Dla mnie "wejść do IT" brzmi jak "wejść do sportu". Kupiłem buty, zacząłem biegać po okoliy, wszedłem do sportu? Wszedłem do sportu!
Rok temu z kawałkiem przeprowadziłem się na wieś, założyłem ogród, nawet wyszło to super. Sąsiad jest jeszcze większym wymiataczem bo ma większą działkę, więcej zieleni i jeszcze bardziej kozacko to wyszło. Może założymy firmę ogrodniczą? Ta hipotetyczna firma będzie działać do pierwszego, drugiego trudnego przypadku kiedy to wyczerpie się cznnik pod tytułem szczęście.
Na studiach miałem elektronikę. Też był to rok 2004 z kawałkiem. Może zostanę elektronikiem, otworzę warsztat, będę wielki?
Nawet jak naoglądasz się filmików, naczytasz kursów, nakupisz sprzętu to i tak nie zdobędziesz doświadczenia
Niemal każda dziewczyna / żona / kochanka gotuje prawie codziennie dla kilku osób. Niektóre pieką różne ciasta. Wiele czyta ksiażki, uczęszcza na kursy, bierze udział w warsztatach. Czy to wystarczy aby otworzyć knajpę / kawiarnię? Kwestia nie czy tylko kiedy będzie telefon do "kuchennych rewolucji". Oby chcieli przyjechać.
Sprzedawanie na YT kosmetyków, ciuchów, yerby na wysokim poziomie wymaga sporej wiedzy domenowej, skilla do montażu, umiejętności opowiadania historii, zakulisowej wiedzy którą mało kto się podzieli.
Ciekawi mnie skąd u ludzi takie myślenie. Pani w okienku zasugerowała? W wiadomościach coś mówili? Ktoś puścił reklamy w internetach? Przebłysk po kielichu? Inwencja po spaleniu zioła? Grzyby halucynogenne?
Poza tym ludzi którzy dostali się do IT fuksem są całe tony. Oni sami zastanawiają się co zrobić ze sobą bo docierają do kresu możliwości.
Managementowi trudni jest wyłonić takich typów więc zwalnia się przypadkowe osoby.
Dziś na ogłoszenie do IT supportu w byle fabryce w ciągu kilku godzin jest 100+ kanydatów na jedno miejsce. Rekrutacja jest zamykana kolejnego dnia. Często takie stanowiska obejmują byli programiści, testerzy aby zacząć od nowa ścieżkę bo wylecieli z roboty w ostatnich latach.