Zarobki programisty w budżetówce

0

Witam wszystkich,
Zostałem zaproszony na rozmowę o pracę na stanowisku Programista (bez wyszczególnienia na junior/mid/senior) w budżetówce, a dokładniej w LPR(Lotnicze Pogotowie Ratunkowe). Czy ktoś z Was może się orientuje na jakie wynagrodzenie można liczyć? Pewnie jak to w państwówce są pewne widełki. Ma ktoś doświadczenie w tym sektorze i mógłby podzielić się opinią? Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam

6

Nie mam teraz czasu na pisanie zbyt wiele, ale w skrócie - unikaj sektora budżetowego.

W końcu są powody, by pracować tam i tylko tam:

  • chcesz poświęcić swoje życie niewdzięcznemu zadaniu tworzenia konkretnie rządowych rozwiązań informatycznych (lubisz kraj, etc. - to jest okej)
  • chcesz zdobyć pierwsze doświadczenie w IT i nie widzisz innych opcji
  • masz wpływowego krewnego w sektorze publicznym i jest to kluczowy szczegół na Twojej liście powodów.

Wynagrodzenie w sektorze publicznym składa się z kilku części, a na początku specjalista otrzyma tylko i wyłącznie część podstawową. Po prostu nie ma sensu porównywać go do "normalnego" projektu, nawet jeśli pracujesz tam od 10 lat, to wciąż jest mniej. Ważne są tam znajomości - programista, który ma wpływowego krewnego, może w końcu zostać menedżerem i uczestniczyć na przykład w wyborze dostawców sprzętu, od którego może uzyskać własny procent (nielegalnie).

Istnieje wiele sposobów na zdobycie doświadczenia. Z mojego punktu widzenia, po pracy w sektorze publicznym, doświadczenie jest bardzo specyficzne i mało przydatne w "normalnych" projektach. Aby się tam rozwijać, trzeba umieć nawiązywać odpowiednie kontakty, a nie perfekcyjnie wykonywać swoją pracę.

Do tego jeszcze sprzęt, który może być przestarzały, współpracownicy o niskich kwalifikacjach, długie i całkowicie niezoptymalizowane procesy oraz niezwykle skomplikowana dokumentacja.

Radzę zablokować rekrutera, który wysyła takie oferty.

2

W zeszłym roku miałem rozmowę na full stacka do PKP Cargo i oferowali 125 PLN na h dla człowieka z kilkuletnim doświadczeniem. Co mnie było największym problem dla mnie to sposób umawiania (pani ktoś kazał umówić spotkanie i ona nie potrafiła z kim będzie i czym ) rozmów i ich prowadzenia (rozmowę prowadził jakiś naczelnik wydziału w taki sposób że miałem mu ochotę spadać na drzewo), ale to nie oznacza ze w innych projektach tak jest.

1

sama góra czyli ministerstwa:
kto ma znajomości to se gra w kulki w godzinach pracy
jak się zmieni ekipa rządząca to ktoś z klucza partyjnego wylatuje niezleżenie od kompetencji
ktoś kompetentny może wylecieć bo potrzebne jest miejsce dla kolesia
niżej:
kupowane aplikacje niepotrzebne, lub nieoptymalne ale od zaprzyjaźnionych firm i sobie z nimi radź
pomieszczenie w jakieś pakamerze, ale przynajmniej male pokoje a nie open-space ;)
rozmowy:
muszą udawać ze uczciwie wybierają najlepszych więc mogą zapraszać na rozmowę mimo że stanowisko dawno wiadomo dla kogo przeznaczone
nic nie podpisuj oszustom , bo się zdziwsz jak cała rekrutacja bedzie polegać na tym że podpisy od kandydatów na liscie muszą pozbierać;)

4
Miang napisał(a):

kupowane aplikacje niepotrzebne, lub nieoptymalne ale od zaprzyjaźnionych firm i sobie z nimi radź

W każdym korpo tak to wygląda.

0

Jest coś takiego jak tabela wynagrodzeń podająca granice ile możesz zarobić na uop uzależniona od stanowiska i wykształcenia oraz stażu pracy. Zawsze można pocyganić i stałymi premiami dobić więcej, ale raczej powyżej 11k będzie ciężko (kwoty brutto)

4

Pracowałem w budżetówce IT 4 lata. Zarobki około 20% niższe niż w sektorze prywatnym. Plusy takie że wszystkie przywileje pracownicze zgodnie z prawem, urlopy, premie, stażowe, wczasy pod gruszą etc. Dobry kontakt z biznesem bo w ramach jednej instytucji, bez przesadnego stresu. Minusy brak możliwości b2b lub KUP, poziom technologiczny średni, projekty bez szału, głównie aplikacje webowe do obsługi wniosków, ale tak wygląda większość polskiego IT. Polityka wchodziła od dyrektora wzwyż, szeregowych pracowników zmiany kadry kierowniczej nie dotykały.

Jeśli chodzi o rekrutację to procesy były słabo dopasowane, faktycznie wszystkie rekrutacje miały listy wymagań o wiele za długie w stosunku do docelowego projektu. Kończyło się tak że kandydaci byli punktowania i zatrudnieni tego komu najlepiej poszło, nawet jak ogólny wynik był niski.

Rzeczywiście tak jest że czasem rekrutacja jest zrobiona pod konkretnego kandydata. Np. w sytuacji kiedy kontraktor z zewnątrz chciał przejść bezpośrednio na UOP to nie mogą go po prostu zatrudnić, musi być zrobiony pełny proces rekrutacyjny, publicznie.

Generalnie fundamentalna różnica między prywatnym a publicznym jest taka, że w prywatnym nadrzędnym celem jest zarabianie pieniędzy, a w publicznym realizowanie wyznaczonych zadań przy jednoczesnym minimalizowaniu ryzyka bycia pociągniętym do odpowiedzialności za porażkę. Robienie pieniędzy vs dowożenie ustalonego minimum.

2
frz napisał(a):

Aby się tam rozwijać, trzeba umieć nawiązywać odpowiednie kontakty, a nie perfekcyjnie wykonywać swoją pracę.

Do tego jeszcze sprzęt, który może być przestarzały, współpracownicy o niskich kwalifikacjach, długie i całkowicie niezoptymalizowane procesy oraz niezwykle skomplikowana dokumentacja.

brzmi jak moje przerośnięte korpo :) aczkolwiek w korpo i tak można i warto się doszkalać i zdobywać kwalifikacje przydatne na rynku pracy.

0
frz napisał(a):

Aby się tam rozwijać, trzeba umieć nawiązywać odpowiednie kontakty, a nie perfekcyjnie wykonywać swoją pracę.

Do tego jeszcze sprzęt, który może być przestarzały, współpracownicy o niskich kwalifikacjach, długie i całkowicie niezoptymalizowane procesy oraz niezwykle skomplikowana dokumentacja.

brzmi jak moje przerośnięte korpo :) aczkolwiek w korpo i tak można i warto się doszkalać i zdobywać kwalifikacje przydatne na rynku pracy.

1

Zarobki zarobkami, ale nikt nie pomyślał o tym, że jak dobre stanowisko mu się trafi i przełożony to może tam siedzieć przez kolejne 5-10 lat. Patrząc na dzisiejszy rynek i turbulencje to nie taki zły "deal".

Ja znam Admina co na Poczcie Polskiej pracuje już ponad 10 lat i mówił mi że nie zamieniłby się na nic innego, a miał oferty z innych firm. Przede wszystkim - stabilność zatrudnienia.

0

Jak na większe miasto np. Warszawę to stawki zwykle raczej słabe. Będąc ogarniętym developerem więcej zarobisz na rynku niż dyrektor w budżetówce. Oczywiście są kombinacje jak coś tam dodatkowo uszczknąć, ale to już zwykle benefity są dla ludzi związanych z władzą w pierwszej kolejności.

Jeśli chodzi o samą stabilność, to jest generalnie nieźle - jak się odnajdziesz w jakieś działce to znam ludzi co latami robią w kółko to samo i tak sobie spokojnie do emerytury ciągną.

Jeśli jesteś ambitny i chcesz się rozwijać i pokażesz to, to prawdopodobnie będzie spadał na Ciebie cały syf, którego nikt inny nie będzie chciał robić. Ma to plusy i minusy.

Reasumując znam ludzi zarówno zadowolonych, spokojnie sobie pracujących jak i niezadowolonych tyrających jak woły za marne stawki.

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.