Pracuję już rok i trzy miesiące, jestem na ostatnim roku studiów magisterskich i za każdym razem gdy pytam przełożonych czy nie mógłbym pracować zdalnie, bo ułatwiłoby mi to o wiele życie, a miałem obiecaną taką możliwość na samym początku, to dalej jestem zbywany. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, bo miałem indywidualny tok studiów i mało mnie było na uczelni. Teraz nie dostałem zgody na taką formę studiowania, przez co spotykam się częściej z kolegami z uczelni i wymieniamy się doświadczeniami o pracodawcach w rejonie. Niestety ja zawsze wypadam najsłabiej ze swoim doświadczeniem. Moi kumple dostają na początku laptopy, bez problemu mogą kodować z domów, mają kursy doszkalające, a u mnie wielka lipa. Jedynie pensja jest nie najgorsza, ale i tak nie góruje.
I teraz mi powiedzcie czy źle trafiłem, czy może to ja jestem zbyt wybredny, że tyle bym chciał. A obecnie chcę tylko pracować zdalnie.