Ten wpis to będzie osobisty rant, więc jak ktoś nie lubi gatunku to... wiadomo.
Otóż zastanawiam się jak to zrobić, żeby się nie zajechać, a jednocześnie w miarę spoko zarabiać.
W zawodzie jestem od kilkunastu lat i od zawsze najbardziej jarały mnie aspekty stricte techniczne: design, kodowanie, debugowanie itd.
Wewnętrznie czuję się takim podstarzałym midem.
Problem w tym, że trudno być midem całe zawodowe życie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Po pierwsze, po kilku latach expa pojawia się oczekiwanie, żeby trochę odpuścić technikalia, a iść w liderowanie.
Tak że jak ktoś mając wiele lat doświadzenia nie chce lidować to wygląda podejrzanie.
W moim odbiorze leadership = stres.
Po drugie, bycie na bieżąco z technikaliami wymaga czasu i energii, a tych z wiekiem nieco ubywa.
Natomiast przybywa konkurencji ze strony młodszych i dynamiczniejszych osób,
które mają więcej czasu na drążenie tematów po godzinach.
Co zatem można zrobić w mojej stuacji?
Dla przypomnienia: pierdylion lat expa, chcę dziłać blisko kodu, nie chę poświęcać każdej wolnej godziny na masterowanie nowinek.
Spokój może być kosztem zarobków, ale tak, żeby zostawało te 10k na rękę.
Czy to już pora na znalezienie sobie jakiegoś przytulnego legacy?
A może rozwiązanie byłoby dopakowanie angielskiego i szukanie czegoś w krajach słynących z lepszego life-work balance?
Albo wgryzienie się w niszową domenę?
Jakieś pomysły?