Norwegia co jakiś czas się pojawia jako potencjalny kraj do emigracji dla programisty. Nie jest to popularny kierunek w naszej branży, owiany wieloma tajemnicami, a sam kilka miesięcy temu miałem wiele pytań, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi, więc tutaj postaram się pomóc tym, którzy rozważają przeprowadzkę do Norwegii :) Zapraszam do zadawania pytań - sam siedzę tu niecałe 3 miesiące, więc w żadnym wypadku nie jestem ekspertem, ale ponieważ widzę zainteresowanie tematem, mogę się podzielić moją perspektywą i doświadczeniami.
Trochę o mnie
Przed wyjazdem miałem ok. 4-letnie doświadczenie w programowaniu, typowo software-housowe projekty, jedne duże, drugie małe, trochę greenfielda, trochę grzebania w spaghetti. Głównie Python + Django, AWS, Postgres, Elasticsearch, Redis, RabbitMQ, troszkę mikroserwisów i frontu (React, Angular 2+). Ukończone LO, porzucone studia informatyczne na ostatnim semestrze pierwszego stopnia. Nie udzielałem się za bardzo w community, GH też raczej pusty poza kilkoma projektami ze studiów na max kilka commitów i niezbyt wyrafinowanymi eksperymentami.
CV
Moje CV, które wysyłałem do polskich firm, było dość lakoniczne. Imię i nazwisko, kontakt, doświadczenie, znane technologie, wszystko wypunktowane. Typowe CV dla norweskiego pracodawcy powinno zawierać zdjęcie, krótkie przedstawienie siebie (prywatnie i zawodowe), wyjaśnienie dlaczego uważamy, że byłoby to dobre stanowisko dla nas i być "spersonalizowane" pod konkretnego pracodawcę. Normalne jest też dołączenie listu motywacyjnego, wiele formularzy ma osobne i wymagane pole tekstowe na taki list. Często trzeba też wybrać wykształcenie z dropdowna ;) Do tego listy referencyjne, najlepiej od bezpośrednich przełożonych, ale mogą też być od współpracowników.
Szukanie pracy i rekrutacja
Baaardzo mało ofert ma podane widełki, co w moim przypadku było mało wygodne, bo nie miałem dużo informacji na temat zarobków programisty w Norwegii. Ze wszystkich ofert, które przejrzałem (kilkadziesiąt), widełki były podane w jednej czy dwóch. Królują Java, .NET i frontend, ale często konkretny język jest jako "nice to have", bardziej liczy się doświadczenie w konkretnym obszarze. Większość ofert jest po angielsku albo w po norwesku i po angielsku.
Na pierwszy rzut aplikowałem do 3 firm, po tygodniu z dwóch dostałem odpowiedź, że dziękują za aplikację ale nie. Podejrzewam, że nie chcieli się bawić z kimś, kto nawet jeszcze nie jest na miejscu i nie wiadomo, czy w ogóle będzie - w aplikacjach wyraźnie zaznaczałem, że obecnie mieszkam i pracuję w Polsce, ale jestem nastawiony na relokację. Trzecia firma temat popchnęła dalej i kilka miesięcy później przekroczyłem bramy jej biura :) Na cały proces rekrutacji składały się:
- Rozmowa z rekruterką (przez telefon) - przy jakich projektach pracowałem, w czym czuję się komfortowo, moje oczekiwania finansowe itp.
- Nietechniczna rozmowa z pracodawcą (przez Hangouts) - dlaczego chcę się przeprowadzić, czy mam już pozałatwiane formalności, jak u mnie z językiem, czego oczekuję od pracy u nich itp.
- Techniczna rozmowa z pracodawcą (przez Hangouts) - w przeciwieństwie do każdej innej rekrutacji na jakich wcześniej byłem, nie dostałem ani jednego pytania o framework, język programowania czy konkretne narzędzie. Wszystko wysokopoziomowo:
- co zrobię jeśli ktoś zgłosi błąd na produkcji,
- na co zwracam uwagę przy pisaniu kodu,
- gdzie wg mnie kończą się obowiązki software developera,
- jak zapewnię 100% uptime (spoiler: nie da się :)),
- w jaki sposób zminimalizuję ryzyko wystąpienia błędu na produkcji/zdeployowania kodu z błędem,
- jak dobiorę architekturę i narzędzia do rozwiązania jakiegoś problemu.
- Zadanie rekrutacyjne - nie chcę zdradzać jego treści, bo wiem, że każdy dostaje to samo, ale było bardzo ogólne, jedno zdanie typu "Napisz aplikację która w czasie rzeczywistym wyświetla aktualne kursy walut. Kod oddaj w takiej postaci w jakiej uważałbyś za stosowane oddać kolegom z zespołu."
- Prezentacja mojego rozwiązania i rozmowa techniczna oparta na realizacji zadania (na żywo). Firma mi zapłaciła za transport na/z lotniska, loty i hotel - sami się upominali o faktury i nawet nie musiałem ich tłumaczyć z polskiego :)
- Mail z ofertą pracy
Formalności
Obywatele krajów EU/EEA mogą przyjechać do Norwegii i zacząć pracę od zaraz, ale muszą płacić 50% podatku :) dlatego pierwszym krokiem po przyjeździe powinno być wyrobienie D-numeru (tymczasowy "PESEL") i karty podatkowej - robi się to za jednym zamachem, cały proces zajmuje jakieś 5 minut przy okienku, trzeba wypełnić prosty formularz, pokazać paszport i umowę o pracę. Potem w ciągu kilku miesięcy trzeba się zgłosić na policję i zaaplikować o przedłużenie pobytu - ma się na to 3 albo 6 miesięcy od wjazdu do Norwegii.
Banki - tragedia. Od pierwszej wizyty w banku do otwarcia konta i dostania do niego pełnego dostępu mijają 3-4 tygodnie i żonglerka listami, i wcale nie wynika to z obecnej sytuacji. Na szczęście jest Revolut, który nie ściąga prowizji (przynajmniej nie przy kwotach poniżej 100k NOK), pozwala uzyskać normalny, norweski numer konta w 5 minut i można normalnie na ten numer dostać wypłatę.
Mieszkanie
Chyba najcięższy temat. Wynajmujący niezbyt przychylnie patrzą na świeżych imigrantów, zwłaszcza ze wschodniej i środkowej Europy. Cena kawalerki/małego m2 w rozsądnej lokalizacji to 11-13k NOK (ok. 5k PLN) miesięcznie + kaucja w wysokości 3-4 czynszów, czyli z miejsca trzeba wydać jakieś 45k-60k NOK (18-25k PLN) żeby mieć dach nad głową. Można szukać pokoju - koszt ok. 6k NOK/mc (2.5k PLN), często ludzie wynajmują większe mieszkania i podnajmują pokoje, więc mogą być bardziej wyrozumiali niż właściciele mieszkań. Mi się udało dorwać mieszkanie po znajomości, bez kaucji.
Podobno mieszkania na wynajem muszą mieć wyposażoną toaletę i kuchnię, więc od biedy wystarczy kupić materac i można w miarę normalnie mieszkać. Jest ciut lepiej niż np. w Niemczech, gdzie z reguły dostaje się gołe ściany i trzeba zainwestować w cały sprzęt AGD.
Język
Po angielsku idzie się dogadać dosłownie wszędzie - w urzędzie, w pracy, w sklepie, na stacji benzynowej, na policji. Wszyscy mówią tu przynajmniej dobrze po angielsku, nie mają problemu z tym, że nie znasz norweskiego i chętnie przejdą na angielski jak zapytasz albo widzą, że się męczysz po norwesku :)
Finanse
Czyli to, na co wszyscy czekają :)
Dochody:
Dla porównania, w Polsce zarabiałem niecałe 12k PLN netto na b2b, po ZUSach i innych opłatach zostawało mi 8-9k.
- Pensja 60k NOK brutto (UoP) - po podatkach zostaje mi ok. 45k (ok. 18k PLN). Przez pierwszy rok mam stały podatek 25%, w kolejnym będą mnie obowiązywały normalne zasady i wejdę na trochę wyższy próg, wg moich obliczeń zostanie mi ok. 41-42k NOK.
- Minimum 10.2% (dokładna stawka zależy od pracodawcy, ale z reguły nie jest to wiele więcej niż minimum) zarobków zeszłego roku na "wczasy pod gruszą" (feriepenger) wypłacane w okolicach maja, w moim przypadku będzie to jakieś 80k NOK (ok. 33k PLN), nie wiem, czy do opodatkowania czy nie, ale chyba tak :)
- Różne bonusy/dopłaty od pracodawcy, łącznie ok. 40k NOK (15k PLN) rocznie. Opłacają mi m.in. Internet w domu i telefon.
Łącznie wychodzi ok. 650k NOK (270k PLN) rocznie na czysto
Wydatki:
- 12k NOK/mc (ok. 5k PLN) na mieszkanie
- 10-15k NOK/mc na życie (na 2 osoby). Nie wiem konkretnie ile na jedzenie, rozrywki i inne, raczej nie szalejemy, ale też jakoś szczególnie nie oszczędzamy. Przykładowe ceny:
- 1.5l coca coli - 38 NOK
- sieciówka na miesiąc - 770 NOK
- paliwo - 11.5 - 16 NOK/litr - ceny się strasznie wahają, wczoraj rano diesel był po 11.80, a po południu już po ponad 14 :) z reguły w czwartki i w niedziele jest najtaniej, nie wiem z czego to wynika
- Zestaw w Macu: 140 NOK, kebab: 80-100 NOK
- Bramki: w Oslo to masakra. Do pracy i z powrotem płacę 80 NOK, bez zniżki ponad 100, ale fakt, że przejeżdżam prawie przez całe miasto.
- Elektronika kosztuje praktycznie tyle samo, co w Polsce
- Samochody 10-20% droższe niż w Polsce
- 1kg piersi z kurczaka - 80-100 NOK
Najbardziej idzie odczuć wysokie ceny spożywki. Można trochę przyoszczędzić jeżdżąc na zakupy do Szwecji (ok. 1.5h-2h drogi w jedną stronę z Oslo), ale przez pandemię teraz to nie wchodzi w grę :)
Moim zdaniem jeśli ktoś przydziaduje, będzie wynajmował pokój, czekał na promocje i ogólnie oszczędzał, można przeżyć za 10-12k NOK/mc, ale co to za życie?
Konkrety: obecnie nasze dochody to praktycznie tylko moja pensja, ponieważ przez pandemię w pracy mojej dziewczyny jest przestój. Mimo to po 3 wypłatach udało nam się odłożyć już ok. 25k PLN (czyli mniej więcej tyle, ile bym zarobił w Polsce przez te 3 miesiące), w tym wydaliśmy kilka tysięcy na nową pralkę i masę pierdółek z Ikei :) Gdyby nie pandemia mielibyśmy już odłożone pewnie z 60-80% więcej.
Czy da się tutaj zarobić więcej niż w Polsce? Tak, ale jeśli przyjedzie się samemu, będzie to głównie kosztem jakości życia. Programista nie zarabia tutaj czterech średnich krajowych tak jak w Polsce. Minimalna pensja to ok. 21k NOK na rękę, średnia ok. 30-35k NOK, moja to 45k. Oczywiście nie jest to sufit zarobkowy, ale wraz ze wzrostem zarobków rośnie stawka podatkowa. Z moich obserwacji sufit na etacie zaczyna ok. 60-65k NOK na rękę, ale oczywiście wybitny specjalista pewnie mógłby zgarnąć 2x tyle. Dobrze jest wyjechać w dwie osoby, bo można całkiem nieźle żyć z wypłaty jednej osoby, nawet jeśli są blisko minimalnej, a druga wypłata idzie prosto na konto oszczędnościowe :)