Pytanie może być dziwne, ale...
od jakiegoś czasu ten cholerny systemd wlazł wszędzie, boję się otworzyć lodówkę nawet, w związku z tym Fedora i Suse poleciały, Debian takoż. Nie jest to kwestia przekonań, niestety ten twór tak sobie znosi update'y systemu, przekonałem się zarówno na Fedorze, Debianie, Suse oraz Archu. Biorę pod uwagę, że może te distra "bleeding edge" tak mają, ale nie udało mi się jeszcze nigdy położyć sysloggera, żeby nie móc potem sprawdzić ki piorun wodę zmącił. Z systemd jednak było to możliwe. Położył loggera wraz z połową systemu.
Slackware to byłby mój typ, ale ma potwornie stare pakiety. Nie żebym bał się kompilacji, ale ona po prostu długo trwa. Cholerno-potwornie długo ;)
Z FreeBSD podobnie + do tego miewa problemy z VBoxem a na wirtualizacji mi zależy dość mocno. Vector-linux: prawie że, ale ni to Slackware, ni to RedHat, init system dziwny, narzędzie do admistracji też z czapy.
Arch-OpenRC - tego używam teraz, niby fajnie ale OpenRC jest średnio stabilny. No klęknie sobie przy starcie/zamykaniu w losowym miejscu i czekam. I w końcu reboot a potem recovering journal.
Ważne: zależy mi na pracy na VBoxie: ekran się ma skalować. :)
Od biedy pójdę w Slacka i przebuduję wszystko, jakoś przeżyję.
Krótko:
BSD-style init albo SysVInit. Bez OpenRC, bez systemd. Preferowany BSD-style.
Raczej nowe pakiety.
Ma działać dobrze z Vbox-additions.
Miło by było mieć wersję 32-bitową i686 albo i586, i386 potrafią mocno zwalniać...
EDIT: to ma być lekki i szybki desktop. Serwerów tam stawiać nie będę.
No i jeszcze z ciekawości zainstalowałem Solarisa... jak z nim wyląduję to będzie śmiech ;)
karolinaaGentoo
, czy tamArch
, powodzeniakarolinaa