Aż mi się przypomniała pewna życiowa anegdotka.

Ponad 10 lat temu (ale ten czas zapier***) przyjąłem się do pewnego mini-korpo, tj. jakaś spółka córka dużego europejskiego korpo w sektorze bankowo-finansowym. Niby fajna, rodzinna atmosfera niczym w rodzinej firmie, ale za to UoP i wszelkie bonusy socjalne niczym w prawdziwym korpo (medicover, multisport, itp.). I pracowałem tam sobie, był pewien niedobór kadr i mniej lub bardziej wymuszane nadgodziny tudzież testowanie mojej (i nie tylko mojej) asertywności przez kierownictwo. Niby standard, ale pewnego dnia moją uwagę przykuł model statku, całkiem ładny model żaglowca (jakiś galeon albo inny Dar Pomorza). Nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał o ten model jednego z bardziej rozgadanych pracowników z dłuższym stażem. Dzięki temu usłyszałem historię, jak to nazwijmy go "Andrzej", starszy specjalista IT, sieciowiec, złota rączka od serwerów i konfiguracji sieci, pracownik nr. 3 w tej firmie świętował swoją 10 rocznicę zatrudnienia w firmie. Gdy tylko zbliżało się 10-lecie pracy w firmie, Andrzej zaczął o tym mówić przy kawie, wieść ta dotarła również i do prezesa, wówczas już średniej firmy (~350 pracowników). Prezes oczywiście dobrze znał Andrzeja, ponieważ sam był w pierwszej dziesiątce czy tam pietnastce pracowników zatrudnionych przez firmę. Mieli na koncie wiele wspólnych wdrożeń, można by rzec wspólnie tą firmę stawiali na nogi od zera do dobrze prosperującej i rozpoznawalnej na rynku marki. W momencie gdy wieść o 10 rocznicy pracy "Andrzeja" dotarła do prezesa, to on postanowił to uczcić. Postanowił więc wydać jakieś polecenia. W małych firmach wieści się szybko rozchodzą, więc info o tym, że prezes postanowił uhonorować wkład Andrzeja w rozwój firmy dotarły również i do działu IT. Andrzej pamiętając wiele wspólnych wdrożeń, wiele nadgodzin i zawalonych weekendów po cichu myślał o jakiejś premii albo awansie. Gdy nastał długo wyczekiwany dzień, HR sprosiły wszystkich pracowników centrali do największego Open Space jakie było w biurze, gdzie po kilkuminutowej przemowie przed wszystkimi zebranymi prezes uścisnął dłoń Andzeja oraz przekazał mu ten oto model żaglowca.
Już nie pamiętam, czy w tej opowieści był tort i ciasteczka, ale pamiętam że ponoć Andzej wkurwił się niemiłosiernie. Cały ten jego trud, znuj, nadgodziny zostały nagrodzone cepeliowym modelem statku. Andzej był na tyle wkurw***, że wstyd mu było to zabrać do domu i pokazać żonie. W związku z powyższym, model statku pozostał w firmie, na Open Space działu IT gdzie na honorowym miejscu każdego kolejnego dnia przypominał coraz to nowym pracownikom ile dla szefostwa znaczy ich poświęcenie oraz nierzadko darmowe nadgodziny podczas wdrożeń.