu, w ciekawszych rzeczach niż bugfixing. Koniec końców zmieniłem projekt

znam ten ból
jak jesteś kimś w projekcie to się wykłócasz o potwierdzenie tego na piśmie, role kierowniczą czy coś. tez mogą to potem odebrać ale będzie to bardziej widoczne wtedy

Tak jak chomik w kołowrotku, presja aby biec coraz szybciej i szybciej, ale po co jak i tak w rzeczywistości się w miejscu stoi

Chciałbym jeszcze kiedyś poczuć taką satysfakcję z pracy jak wtedy, ale z każdym dniem godzę się z tym, że pewnie nie będzie mi to już dane

tak jak inni tu piszą - robisz coś własnego na boku

Nie wiem co o tym myśleć
ale po mojemu wygląda to na mamienie ładnym opakowaniem (rozwój, poznawanie nowych rzeczy, wpływ na architekturę itd), które jest w środku puste (zadania, często nie mające nic wspólnego z szeroko rozumianym programowaniem jak zmiany w xML, XLSC itd)

3
Miang napisał(a):

tak jak inni tu piszą - robisz coś własnego na boku

tylko lepiej nie stosowac tej zasady w malzenstwie.

0
LukeJL napisał(a):

Trochę chaotyczna wypowiedź, ale rozumiem, że chodzi ci o to mniej więcej, że w branży IT pracodawcy udają, że mają ambitną ofertę, kandydat udaje, że coś umie, a potem wykonuje jakąś gównianą pracę udając przed wszystkimi i przed samym sobą, że wszystko w porządku, bo przecież dobrze płacą i branża IT?
screenshot-20241203100833.png

Moim zdaniem ta branża zawsze była taka tylko w ostatnich latach doszło dużo pieniędzy, branża się powiększyła i to co kiedyś było tylko ukłuciem pod powieką stało się belką w oku bliźniego.

3

To przez to, że oprogramowanie robi się do najróżniejszych zastosowań i w większości przypadków programistów mało obchodzi ta końcowa branża, dla której pracują, i konkretny produkt.
No to zastępczo brandzlują się narzędziami, procesami wytwórczymi, rolami, stanowiskami, wyższościami intelektualnymi, prawdziwymi albo wyobrażonymi. Moim zdaniem nie tędy droga.
Trzeba interesować się jakąś dziedziną poza samym programowaniem, widzieć w niej jakieś piękno i robić oprogramowanie dla tej dziedziny. Używając analogii spoza branży jako przykładu, jeśli nawet tylko zamiatasz, ale na planie swojego ulubionego serialu, a przy tym płaca jest OK, to jesteś zadowolony.
Nie twierdzę, że sam tak mam, ale przynajmniej nie mam już złudzeń i nie tracę czasu na przesadne angażowanie się w te zastępcze sprawy.
A jak tutaj niektórzy chyba z grubsza pisali, satysfakcję można też mieć pisząc sobie mały programik, którego samemu będzie się używać, nawet kulawo, jak kiedyś dawno temu na swoim pierwszym komputerze, bez żadnych pretensji do najlepszości i porównywania siusiaków. ;)

6

A ja mysle, ze to kwestie:

  • niskiej kultury Polaków,
  • niskiej jakości zarządzania w Polsce,
  • rozbujałego ego programistów, którym się wydaje, że są elitą.

EDIT:
po mądrym komentarzu dodaje:
Jest to także kwestia idiotycznych rekrutacji, co w zasadzie jest elementem niskiej jakości zarządzania.
Na rekrutacjach selekcjonuje się osoby toksyczne:

  • skrajnych pasjonatów, którzy uczą się rzeczy zbędnych - w pracy także będą wykonywali zbędne rzeczy, sztukę, dla sztuki,
  • osoby zdesperowane i no-lifów, które będą robić kilkudniowe zadania domowe za darmo - sama decyzja o pracy za darmo pokazuje zaburzenie psychiczne i brak poczucia własnej wartości.
  • osoby zbyt wykwalifikowane na dane stanowisko - fajnie byłoby zatrudnić komandosa do bramki w markecie, ale można sobie wyobrazic łatwo, że taka osoba będzie sfrustrowana, albo co gorsze nie przygotowana do pracy w takim nedznym zespole i nedznym środowisku i zacznie wdrażać procedury zbędne i szkodliwe, np. dokladnie przeszukiwać klientów, a z drugiej strony brak mu będzie normalnej ludzkiej życzliwosci i usmiechu.
  • praktycznie nie sprawdza się umiejętności miękkich, albo elementarnej kultury osobistej. Uwaza sie, ze dobry programista to śmierdzący, chamski, nerd z kompeksem boga, który szybko będzie robił jakieś bzdurne algorytmy, bo jest no-lifem i tylko to mu zostało.
    Na żadnej rekrutacji nie widzialem, zeby ktoś sprawdzał umiejetnosci miekkie, oceniał, czy ktoś potrafi się zachować uprzejmie, rozwiązać sytuację konfliktową itp.

Z tą rekrutacją jest trochę tak jak z laskami, które by interesowało od potencjalnego mężą tylko wzrost, muskulatura, wielkosc członka i zasobnosc portfela. Taki tam detal, ze taki gosc może zdradzać, bić, ćpać itp. mierzalne fakty, to mierzalne fakty.

0

Od kilkunastu lat grzebie w kodzie. Wiekszosc czasu spedzilem w srednich albo wiekszych organizacjach. Przeszedlem i nadal przechodze przez rozne choroby ktore dopadaja ludzi w tej branzy.

W naszej branzy najwieksza sztuka jest umiejetnosc panowania nad swoim zyciem, posiadanie pomyslu na siebie, probowanie nowych rzeczy. Poza tym bycie za dlugo w projekcie, siedzenie w jednej firmie czyni czlowieka malo konkurencyjnym na rynku.

Nie ma sie co czarowac, ze w naszym kraju sa osiagalne jakies super projekty o sporym potencjale. Czasami cos sie trafi ale to bardziej wyjatek niz regola. Jak chcesz brac udzial w ciekawych projektach to trzeba swoja uwage kierowac za granice.

Nie ma sie tez co czarowac, ze w firmie czy w projekcie beda jacys super ludzie. W korpo IT pani w sekretariacie czy ksiegowa sa przekonane o swojej samozarabistosci.

0

Zgadzam się z Tobą, że to niełatwe życie w IT. Praca w dużych organizacjach ma swoje plusy, ale też sporo minusów – ciągła rotacja, brak wpływu na decyzje, hierarchia. W takich miejscach łatwo zatracić sens pracy i zapomnieć o rozwoju.

Z drugiej strony, masz rację – aby być konkurencyjnym, trzeba szukać wyzwań i rozwijać się, najlepiej na rynku międzynarodowym. Trzymanie się jednego projektu czy firmy nie sprzyja długofalowemu sukcesowi, bo rynek cały czas się zmienia. Praca za granicą daje więcej opcji, szersze perspektywy i dostęp do ciekawszych projektów. Niestety, w Polsce często brakuje wizji i ambicji, by robić coś naprawdę innowacyjnego w skali globalnej.

Chciałbym też dodać, że ważne jest, by nie tylko robić to, co jest wygodne, ale od czasu do czasu wyjść ze swojej strefy komfortu i postawić na nowe wyzwania. Dzięki temu możemy nie tylko zdobywać nowe umiejętności, ale i uczyć się czegoś o sobie 😀:.

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.