Co robić w sytuacji, gdy skile ma się dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie), ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje? Czy osoby, które nie są przebojowe są skazane obecnie na porażkę jeżeli chodzi o rekrutacje?
BłędnyRycerz napisał(a):
ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje?
To, że nie wsystępuje to nie znaczy, że nie może wystąpić. Stawiałbym na rozwój w tym kierunku. Niekoniecznie trzeba być w tym mistrzem, a do tego w przypadku nauki nowej, niewystępującej umiejętności postępy widać dużo szybciej
Nie wiadomo, bo kto wie gdzie jest problem. Może masz wiedzę, ale nie umiesz jej przekazać. Albo ją masz, ale nie umiesz rozmawiać z ludźmi. Ale wszystko jest z tobą ok tylko jesteś brzydki/śmierdzisz i ludzie oceniają cię z góry
BłędnyRycerz napisał(a):
Czy osoby, które nie są przebojowe są skazane obecnie na porażkę jeżeli chodzi o rekrutacje?
Jeśli potrafisz rozmawiać jak każdy inny NPC to nie widzę problemu. Większość ludzi taka jest i większość dostaje odpowiednią dla siebie pracę
Piwo przed rozmową czasem pomaga
@debugariusz: A czasem wręcz przeciwnie...
Musisz być ekstrawertyczny, dużo mówić i nie wątpić w swoje umiejętności nawet na 0.1 sekundy, dobrze by było jakbyś sypał anegdotkami o pracy z rękawa jak sytuacja pozwala i na swoje braki zawsze miał odpowiedź "może nie umiem mongoDB ale za to wciskasz tutaj kit". Nie wiem jak tego się nauczyć, po prostu musisz się inaczej zachowywać niż domyślnie :P
bagietMajster napisał(a):
po prostu musisz się inaczej zachowywać niż domyślnie :P
HR odnotuje: "ADHD" :P
Nie jestem i nigdy nie będę ekstrawertyczny. Ponadto ekstrawertycy z którymi miałem do czynienia kojarzą mi się z plebsem. Źle mi się z tymi jednostkami pracowało. Być może źle trafiałem w życiu.
BłędnyRycerz napisał(a):
Co robić w sytuacji, gdy skile ma się dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie), ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje?
Kto tak stwierdził? Ty sam? Czy może dostałeś kilka maili zwrotnych od HR, że to jest powód?
Ponadto ekstrawertycy kojarzą mi się z plebsem.
No to mamy odpowiedź, dlaczego nikt cię nie chce - jesteś jakimś bucem/bufonem z kijem w tyłku i do tego z przerostem ego. Z takimi toksycznymi ludźmi nikt nie chce pracować, a tego typu defekty widać/daje się odczuć na pierwszy rzut oka.
Wątek do zamknięcia.
BłędnyRycerz napisał(a):
Co robić w sytuacji, gdy skile ma się dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie), ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje?
Nauczyć się tej umiejetności, jak każdej innej.
Czyli jeżeli ktoś nie lubi osób, które:
- są krzykliwe
- robią dużo szumu wokół siebie
to jest bufonem z kijem w tyłku
. Sounds logical.
To jest właśnie problem dzisiaj. Szybko wydaje się osąd zamiast popytać z czego to wynika itd.
BłędnyRycerz napisał(a):
Co robić w sytuacji, gdy skile ma się dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie), ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje? Czy osoby, które nie są przebojowe są skazane obecnie na porażkę jeżeli chodzi o rekrutacje?
Możesz przećwiczyć autoprezentację. Czyli na sucho gadasz o swoim doświadczeniu czy o twoim CV. Możesz się nagrywać i potem odsłuchać tego i zobaczyć, gdzie są rzeczy do poprawy. Warto ćwiczyć się w mówieniu zarówno zwięźle, jak i dłużej, ze szczegółami (ale finalnie warto wyciągnąć to, co jest istotne, żeby na rekrutacji móc powiedzieć zwięźle, ale z "mięsem"). Warto też ćwiczyć po polsku, jak i po angielsku, żeby nie mieć problemu z gadaniem o tym po angielsku, jak będzie potrzeba.
Warto znać metodę STAR (situation, task, action, result - na Youtube sobie obczaj: star method. To pozwoli, żeby to miało jakąś strukturę (+pozwoli ci odpowiadać na te głupie pytania haerek "opowiedz o sytuacji, kiedy....").
Plus trzeba pamiętać o tym, że rekrutacja to nie jest sprawdzanie, czy ktoś jest dobry, tylko czy ktoś pasuje do firmy.
Czasem warto przyflexować albo zaimponować ogólną wiedzą techniczną, ale finalnie decyzje i tak będą podejmowane pod kątem zgodności z potrzebami firmy. Możesz mieć skile dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie)
, ale jeśli ludzie podejmujący decyzje uznają, że nie pasujesz, to cię nie wezmą. Więc trzeba uważać, co się mówi, żeby powiedzieć to, co firmy chcą usłyszeć.
BłędnyRycerz napisał(a):
Co robić w sytuacji, gdy skile ma się dobre (bogate CV, wieloletnie doświadczenie), ale coś takiego jak umiejętność samosprzedaży/samoprezentacji nie występuje?
Jeśli brakuje ci jakichś umiejętności to masz dwa wyjścia:
- trenować skillset aż osiągnie akceptowalny poziom
- zatrudnić profesjonalistę z danym skillsetem
Z racji tego że umiejętność sprzedaży w twoim wypadku jest potrzebna tylko na pewnych etapach kariery to zainwestowałbym raczej w profesjonalistę. Posiadanie brody w tym przypadku jest dodatkowym plusem.
Reasumując, nawet jak ktoś jest "wymiataczem", to bez odpowiednich skili handlowych/społecznych daleko nie zajdzie. Pozostaje nawiązać współpracę z kimś, to takie skile posiada i interes będzie działał na zasadzie uzupełniania się. I co ciekawe, to działa tak nie tylko w tej branży.
@BłędnyRycerz: Tak jest.
Każdy Richard potrzebuje swojego Ehrlicha.
Aktorzy mają swoich agentów itd.
Mogłoby się wydawać, że to pasożyty, bo w końcu to Ty wykonujesz robotę.
Ale jeśli ktoś inny potrafi Twoją robotę sprzedać drożej niż Ty sam, to trzeba z nim żyć w symbiozie...
Ta symbioza może przybierać różną formę.
Na etapie rozmów z HR powinieneś zakręcić z HR'em zewnętrznym (czasem wstępny etap rekrutacji nie jest prowadzony przez HR'a zatrudnionego bezpośrednio przez firmę). Ten HR sprzeda Cię danej firmie.
Kiedy już jesteś zatrudniony, to firma sprzedaje Twoją pracę dalej, jak najdrożej...
Od przebojowości ważniejsze według mnie są zdolności: zidentyfikowania, jaka jest oczekiwana odpowiedź na zadane pytanie (nie poprawna, tylko oczekiwana; tutaj czasem pomaga research, no i pewna intuicja nabywana z czasem) i sposób tej odpowiedzi (tutaj nie zawsze więcej znaczy lepiej, przykro mi to powiedzieć, ale duża część rekruterów ma np. niesłychanie ubogi zasób słownictwa i gubi się na nieco bardziej rozbudowanych wypowiedziach, za co następnie obciążany jest kandydat - i tutaj akurat trochę słuszności jest, mnie uczono, że komunikat należy dostosować do poziomu rozmówcy, a nie odwrotnie), a także jakie jest nastawienie osób siedzących po drugiej stronie (po iluś tam rozmowach da się już bardzo łatwo zauważyć, czy po drugiej stronie występuje postawa lekceważąca albo czy decyzja została już podjęta wcześniej, a po prostu rekruterzy muszą sobie coś zalogować w Jirze, żeby nie było, że cały dzień tylko się obgadywało ludzi z firmy; czy może jednak jest jakieś minimalne zainteresowanie naszą osobą i może uda się do czegoś dojść).
A co do właśnie tej umiejętności samosprzedaży, to teraz i tak prawie wszystkie rekrutacje już odbywają się zdalnie, więc możliwości "zabłyśnięcia" na rozmowie są ograniczone tak naprawdę do tonu głosu, schludnego wyglądu, sposobu reagowania na zadawane pytania i w miarę pozytywnego podejścia, ale bez wygłupów, jak się niektórym wydaje. Poprzez zdalne rozmowy kwalifikacyjne wykluczona jest praktycznie cała mowa ciała i efekt bezpośredniej interakcji, więc osoby mnie przebojowe już łatwiej mieć raczej nie mogą. Inna kwestia, że niektórzy informatycy ogólnie mają problem nieraz z wypowiedzeniem kilku prostych, komunikatywnych zdań zrozumiałym językiem, ale to już są efekty lekceważenia "humanistyki" w czasach szkolnych i w sumie lepiej takich osób nie zatrudniać, bo są z nimi potem problemy z komunikacją, za które obrywa się reszcie zespołu.
Warto nad tym popracować, ja np. jestem introwertykiem, co do zasady nie lubię ludzi i siedzę zwykle cicho, ale jak przychodzi do jakiejś rozmowy technicznej na rekrutacji to jestem całkiem innym człowiekiem, Gadam dużo i szybko, potrafię się z ludźmi pośmiać, gadam nie zawsze z sensem ale jest to na pewno lepsze niż siedzenie i nie potrafienie sprzedać czegokolwiek na rozmowie.
Nie wiem czy ci jakoś pomoże ta informacja, ale uwalam na rekrutacji gości, którzy zwyczajnie nie podobają mi się z gadki, są pyszni, zbyt przeświadczeni o swojej zaje**stości, zbyt pewni siebie.
Szukam deweloperów i testerów, którzy będą wykonywać moje polecenia i/lub słuchać się moich rad w kontekście ich pracy, a nie konferansjera na sylwestra w jedynce, albo pajaca, który później będzie próbował podważać moje słowa, albo udowadniać na każdym spotkaniu, że on wie najlepiej ze wszystkich pracując miesiąc w projekcie (był tu taki wątek ostatnio nawet).
Takie pojedyncze persony potrafią zatruć atmosferę wieloosobowego zespołu jak to zgniłe jajo.
Także byłbym ostrożny z tymi umiejętnościami samosprzedaży i przesadnym epatowaniem pewnością siebie na interview.
Z mojej perspektywy wystarczy być na interview otwartym, miłym, serdecznym, rzucić żarcikiem, słuchać uważnie, konkretnie i zrozumiale odpowiadać na pytania. Tylko tyle i aż tyle.
Akceptowałem nie raz zatrudnienie gościa z gorszymi umiejętnościami technicznymi, ale takiego, z którym złapaliśmy wspólne flow, a nie akceptowałem technicznego przekota tylko dlatego, bo nie podobała mi się jego buta i arogancja.
Reasumując wystarczy być chyba po prostu NOR - MAL -NY ;)
tosiezateguje napisał(a):
Nie wiem czy ci jakoś pomoże ta informacja, ale uwalam na rekrutacji gości, którzy zwyczajnie nie podobają mi się z gadki, są pyszni, zbyt przeświadczeni o swojej zaje**stości, zbyt pewni siebie.
Posiadanie umiejętności samosprzedaży nie polega na byciu pysznym, zbyt pewnym siebie albo przeświadczeniu o swojej zajebistości.
To jest właśnie to, żeby z jednej strony nie cwaniakować, ale zaprezentować się dobrze
BłędnyRycerz napisał(a):
Reasumując, nawet jak ktoś jest "wymiataczem", to bez odpowiednich skili handlowych/społecznych daleko nie zajdzie. Pozostaje nawiązać współpracę z kimś, to takie skile posiada i interes będzie działał na zasadzie uzupełniania się. I co ciekawe, to działa tak nie tylko w tej branży.
No ale tak jest wszędzie. Co z tego jak jesteś wymiataczem jak nikt nie chce z Tobą pracować bo się zachowujesz nieodpowiednio?
Ostatnio był temat na forum, że zatrudnili niejką Lindę co chciała wszystko zmieniać w projekcie. Po co komuś ktoś kto sra do własnego gniazda?
Trzba umieć znaleźć równowagę między wciskaniem kitu a byciem sobą. Ja raz uwaliłem rekrutację na rozmowie nietechnicznej, bo moim zdaniem źle się sprzedałem. Odpowiadałem na pytania szczerze tak jak ja to widzę i odniosłem wrażenie, że to był błąd. Trzeba było bardziej parafrazować i mówić to co rekruter chciał usłyszeć.
Oprócz tego, że coś umiesz musisz sprawić by inni choć trochę Cię polubili. A przynajmniej ich dodatkowo nie wku*wiać. Nie raz jest tak, że rozmowa się nie klei i już wiadomo, że nic z tego nie będzie. Zwyczajnie nie pasujecie do siebie, albo trafiło się tak, że wszyscy mieli gorszy dzień.
Podczas rozmowy rekrutacyjnej druga strona nie wie, że jesteś mega mózgiem rozkminiaczem z Marsa, super dowozisz projekty, rozdajesz feedback i współpracujesz z ludźmi - musisz o tym opowiedzieć. To nie tylko w IT tak jest.
Jeśli nie masz pomysłu, jak opowiadać, to sprawdź w swojej ulubionej wyszukiwarce “STAR method”.
To, że masz jakąś tam samoocenę, nie znaczy, że na rozmowie rekrutacyjnej ktoś będzie starał się na siłę do tych umiejętności dokopać. Może 2 lata temu, kiedy na ogłoszenie odpowiadało 5 osób, a nie np. 50.
To jak randka. Możesz sobie być super gościem, co to lubi zwierzątka, pójdzie do kina na romantyczny film i będzie się wzruszał, w życiu sobie radzi, a w łóżku to już o ho ho. Jak w 30 minut nie wywołasz w drugiej stronie takiego wrażenia, to wezmą kogoś innego.
W dodatku nawet jeżeli masz tylko i wyłącznie rozmowę techniczną, to nadal jest to rozmowa i druga strona oprócz sprawdzenia czy wiesz czym się różni optimistic i pessimistic locking odpowiada sobie na pytanie czy chce z tobą pracować.
Zwykle, w początkowej fazie rozmowy pada prośba o powiedzenie kilku słów o sobie. Warto zacząć od przygotowania sobie jakiejś krótkiej wypowiedzi, przećwiczyć ją przed lustrem, albo z kimś innym.
Do tego niby oczywiste rzeczy, ale wciąż nie dla wszystkich. Schludny wygląd, pogodna twarz, pewność siebie, sensowne tło. Znowu jak rozmowa z kobietą - jak sam uważasz, że nie masz szans, to ona też tak będzie uważać.
Tak mi się przypomniała rozmowa, na której kandydatka pojawiła się spóźniona, z rozgrzebanym wyrem w tle, monsterkiem w łapce i oczami mówiącymi, że wczorajszy wieczór jeszcze się nie zakończył. Teoretycznie odpadła na pytaniach technicznych (bo ciężko o koncentrację na kacu), ale myślę, że nawet jeżeli technicznie byłoby OK, to jednak wybralibyśmy kogoś innego.
BłędnyRycerz napisał(a):
Reasumując, nawet jak ktoś jest "wymiataczem", to bez odpowiednich skili handlowych/społecznych daleko nie zajdzie.
Jak masz tyle lat doświadczenia to wiesz, że kod piszesz może przez 30% czasu i to nie jest poziom ultra hard leetcode. Reszta to code review, spotkania, zbieranie wymagań, kolejne spotkania, pisanie dokumentacji, czytanie kod. Do tego potrzeba miękkich skilli, które są tak samo ważne jak hard skille. Nikt nie chce pracować z primadonną taką jak ty mającą problem, że inni nie dostrzegają jego geniuszu. Bycie nieśmiałym aspołecznym bucem to nie bycie introwertykiem.
Gadane ma znaczenie tylko jak rozmawiasz z prezesem.
HRowiec to debil, zaś techniczny będzie próbował udowodnić zazwyczaj, że jest od Ciebie mądrzejszy.
BłędnyRycerz napisał(a):
Nie jestem i nigdy nie będę ekstrawertyczny. Ponadto ekstrawertycy z którymi miałem do czynienia kojarzą mi się z plebsem. Źle mi się z tymi jednostkami pracowało. Być może źle trafiałem w życiu.
Haha, jak tylko przeczytalem tytul wiedzialem, ze to bedzie freethinker
ksh napisał(a):
Gadane ma znaczenie tylko jak rozmawiasz z prezesem.
HRowiec to debil, zaś techniczny będzie próbował udowodnić zazwyczaj, że jest od Ciebie mądrzejszy.
Większych głupot dawno nie czytałem.
A masz pewność że chodzi o umiejętność "samosprzedaży" a nie inne skille społeczne. Są osoby które mają świetne skille techniczne ale nie da rady z nimi pracować. Dla nich jedyna szansa to chyba freelancing w jakichś zleceniach na jedną osobę bez kontaktu z zespołem.
W IT nie ma czegoś takiego jak "samosprzedanie" się. Jest zerojedynkowo - albo coś umiesz albo nie umiesz, i są to w stanie zweryfikować w parę minut przepytując cię i dając zadania techniczne. Nie da rady wstawiać bajery. Samosprzedać się, bajerować, lać wodę i walić ściemę to można w zawodach "humanistycznych" niewymagających wiedzy technicznej jak np. obsługa klienta ale nie w zawodach ścisłych jak IT.
QAman napisał(a):
W IT nie ma czegoś takiego jak "samosprzedanie" się. Jest zerojedynkowo - albo coś umiesz albo nie umiesz, i są to w stanie zweryfikować w parę minut przepytując cię i dając zadania techniczne.
Żeby tak było to przepytujący musi mieć tą mityczną wiedzę. Realia pokazują co innego ¯_(ツ)_/¯ Często na takich rozmowach biorą osoby, które średnio się tam nadają i już po pierwszych 3 minutach rozmowy można wyczuć, że pytają o coś czego do końca sami nie rozumieją bo np przeczytali to przed rozmową.
Cała reszta to spektakl. Oni bajerują i Ty bajerujesz. Pytanie kto zrobi to lepiej. Skile techniczne są tutaj drugorzędne.