Lubie jak ktoś mówi, że studia to samodzielna praca. Tym można usprawiedliwić wszystko. Niski poziom nauczania? Mogłeś sam się douczyć. Bezsensowny program nauczania? Trudno, przecież ważnych rzeczy i tak możesz się samemu w domu douczyć.
Nie mam zamiaru niczego usprawiedliwiać. Nie przeczę temu, że zdarzają się przedmioty prowadzone na niskim poziomie a także dotyczące antycznych technologii, że istnieją wykładowcy, którzy nie powinni prowadzić zajęć, bo są beznadziejnymi dydaktykami, albo zwyczajnie nie mają wiedzy.
Niemniej jednak, jeśli ktoś się dziwi, że aby być ponadprzeciętnym trzeba pracować ponad programowo, to jest to po prostu dla mnie zabawne. Uczelnia nie włoży nikomu całej potrzebnej mu w przyszłości wiedzy do głowy. Nikt rozsądny tego nie oczekuje, bo nie jest to po prostu możliwe.
Co z tego, że jakieś 15-20% zajęć może jest naprawdę sensownych na studiach a reszta to g**no, że męczysz się z betonem, z biurokracją, że musisz poświęcać dużo czasu na jakieś bzdurne przedmioty tylko dlatego, że prowadzący sobie ubzdurał że on i jego przedmiot jest najważniejszy?
Nie mierz wszystkich uczelni miarą swojej. Ja może z 10% miałem przedmiotów bezsensownych, takich z nadgorliwymi wykładowcami jakieś 15%, za to jakieś 10% z wykładowcami, którzy nie bardzo wiedzieli o czym mówią, więc nie było wymagań wcale. Reszta była ok, czyli przedstawiano pewne zagadnienia z danej dziedziny, zainteresowani mogli zgłębiać to we własnym zakresie.
Ale później po 5-6 latach harówki możesz wypiąć klatę i z dumą powiedzieć, że jesteś inżynierem magistrem i przez resztę swojego życia, będę optymistą, wykorzystać może 10% z tego czego się nauczyłeś klepiąc jakieś bzdury poniżej swoich kwalifikacji.
Nie klepię bzdur, nie czuję też, żebym pracował poniżej kwalifikacji. Moje kwalifikacje to tworzenie systemy informatycznych przy zastosowaniu metod i praktyk inżynierskich. I tym właśnie się zajmuję zawodowo. Jeśli chodzi Ci o to, że nie korzystam z całej zdobytej podczas studiów wiedzy w swojej pracy, to jest to prawda, ale generalnie do pracy używam bardzo małej części posiadanej przez siebie wiedzy, więc to nie jest dla mnie problem. A z drugiej strony, jeśli napotykam nieznany sobie wcześniej problem, to nieraz dzięki temu, że podstawy wielu różnych zagadnień poznałem na studiach, to wiem chociaż jak zacząć poszukiwania rozwiązania.
Poza tym, nie wiem co będę robił przez resztę mojego życia, ani kiedy i która wiedza mi się w tym przyda. Dlatego wolę ją mieć niż nie mieć.
A jeśli chcesz robić karierę naukową na zachodzie, to ups psikus, bo można policzyć na palcach jednej ręki polskie uczelnie które są uznawane na zachodzie.
A zatem jeśli ktoś planuje karierę naukową na zachodzie, to powinien wybierać taką polską uczelnie, która mu to umożliwi.
Poza tym, nie wydaje mi się, aby coś takiego jak "uznawanie na zachodzie" w ogólności istniało, każdy przypadek jest indywidualny.
System architekt to nie jest programista, znam architektów co nie potrafią dobrze programować, znają tylko podstawy bo i po co więcej.
Aby ludzie nie mówili, że taki z niego architekt jak z koziej d... worek na mąkę.