Do IT było niełatwo wbić się jeszcze przed pandemią i z roku na rok ten próg wzrastał, aż osiągnął w zeszłym roku poziom dość absurdalny. Sam tutaj w przeszłości wylewałem różne żale, bo jak się jest z jednej strony wyniszczanym w aktualnej pracy, a z drugiej bezowocnie aspiruje do nowej już dłuższy czas, to trudno nie popaść we frustrację. Tym nie mniej w wielu zawodach tak jest. Różnica polega na tym, że tu chociaż te średnią krajową da się osiągnąć bez specjalnych ceregieli (ze specjalnymi podobno nawet więcej), do tego przynajmniej częściowy remote, no i przynajmniej po moich osobistych doświadczeniach nie jest się tutaj aż tak pomiatanym jak np. w kancelarii prawnej, na kopalni, w szkole czy na nieeksponowanym stanowisku w administracji/sądownictwie. Jeśli kogoś to interesuje, to tym bardziej uważam, że warto spróbować.
A jak się dostać? Opcji pewnie jest wiele. Ja przez kilka lat działałem jako freelancer w webdevie, łapałem np. zlecenia od kancelarii prawnych na stronki, od software house na aplikacje, do tego na organizację internetowych eventów od różnych firm typu Cenega, Ubisoft (były czasy, kiedy Ubi miało coś w rodzaju szacunku do fanów i samo wysyłało oferty współpracy do twórców stron o ich grach). Nie było z tego kokosów, czasem na koncie był wręcz minus, bo trzeba było zainwestować sprzęt, a zlecenia nie rosną na drzewach (chodziłem wtedy fizycznie do firm oferując swoje usługi i przedstawiając projekty). Do tego robiłem własne projekty, m. in. prowadzę od ładnych paru lat skromny portal o grach.
Jeśli chodzi o regularną pracę, to zaczynałem od wbijania się we frontend, ale trochę to nie szło (przesyt w tej specjalizacji trwa już od dobrych paru lat, layoffy tylko zwieńczyły ten proces), więc się przekierowałem na fullstack i w ciągu miesiąca znalazłem pracę w ostatnim kwartale 2022. Tyle że tutaj drobna uwaga - ponieważ w przeszłości miałem nieciekawe doświadczenia z wypłacalnością jednego z software house, postanowiłem sobie, że przejdę pełnoetatowo do IT tylko wtedy, gdy na wejściu dostanę na rękę więcej niż w pracy, którą zostawiam. Po prostu to ryzyko miało mi się tym razem kalkulować i tak też się stało. Teraz raczej nie ma przestrzeni na takie wybrzydzanie, choć mimo wszystko wypadałoby się szanować.
Teraz nie wiem, co jest najprostsze na entry level, pewnie trzeba obserwować trendy i robić inaczej, niż doradzają jutubowi naganiacze.
Natomiast jeśli szukasz np. darmowych praktyk, to zachęcam do starodawnej metody fizycznego przejścia się po firmach. Nawet u mnie parę miesięcy temu do HR przyszedł chłopak, który pytał, czy znalazłoby się miejsce na praktyki, i chyba go nawet wzięli, a w każdym razie na pewno nie zignorowali. Wiem, że to nie jest już taka popularna metoda, ale z moich też własnych doświadczeń sprzed pandemii - skuteczniejsza niż wysyłanie maili, których firmy dostają pewnie setki i to jest nie do przerobienia.