Jak ma się u was SCRUM w 2025?

4

W mojej korpo-manufakturze parę miesięcy temu nastąpiła rewolucja w temacie agile. Do tej pory niby-mieliśmy SAFe, wraz z całą czapką administracyjną ludzi martwiących się o to, że burndown charty są brzydkie, story pointy niejednolite, coś miało zostać dowiezione na koniec PI'a a zostało zrobione na początku i że PI planning miał trwać 2 dni, a trwał 2 godziny i to bardzo źle.
Aktualniy kierunek, to:

  • zespół ma pracować jak mu się podoba
  • nie zatrudniamy nowych SM'ów, starzy mają się zająć czymś pożytecznym.
  • nie mamy odgórnie zdefiniowanej kadencji (sprinty, PI'e, planowania)
  • Nikt nie żąda wycen w story pointach

W firmie oczywiście została jeszcze jakaś tam grupka reakcjonistów, co to nie mogą się pogodzić z faktem, że ich wiara została zmieszana z błotem, ale np. w moim zespole pozbyliśmy się scrum mastera już jakiś czas temu i nikt raczej nie wpada na pomysł zrobienia retrospektywy.
Nie twierdzę, że jest idealnie, bo przy całym swoim marnotrawstwie czasu SAFe jednak ogarniał parę tematów, które teraz wymagają własnych pomysłów, ale jednak idzie to w dobrym kierunku.

Sprawa o tyle dziwna, że pracuję w molochu na 170k ludzi i raczej nie słyniemy z wytyczania własnych ścieżek, chyba, że można taką własną drogą nazwać rozbudowywanie administracji do rozmiarów nie pozwalających na zrobienie czegokolwiek użytecznego.

2

Pytanie co jak się okaże jak niektóre zespoły nie będą nic dowozić. Zacznie się szukanie od nowa itp itd.

1

Jestem głęboko przekonany, że jeżeli jakiś zespół nie będzie "dowozić", to nie z powodu wywalenia SAFe'a

0

zespół ma pracować jak mu się podoba

To jest pierwszy krok ku zagładzie zespołu. Zamienicie formalny bat na nieformalny.

2
piotrpo napisał(a):
  • zespół ma pracować jak mu się podoba
  • nie zatrudniamy nowych SM'ów, starzy mają się zająć czymś pożytecznym.
  • nie mamy odgórnie zdefiniowanej kadencji (sprinty, PI'e, planowania)
  • Nikt nie żąda wycen w story pointach

Czyli powolutku powraca normalność.
Zawsze uważałem te wszystkie metodologie to przejaw głębokiego braku zdrowego rozsądku. Niezmiernie cieszę się, że biznes w końcu się obudził i zaczyna rozmieć, że nie ma co budować, wdrażać i utrzymywać struktur zarządzania projektem rodem z NASA za lat 80-tych. Szczególnie w projektach, w których:
a) w większości pracują przeciętniacy / zwykli wyrobnicy,
b) trzy ogarnięte osoby ograną projekt 5 razy taniej, 3 razy szybciej i często jakościowo lepiej,

Zresztą co by w tych metodologiach nie wymyślali to i tak sprowadzało się to do spiralnego albo kaskadowego modelu rozwoju projektu.

Przy założeniach, że w zespole pracują "randomy" (a tak jest w większości firm) SCRUM jest chyba największą głupotą, którą wymyślono.
Jak pierwszy raz kupę lat temu o tym usłyszałam to nie mogłem wyjść z podziwu, że ktoś wyraził zgodę na taką formę pracy w własnej firmie - ale widocznie był na to kasa.

SCRM jest bardzo dobry ale tylko w przypadku ogarniętego, silnie zmotywowanego zespołu składającego się z osób potrafiących działać samodzielnie... Randomy w firmie takimi ludźmi nie są.

4

Scruma oficjalnie mam, ale...

  • nikt nie dba zbytnio o burn (dałn) charty
  • są sprinty, natomiast niepisana zasada zakłada zrobienie czegoś dobrze stąd nie ma ciśnienia, żeby dowieźć w sprincie dla samego dowiezienia
  • zespół jest na tyle dojrzały, że każdy wie co ma robić i większość osób (w tym ja) sama organizuje sobie pracę (Często rozszerzając scope z doskoku).

SM mam, ale jest to gość, który równocześnie ogarnia inne zespoły. U nas prowadzi tylko retro, refinment oraz demo (zbędnie) :D

Podsumowując, "liberalny" scrum w którym jako tako da się funkcjonować.

0
4w0rX4t4X napisał(a):

Czyli powolutku powraca normalność.

To nie jest tak, że w korporacyjnym AD jedynie scrum przeszkadza w pracy. Ale tak, widzę coraz więcej krytyki, czy nawet szyderstwa ze SCRUM'a. Właściwie jakieś 2-3 lata temu był chyba przełom, kiedy w IT zaczęło ubuwać kasy na przepalanie bez sesu.

Zawsze uważałem te wszystkie metodologie to przejaw głębokiego braku zdrowego rozsądku. Niezmiernie cieszę się, że biznes w końcu się obudził i zaczyna rozmieć, że nie ma co budować, wdrażać i utrzymywać struktur zarządzania projektem rodem z NASA za lat 80-tych. Szczególnie w projektach, w których:

W rozumienie tego biznesu to ja nie bardzo wierzę. Jakaś tam moda się kończy, za chwilę będzie inna.

a) w większości pracują przeciętniacy / zwykli wyrobnicy,
b) trzy ogarnięte osoby ograną projekt 5 razy taniej, 3 razy szybciej i często jakościowo lepiej,

Racja, tylko przemysłu produkcji oprogramowania nie da się oprzeć na samych ponadprzeciętniakach. To w istocie jest ten mityczny plus metodyk wytwarzania oprogramowania. Niby jak się weźmie nic nie ogarniających ludzi, ale każe im pracować wg. jakiegoś tam procesu, to im się uda zrobić coś wartościowego. Więc opisano proces wytwarzania, który gdzieś tam komuś się w konkretnym projekcie sprawdził, dorzucono do tego kupę bullshitu, żeby ładnie wyglądał na prezentacjach i zaczęto sprzedawać szkolenia, certyfikaty, konsultacje, wdrożenia, dokumentację.

Przy założeniach, że w zespole pracują "randomy" (a tak jest w większości firm) SCRUM jest chyba największą głupotą, którą wymyślono.

Randomom SCRUM w niczym nie pomoże, ludziom ogarnientym będzie przeszkadzać.

SCRM jest bardzo dobry ale tylko w przypadku ogarniętego, silnie zmotywowanego zespołu składającego się z osób potrafiących działać samodzielnie... Randomy w firmie takimi ludźmi nie są.

Jeżeli jest ogarnięty zmotywowany zespół, to nie potrzebuje takich wynalazków. Co najwyżej zastosuje jakieś tam narzędzia z tej czy innej metodyki, żeby rozwiązać realny problem.

kelog napisał(a):

To jest pierwszy krok ku zagładzie zespołu. Zamienicie formalny bat na nieformalny.

Jaki znowu bat?

0
piotrpo napisał(a):

Jaki znowu bat?

Może nadinterpretuję, ale piję do stwierdzenia "zespół ma pracować jak mu się podoba". Może mógłbyś rozwinąć? Oczywiście przy założeniu, że mówimy o typowym korporacyjnym zespole programistycznym, w którym ludzie pracują na minimum dla pieniędzy i żeby się nie przemęczyć, a nie o grupie pasjonatów.

Odniosłem wrażenie, że usunięcie sformalizowanego procesu spowoduje chwilową ulgę i ekscytację, ale później i tak te procesy wrócą, tylko będą nieformalne, na zasadzie "nie ma sprintu, ale to ma być zrobione do końca tygodnia, bo jak nie to mi się dostanie".

0

Tak jak w poprzednich - każda firma, w której pracowałem ma swojego "skrama" który zazwyczaj nie ma wiele wspólnego z tym oryginalnym i sprowadza się do codziennych spotkań i 2tyg "sprintów" z wymyślonym na siłę "celem" oraz okazjonalnym spotkaniem, na którym wymyślamy jak robić rzeczy lepiej, a potem ich nie robimy

2

@kelog

kelog napisał(a):

Odniosłem wrażenie, że usunięcie sformalizowanego procesu spowoduje chwilową ulgę i ekscytację, ale później i tak te procesy wrócą, tylko będą nieformalne, na zasadzie "nie ma sprintu, ale to ma być zrobione do końca tygodnia, bo jak nie to mi się dostanie".

Nie wiem jak na to odpowiedzieć, może jestem pasjonatem 😀 Lubię programować, lubię satysfakcję z tego, że coś nie działało, a działa. Nie oznacza to, że będę robił darmowe nadgodziny, ale mając do wyboru spędzić te kilka godzin dziennie na tworzenie oprogramowania, albo dyskusje jak dobrze tworzyć to oprogramowanie zdecydowanie wybieram opcję pierwszą.
Oczywiście SCRUM i inne formalne metodyki, to idealne środowisko do schowania się za czyimiś plecami, bo zrobienie działającego softu jest bez porównania trudniejsze i bardziej pracochłonne niż wyplucie iluś tam story pointów.
Jeżeli masz obok siebie kilka zmotywowanych technicznych osób, to też nie wciśniesz im kitu, bo wiedzą co masz zrobić, widzą co zrobiłeś i na dłuższą metę nie będą robić za ciebie.
Nie czuję nad sobą tego bata, ale też nie jest moim celem odwalenie całej roboty w 2 godziny i zostawienie sobie czasu na zakupy, czy coś tam innego. Myślę, że masz trochę racji z tym batem, jeżeli patrzeć na to od strony ślizgania się i udawania pracy, ale znowu dla mnie takie udawanie, że coś robię jest bardzo męczące.
Czyli dla mnie OK, ale też nie dla każdego takie podejście będzie fajne.

0
piotrpo napisał(a):

Czyli dla mnie OK, ale też nie dla każdego takie podejście będzie fajne.

W idealnym świecie wszyscy są zmotywowani i chętni do pracy, niestety większość ludzi musi mieć jakiś rodzaj bata nad sobą.

5

@Adin W zwykłym świecie, żeby osiągnąć taki przeciętny poziom motywacji większość programistów, których znam potrzebuje jednej rzeczy - celu. Co ma być zrobione, dlaczego, na kiedy i dlaczego jakiś tam termin jest ważny. Jednocześnie SCRUM jaki znam zamiast realnej odpowiedzi dla w miarę inteligentnych ludzi proponuje jakąś gamingizację i z d**y wyciągnięte cele sprintów oraz tworzenie przekonania, że jak dodanie guzika w apce na koniec tego miesiąca jest niezwykle istotne, bo co prawda apka idzie do klienta za pół roku, ale gdyby szła na koniec miesiąca, to ten termin byłby istotny.

A jakiś tam "bat" mamy nad sobą wszysscy, jak przestaniemy być użyteczni, to przestaną nam płacić. W korporacji, zanim to wypłynie mija zwykle trochę czasu, ale jednak to wychodzi.

2

Mam poczucie, że layoffy wykosiły tych wszystkich SM-ów. U nas są dwa daily i jakieś pierdoły raz na pare tygodni.

3

W zwykłym świecie, żeby osiągnąć taki przeciętny poziom motywacji większość programistów, których znam potrzebuje jednej rzeczy - celu. Co ma być zrobione, dlaczego, na kiedy i dlaczego jakiś tam termin jest ważny

Dokładnie. Ten cel musi być zgodny z celem osobistym danej osoby. Takie coś działa bardzo dobrze, bo naturalnie, w startupach i własnych produktach.

Jakbym usłyszał, że dany ficzer musi być do końca miesiąca na produkcji, bo próbujemy podejść nowego klienta i jak nam się uda tym ficzerem go podejść, to dostanę osobiście na konto 10 tys. złotych premii, to wiem o co toczy się gra. Firma wygrywa, ja wygrywam. A jak widzę info o kolejnych dedlajnach, i że jak nie dowieziemy to się świat zawali, to wiem, że przekroczyliśmy już mnóstwo dedlajnów i jakoś do 10. wypłata jest, taka sama zawsze. I teraz też raczej będzie. Więc pora na cs-a.

2

@kelog Oczywiście ideałem jest, jeżeli jest tak jak mówisz, ale ja nawet nie oczekuję aż tak dużo (natychmiastowej nagrody). Może inna osobowość, inny etap w życiu, inne cele. Oczywiście pracuję dla pieniędzy, premia zawsze mile widziana, ale bardziej mi zależy na możliwości robienia tego co lubię, na czym się znam, w sposób w miarę zgodny ze sztuką, bez sraczki ze strony biznesu, który ciągle mówi jak bardzo mu na tym zależy, ale już nie mówi dlaczego, a najczęściej nie mówi również na czym mu tak zależy. Do osiągnięcia takiego mini-szczęścia, nie potrzebuję wiele. Niech mi ktoś powie dokładnie co ma zostać zrobione i niech mi nie przeszkadza w zrobieniu tego.

4

Nie zapominajmy, że biznes to w głównej mierze ludzie nietechniczni, nierozumiejący realiów. Wykładają kase i "wymagają", jakkolwiek by to absurdalne nie było. Mają w nosie, czy coś lubisz, nie lubisz, czy jesteś zmotywowany itp. Najczęściej sami do końca nie wiedzą czego chcą, stąd problemy w przekazaniu "celu". Masz coś zrobić i to ma zarabiać :D A rola sm pod kątem podejścia nie rózni się niczym od programisty. To jest gość / gościówa co też chce odbębnić swoje i pora na cs'a, stąd częste pozory.

Niegdyś ich mocno krytykowałem, ale z czasem to zrozumiałem. Ich bare minimum to "przypominanie" o sobie i stwarzanie pozorów.

1
ledi12 napisał(a):

Nie zapominajmy, że biznes to w głównej mierze ludzie nietechniczni, nierozumiejący realiów. Wykładają kase i "wymagają", jakkolwiek by to absurdalne nie było. Mają w nosie, czy coś lubisz, nie lubisz, czy jesteś zmotywowany itp. Najczęściej sami do końca nie wiedzą czego chcą, stąd problemy w przekazaniu "celu"

No i po to jest potrzebna menażeria techniczna, żeby umiała tłumaczyć z biznesowego na nasze, i żeby umiała się postawić w przewidywaniu kłopotów, które spowoduje radosna twórczość koderów
Po to są tez potrzebne osoby od projektowania i analizy, i niekoniecznie musi to być rola rozłączna z rolą seniora
SM nie jest potrzebny do niczego

. Masz coś zrobić i to ma zarabiać :D A rola sm pod kątem podejścia nie rózni się niczym od programisty. To jest gość / gościówa co też chce odbębnić swoje i pora na cs'a, stąd częste pozory.

Niegdyś ich mocno krytykowałem, ale z czasem to zrozumiałem. Ich bare minimum to "przypominanie" o sobie i stwarzanie pozorów.

1

W faangu też nie ma scruma, można zapomnieć o agile coachach czy scrum masterach. Są planowania kwartalne lub semestralne itd, ale jak zespoły dowiozą co mają dowieźć (a to się zmienia w detalu z tygodnia na tydzień), to ich sprawa.

0

Jak to dobrze, że SCRUM zdycha.

1
ledi12 napisał(a):

Nie zapominajmy, że biznes to w głównej mierze ludzie nietechniczni, nierozumiejący realiów.

Zwykle dość ciężko o tym zapomnieć...

Wykładają kase i "wymagają", jakkolwiek by to absurdalne nie było. Mają w nosie, czy coś lubisz, nie lubisz, czy jesteś zmotywowany itp. Najczęściej sami do końca nie wiedzą czego chcą, stąd problemy w przekazaniu "celu".

Pewnie moje doświadczenie i moje traumy, ale wydobycie tego celu w użytecznej formie to zwykle droga przez mękę. Najczęściej problem nie tkwi w barierach komunikacyjnych, tylko braku dostatecznie precyzyjnej wizji tego celu juz po stronie biznesu. Jak dostaniesz jakieś ogólniki w stylu "chcemy, żeby na świecie nie było wojny, a dzieci nie chodziły głodne", to bądź mądry i pisz wiersze.

Masz coś zrobić i to ma zarabiać :D A rola sm pod kątem podejścia nie rózni się niczym od programisty. To jest gość / gościówa co też chce odbębnić swoje i pora na cs'a, stąd częste pozory.

Niegdyś ich mocno krytykowałem, ale z czasem to zrozumiałem. Ich bare minimum to "przypominanie" o sobie i stwarzanie pozorów.

Warto o tym pamiętać. SM to nie jest jakiś tam przedstawiciel piekła, tylko ktoś, kto podjął decyzję, że jak może zarabiać przyzwoitą kasę za 15 minut pracy dziennie, to czemu ma tego nie robić? Część skręciła gibona na bibułce z wydrukowanym scrum guildem i wciągnęła macha za dużo i faktycznie w to wierzy, ale większość zwyczajnie robi to za co im płacą (czyli niewiele...) + szum, który ma zamaskować fakt, że są zbędni.

@ledi12

To po co firmy go zatrudniają?

Marketing. Dzisiaj prawie każda firma chce być firmą rozwijającą software, albo przynajmniej potrzebuje jakiegoś działu rozwijającego software. Jednocześnie bardzo niewiele firm faktycznie potrafi to robić. No i pojawia się jakiś guru zarządzania z lekiem na całe zło software development, mówi "zaiste powiadam wam, czynicie źle, idźcie drogą scrum/SAFe/RUP/cokolwiek, a wasze będzie królestwo oprogramowania robiącego to czego chcecie wyprodukowanego na czas". No i idą, a za nimi następni. Jak ktoś zaczyna przebąkiwać w kąciku, że to ściema, to zaraz rzuca się na niego tłum apostołów "to co masz, to nie jest prawdziwy scrum, kup podręczniki/szkolenia/konsultacje, odnajdź prawdziwą drogę i nie bluźnij więcej". Zanim korporacja przejdzie od nawrócenia, przez rekolekcje, próby naprawy, zwątpienie i apostazję, to 10 lat mija jak mgnienie oka.

Charles_Ray napisał(a):

W faangu też nie ma scruma, można zapomnieć o agile coachach czy scrum masterach. Są planowania kwartalne lub semestralne itd, ale jak zespoły dowiozą co mają dowieźć (a to się zmienia w detalu z tygodnia na tydzień), to ich sprawa.

Zaraz odezwą się głosy, że nie każdy jest jak Google i nie każdemu będą pasowały metody stosowane przez Google. I jest w tym nawet trochę racji. FAANG, to firmy, które startowały stosunkowo niedawno, z silną kulturą inżynierską i nastawieniem, że albo zrobimy szybko dobry software, albo nas nie będzie. Widać, że to się zaczyna zmieniać i np. Google dzisiaj, a Google 20 lat temu, to 2 zupełnie różne firmy.
Z drugiej strony mamy całą tę tradycyjną gospodarkę, w któej większość dużych firm utraciła już swój potencjał technologiczny, od lat nie jest w stanie wprowadzić na rynek czegoś sensownego, próby wejścia w technologie cyfrowe wyglądają żałośnie. Dla przykładu - usługi finansowe. Branża niby idealna do cyfryzacji, bo usługi niematerialne, a połowa interesu dalej opiera się o fizyczne oddziały, ręczne podpisywanie dokumentów i podobne archaizmy.

3

@piotrpo

FAANG, to firmy, które startowały stosunkowo niedawno, z silną kulturą inżynierską i nastawieniem, że albo zrobimy szybko dobry software, albo nas nie będzie. Widać, że to się zaczyna zmieniać i np. Google dzisiaj, a Google 20 lat temu, to 2 zupełnie różne firmy.

Jak stosunkowo niedawno?

Google 1998
Microsoft 1975
Amazon 1994
Facebook 2004

To są stare firmy w porównaniu do np. AirBnb, Stripe, Bolta, Ubera, Tenstorrent czy OpenAI

Dla przykładu - usługi finansowe. Branża niby idealna do cyfryzacji, bo usługi niematerialne, a połowa interesu dalej opiera się o fizyczne oddziały, ręczne podpisywanie dokumentów i podobne archaizmy.

Gdzie? w PL? w USA?

Przecież usługi finansowe wydają się być na czołówce rozwoju technologicznego - mobilne appki, bliki, SSO itd.

Z drugiej strony mamy całą tę tradycyjną gospodarkę, w któej większość dużych firm utraciła już swój potencjał technologiczny, od lat nie jest w stanie wprowadzić na rynek czegoś sensownego

O czym dokładnie piszesz? O jakich firmach/branży? No bo większość "tradycyjnych" firm nie potrzebuje zaawansowanej cyfryzacji

@Charles_Ray

W faangu też nie ma scruma, można zapomnieć o agile coachach czy scrum masterach. Są planowania kwartalne lub semestralne itd, ale jak zespoły dowiozą co mają dowieźć (a to się zmienia w detalu z tygodnia na tydzień), to ich sprawa.

FAANGi to firmy zatrudniające po 100k osób z dość autonomicznymi zespołami, które same sobie organizują jak chcą pracować.

Więc uważam że twierdzenie "W FAANG nie ma scruma" jest nieprawdziwe, bo pewnie jest wiele zespołów które używają scruma (niekoniecznie tego "The Real Scrum™")

1
WeiXiao napisał(a):

Google 1998
Microsoft 1975
Amazon 1994
Facebook 2004

To są stare firmy w porównaniu do np. AirBnb, Stripe, Bolta, Ubera, Tenstorrent czy OpenAI

Mercedes 1926
Hapag-Lloyd 1847
PKO 1919
PZU 1806

Kwestia perspektywy.

Dla przykładu - usługi finansowe. Branża niby idealna do cyfryzacji, bo usługi niematerialne, a połowa interesu dalej opiera się o fizyczne oddziały, ręczne podpisywanie dokumentów i podobne archaizmy.

Gdzie? w PL? w USA?

Przecież usługi finansowe wydają się być na czołówce rozwoju technologicznego - mobilne appki, bliki, SSO itd.

Dlatego większość ubezpieczeń sprzedają przez agentów? Pojawiło się trochę fin-techów, ale "banki z tradycjami" to zdecydowanie nie są liderzy. Wiem bo dla paru pracowałem.

Z drugiej strony mamy całą tę tradycyjną gospodarkę, w któej większość dużych firm utraciła już swój potencjał technologiczny, od lat nie jest w stanie wprowadzić na rynek czegoś sensownego

O czym dokładnie piszesz? O jakich firmach/branży? No bo większość "tradycyjnych" firm nie potrzebuje zaawansowanej cyfryzacji

Samochody to w tej chwili coraz bardziej platformy do uruchamiania aplikacji, ubezpieczenia i bankowość to czysto wirtualne usługi, któe w 99.9% mogą być robione cyfrowo, bo tak jest taniej. No i mamy z jednej strony nowe firmy, takie jak np. Tesla, czy Revolut, które faktycznie dostarczają usług cyfrowych, a z drugiej PKO BP, któe 25 lat temu z dumą oświadczało, że "pluskwa milenijna ich nie dotknie, bo mają wszystko na papierze", albo VAG, gdzie parę tysięcy ludzi próbuje nieudolnie zrobić aplikację radia dla ich samochodów (tutaj w końcu się udało).

Ja to widzę w ten sposób, że firmy, któe kiedyś osiągnęły jakiś sukces i znały się na robioenu czegoś konkretnego, z czasem tracą swój impet i zdolność do innowacji. Ich zdolność do zmian spada do wartości bliskich 0. Firmy, które nie potrafią robić software właściwie nie mają realnych szans, żeby się tego nauczyć. Utworzą jakiś dział rozwoju, będą krzyczeć, że coś robią i ile to tam % czegoś jest cyfrowe, ale realnie nie przestawią się na nowsze metody. W najlepszym wypadku starczy im kapitału na przejęcie jakiejś bardziej nowoczesnej konkurencji, na tyle dużej, że nie da się jej spacyfikować od razu i coś tam się uda. W gorszym, to ta nowocześniejsza konkurencja przejmie starego giganta i spacyfikuje.

Z FAANG jest dużo mitologii:
Facebook - wstrzelili się z pomysłem, zrobili kasę i od tego czasu właściwie nic.
Apple - mieli dobry start, później prawie bankructwo, wrócił szef psychopata-wizjoner i zrobił parę rzeczy od nowa, od tego czasu właściwie nic nowego.
Amazon - sklep internetowy, który jakimś cudem przeskalował infrastrukturę tak bardzo, że wymyślił chmurę. I znowu relatywnie niewiele się dzieje od tych 20 lat
Netflix - jedna usługa, w tej chwili nic ich nie wyróżnia na tle innych identycznych usług.
Google - ci się trzymali dość długo. Mieli kilka dobrych pomysłów i znerdziałe szefostwo, które nadmiar kasy przewalało na dziwne rzeczy. Kilka z nich wypaliło, np. Android, chmura, sieć reklamowa. Page i Brin się znudzili, w tej chwili to już koropracja jak inne.

Właściwie cały FAANG od jakiegoś czasu traci impet i potencjał zmiany. Oczywiście zanim to wyjdzie w wynikach finansowych miną jeszcze dziesięciolecia,

6
4w0rX4t4X napisał(a):

Czyli powolutku powraca normalność.

Skoro powraca, to wypada zapytać - kiedy normalność obowiązywała wcześniej?

SCRM jest bardzo dobry ale tylko w przypadku ogarniętego, silnie zmotywowanego zespołu składającego się z osób potrafiących działać samodzielnie... Randomy w firmie takimi ludźmi nie są.

Wręcz przeciwnie. Ogarnięci ludzie nie potrzebują narzuconej metodyki pracy. Scrum służy do pilnowania przeciętniaków.

1

Znajomy mowil ze u niech w jednym z wiekszych krakowskich korpo (nie podam nazwy) polecialo sporo osob zwiazanych z agilem, procesem, scrumem itp. Wiec moze branaza zaczyna dojrzewac i pozbywac sie choroby?

2

@WhiteLightning Chciałbym, żeby faktycznie było to objawem dojrzewania branży, ale z mojego punktu widzenia, jako IT, wciąż jesteśmy w ciemnym lesie. W znaczeniu, że wciąż nie mamy powtarzalnej metody dostarczenia porządnego oprogramowania w przewidywalnym czasie.
SCRUM, w założeniu próbuje zmusić ludzi do cyklicznego powtarzania całkiem sensownych rzeczy, czyli:

  • zastanówmy się co trzeba zrobić (grooming)
  • komunikujmy się ze sobą, żeby cały zespół miał minimum świadomości sytuacyjnej i żeby był w stanie reagować na problemy/zmiany (daily)
  • co jakiś czas zastanówmy się co powinniśmy robić lepiej.efektywniej/inaczej, albo czego nie powinniśmy robić (retrospektywa)

Moim zdaniem, te rzeczy nie są głupie, natomiast w praktyce w tych scrumowych ceremoniach kompletnie zatracają swój sens, bo z grubsza rzecz biorąc są 2 możliwe scenariusze:

  • Nieogarnięci ludzie stosujący ten proces dogramtycznie i zastanawiający się dlaczego skoro jest tak dobrze (w sensie zgodności z metodyką), to jest tak źle w sensie "róbmy lepsze oprogramowane szybciej"/
  • Ogarnięci ludzie, którzy widzą, że np. nie ma sensu marnować czasu na coś tam, ale są do tego zmuszani przez ideologię i zwykle jakiegoś jej kapłana.

Co bardziej istotne, korporacyjny agile to rak. Zrobiła się na niego moda i najpierw ktoś decyduje, że ma zostać "wdrożony", później tworzony jest zestaw kappo do sprawdzania, czy kejpiaje zwinności są na odpowiednim poziomie, a jak nie są, to funduje się zespołom to czego im najbardziej brakuje - szkolenia agile, scrum masterów itd.
Największą wadą takiego podejścia, nie jest wcale marnotrawienie czasu, tylko ubezwłasnowolnienie zespołów. Ostatecznie jeżeli traktuje się ludzi jak dzieci, to tak będą się zachowywać i oczekiwać, że ktoś im powie dokładnie co mają robić, jak mają robić, kiedy mają robić. Rok takiego działania i zespół nie będzie w stanie samodzielnie rozwiązać najmniejszego problemu.

1

à propos scrum masterów - dwa lata temu , w styczniu 2023 - InPost zwolnił wszystkich scrum masterów, zasadniczo to nie przełożyło sie specjalnie negatywnie na samo ogarnianie przez zespoły

1

U mnie się nie ma już od dawna -
trzy lata temu wybierałem firmę między innymi pod kątem tego, żeby nie było SCRUMa.

I jest gicio, w międzyczasie różne naleciałości "post agilowe" udało się wywalić -> wreszcie nie mam też żadnego grupowego estymowania stories i tym podobnych głupot. (Jeszcze ponad rok temu miałem uproszczone szacowanie 1,2,3 -> ale to nadal była strata czasu).

0

Szanowni koledzy, SCRUM zostal wymyslony aby stworzyc miejsca pracy, sztucznie nabijac gospodarke. W czasach kryzysu nikt juz tego nie robi, ale....poczekajcie jak hossa wroci :)

1
dmw napisał(a):

Szanowni koledzy, SCRUM zostal wymyslony aby stworzyc miejsca pracy, sztucznie nabijac gospodarke. W czasach kryzysu nikt juz tego nie robi, ale....poczekajcie jak hossa wroci :)

Od czasu powstania scruma mieliśmy już ze 3 kryzysy.

1

U mnie w firmie ubezpieczeniowej, globalne korpo Scrum i Sprinty służą głównie do dociskania śruby i wywierania takiego "nacisku" w sumie cały czas by ludzie pracowali. 9e50533b0edafccd97d9f78989f7a256bdc8123d28d7f6049d4d00761e9183a2.jpg

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.