Naliczanie opłat z obsługę w knajpach

0
WhiteLightning napisał(a):

Co mi sie podobalo ze napiwek mozna bylo zaplacic karta. W PL jeszcze sie z tym nie spotkalem.

Jakby co, za usługi w Czerwonej Dzielnicy w Amsterdamie też można płacić kartą :]
W tej branży w Polsce chyba też to nie jest często spotykane.

6

W USA jak poprosicie wodę to jej wam nawet nie doliczą do rachunku. W Polsce za wodę płacisz 10 zł. Dla mnie to jest wystarczający powód, żeby w Polsce nie płacić napiwków.

1

@twoj_stary_pijany: W Nowym Jorku byłem w takiej azjatyckiej restauracji, że tam cały czas chodziły polewaczki i dbały o to, żeby klientom wody nie zabrakło ;)

0

Ja tam nie daje napiwku. jak ja zapierdzielam w zakladzie i skladam jakies bzdety na lini produkcyjnej to potem nikt za uzywanie tego nie daje mi napiwku.

1

W Warszawie dosyć często można spotkać. I większa grupa według niektórych restauracji to powyżej 4 osób... totalnie nie rozumiem takiego podejścia, często jest o tym niewielka notatka w dolnej części menu. Według mnie kelner powinien o tym fakcie poinformować przed złożeniem zamówienia.

1

przez dawanie napiwkow tylko podtrzymujemy te patologie, tak to wlasicciel speluny nie musi duzo placic bo powie ze zarobisz z napiwkow. a taj jak bysmy nie dawali to by kelnerzy nie chcieli za grosze pracowac i wlasciciele by kabzy nie nabijali kosztem pracownika. Na kuchni jakos kucharz napiwku nie dostaje

6

Tak się zastanawiam, ale w sumie opłata za większe grupy ma sens. Jak się idzie do restauracji w dwie osoby, to się zjada i wychodzi. Jak się idzie większą grupą, to się często siedzi długo, i stosunek pieniędzy wydawanych w jednostce czasu jest niższy niż w przypadku pary, bo niektórzy niestety nie zachowują się tak jak powinni, tylko sączą jedno karmi przez 4h .

1
chomikowski napisał(a):

przez dawanie napiwkow tylko podtrzymujemy te patologie, tak to wlasicciel speluny nie musi duzo placic bo powie ze zarobisz z napiwkow. a taj jak bysmy nie dawali to by kelnerzy nie chcieli za grosze pracowac i wlasciciele by kabzy nie nabijali kosztem pracownika. Na kuchni jakos kucharz napiwku nie dostaje

Jest to dość indywidualna sprawa, ale czasami kelnerzy dzielą się napiwkami z resztą obsługi.

Pytanie czy zaakceptowalibyście brak napiwków, ale kosztem wyższych cen w restauracji? Bo pewnie restauratorzy przerzuciliby koszty pracowników na klienta.

0
Adam Boduch napisał(a):

Pytanie czy zaakceptowalibyście brak napiwków, ale kosztem wyższych cen w restauracji? Bo pewnie restauratorzy przerzuciliby koszty pracowników na klienta.

Jeśli płaciłbym za dania tyle co za obowiązkowe napiwki, to jaka to różnica?
Jeśli napiwki są dobrowolne, to usługi kelnera nie zawsze są na koszt obsługiwanych osób, co jest niesprawiedliwe.

2

Ciekawa dyskusja krążąca pomiędzy napiwkiem w drogiej knajpie za przepyszną kolację i super serwis poprzez naliczanie opłaty dla grupy, kończąc na sensie dawania napiwku w McDonaldzie czy zwykłym bistro aż finalnie zastanawiając się po co chodzić do restauracji, przecież ziemniaki i schabowego każdy sobie w domu powinien zrobić bez większych umiejętności kulinarnych :P

Fakt naliczania dodatkowej opłaty za serwis jak możecie doczytać niekoniecznie jest od razu napiwkiem. Jest jawnie podanym dodatkiem do ceny. Na szybko zastanawiając się czemu tak może być:

  • o wiele ciężej jest ogarnąć stolik dla tak dużej grupy, co powoduje zamieszanie logistyczne w knajpie i problem z obsługą innych klientów
  • o wiele ciężej jest podać jednocześnie 8 osobom ciepły posiłek gdy wszyscy zamówią coś innego, tak aby nie musieli jeść zimnego albo czekać na swoją porcję
  • o wiele dłużej tacy ludzie siedzą w knajpie, przez co jest jak kojarzę taki przelicznik ile dany klient siedzi w knajpie i ile może siedzieć by się opłacało
  • są też grupy, które przychodzą zrobić sobie imprezę w cenie dań z karty, co zawiera wszystkie minusy wyżej opisanych punktów, tutaj równie dobrze restauracja mogłaby Wam powiedzieć, że macie się rozsiąść albo po prostu takiej dużej ekipy nie przyjmą bo to restauracja a nie lokal organizujący imprezy grupowe

Dodatkowo wiąże się z powyższym i od razu jako argumentację dlaczego napoje są takie drogie

  • tzw. food cost w wielu miejscach by lokal był opłacalny musi być rzędu 30% (tzn. za porcję która kosztuje w menu 10zł płacą 3zł w składnikach - np. pizza)
  • na jedzeniu też jest taka przebitka, tylko nie jesteście w stanie tego przeliczyć, dlatego wydaje Wam się, że woda w hurcie 2zł podawana za 6zł to wyzysk, a ponadto dodajecie sobie wyimaginowaną pracę jaką trzeba wykonać by ugotować prosty posiłek usprawiedliwiając właśnie przebitkę na jedzeniu jako racjonalną
  • idąc dalej - cena napojów jest delikatną rekompensatą ceny produktów, tzn. jest to obliczone, że każdy zamówi do jedzenia picie, więc jedzenie może być tańsze o 2zł ale napój droższy o 2zł
  • idąc dalej - są ludzie, którzy przychodzą tylko posiedzieć przy kawie na spotkaniu biznesowym czy schronić się przed upałem pijąc wyłącznie uber drogą lemoniadę, na nich lokal nie zarobi

Zastanawiam się czy jak bierzecie usługi remontu mieszkania i gość Wam wycenia całość jako X, gdzie mówi iż np. skucie wszystkiego to X/2 i zrobienie na nowo to X/2 to macie na uwadze, że to jakieś uogólnienie i nie znajdziecie gościa, który Wam skuje wszystko za X/2 a Wy sobie porobicie gładzie i pomalujecie, bo to prosta robota. Gość na czymś musi mieć przebitkę (np. malowanie jest drogą usługą) by na czymś nie zarobić (wyjść na zero).

Osobiście zostawiam napiwki za życzliwą obsługę, bardzo dobre jedzenie, usłużenie mojemu psu (poprzez wodę i zadbanie by czuł się bezpieczny i miał spokój) czy po prostu mając na uwadze to, że chciałbym by lokal utrzymał się jak najdłużej bo chcę wspierać lokalną gastronomię i wolę mieć okazję czasami wydać pieniądze by zjeść coś dobrego niż nie jeść wcale bo lokale się pozamykają z racji braku klientów.

Wracając do naciągania - porada turystyczna: jedzenie w samym centrum danego miasta będąc na wycieczce nie jest dobrym pomysłem i tam faktycznie ciężko o sytuację, by napiwek się należał. Najczęściej knajpy przeładowane ludźmi, do których to knajp Ci ludzie już nigdy nie wrócą - nie zależy im więc na trzymaniu poziomu. Dobre knajpy paradoksalnie najbardziej cieszą się i zyskują na ocenach - poprzez wracających klientów. Bo o ile nie jest to centrum miasta i knajpa bazująca na turystach to żadna gastronomia nie utrzyma się bez lojalnych i lokalnych klientów.

PS. Schabowego robi się na smalcu i nie z fileta tylko schabu z kością. Marynuje się go najlepiej w mleku i cebuli. To, że ktoś potrafi usmażyć kawałek mięsa nie świadczy o tym, że potrafi zrobić smaczny posiłek :) (Tego nawet w wielu knajpach nie potrafią i tam należy nie wracać i nie zostawiać napiwku)

4

Taki mały offtop na temat długiego siedzenia w restauracji. W wielu restauracjach zaczyna być tak że rezerwując stolik ma się tylko 2h - 3h rezerwacji. Przez co moja żona zaczęła kombinować godzinę rezerwacji tak żeby przed zamknięciem nie mogli już tam nikogo po nas posadzić. Wtedy można siedzieć 3.5h - 4h bez stresu :P

0

Byłem we Włoszech, tam jest coś takiego jak koperto czyli obowiązkowa opłata doliczana do rachunku i miałem tego świadomość. Jednak wszedłem do jednej knajpy i podali mi starter (chleb z masłem). Głodny byłem to zjadłem a potem policzyli mnie za to i kelner gdy dawał mi rachunek powiedział, że u nich w restauracji koperto nie jest doliczane (w sensie żeby dać napiwek). No spoko, bym dał, ale coś patrze drogo mnie policzyli. Ja zdziwiony pytam gdzie była informacja, że starter nie jest za darmo. A on mi pokazuje ostatnią stronę menu. To mu daje pieniądze i mówię, że poproszę o resztę (w sensie bez napiwku). Gość przy wydawaniu reszty powiedział mi:
"W Polsce też nie dajesz napiwków?"

CHAM, pamiętam to do dziś

0

@wiewiorek: W Nowym Jorku wszedłem z rodzicami do sklepu z drogimi ubraniami.
Matka sobie coś tam przymierzała, a murzyn nam serwował napoje (Coca-Cola, woda, alkohole).
Skończyła przymierzać, nic nie kupiła, wyszliśmy. Nikt nie próbował nas zatrzymać.

2
wiewiorek napisał(a):

Byłem we Włoszech, tam jest coś takiego jak koperto czyli obowiązkowa opłata doliczana do rachunku i miałem tego świadomość. Jednak wszedłem do jednej knajpy i podali mi starter (chleb z masłem). Głodny byłem to zjadłem a potem policzyli mnie za to i kelner gdy dawał mi rachunek powiedział, że u nich w restauracji koperto nie jest doliczane (w sensie żeby dać napiwek). No spoko, bym dał, ale coś patrze drogo mnie policzyli. Ja zdziwiony pytam gdzie była informacja, że starter nie jest za darmo. A on mi pokazuje ostatnią stronę menu. To mu daje pieniądze i mówię, że poproszę o resztę (w sensie bez napiwku). Gość przy wydawaniu reszty powiedział mi:
"W Polsce też nie dajesz napiwków?"

CHAM, pamiętam to do dziś

W Hiszpanii i Portugalii zjawisko odpłatności za przystawki też istnieje.
Ogólnie polecam poczytać trochę o miejscu, do którego się jedzie.

1
wiewiorek napisał(a):

Gość przy wydawaniu reszty powiedział mi:
"W Polsce też nie dajesz napiwków?"

Widać że nie zna Polski i Polaków XD

CHAM, pamiętam to do dziś

Tak, kelnerowi nie wypada tak odpowiedzieć

somekind napisał(a):

W Hiszpanii i Portugalii zjawisko odpłatności za przystawki też istnieje.
Ogólnie polecam poczytać trochę o miejscu, do którego się jedzie.

Jest jednak różnica miedzy starterem/przystawką który sam zamawiałeś a czymś co ci przynieśli mimo że nie zamawiałeś

1
KamilAdam napisał(a):

Jest jednak różnica miedzy starterem/przystawką który sam zamawiałeś a czymś co ci przynieśli mimo że nie zamawiałeś

Tam to po prostu tak działa. Przynoszą domyślnie, jeśli nie chcesz, to odmawiasz. Wtedy Ci nie policzą.
Po prostu trzeba pamiętać, że nie ma nic za darmo.

1
somekind napisał(a):

Po prostu trzeba pamiętać, że nie ma nic za darmo.

W Polsce wielokrotnie jest. Jak przynosą chlebek na poczatek jest za darmo. Jak nie przynoszą to znaczy że jest pozycją w karcie. Jak przynoszą coś ekstra pośrodku to informują że to prezent od szefa kuchni lub restauracji

0

Chyba we Francji jest tak ze jak mowisz dziekuję to znaczy ze sie zgadzasz i przychodzi kelner i pyta czy przyniejsc cos na poczatek jakis starter? a moja mowi, dziekuje i myk on nam przynosi xDDDDD

2

Kilka tygodni temu przyszedłem w weekend do lokalnej restauracji. Dostałem starter - chleb i jakąś pastę do chleba. Przy wychodzeniu mówię, żeby doliczył jeszcze 5 zł napiwku (obiad z kawą mnie wyszedł 50 zł) na kartę. Kelner mówi, że dziekuje, ale nie ma takiej możliwości. Tyle jeżeli chodzi o napiwki w Polsce.

Napiwki to patola jak różowe parasolki na rynku, które Cię chcą skroić.

2

Opłata serwisowa ma sens - jak już wspomniano więcej osób przy jednym stoliku niekoniecznie oznacza większy zysk i jestem w stanie to zrozumieć. Ponadto sporo osób zamawia wtedy coś "na pół", gdy restauracja słynie z ogromnych porcji.

Co do napiwku - to trochę uzależniam to od tego, jak do swojej pracy przyłoży ktoś się przyłoży. Nie chodzę do jakiś ekstrawaganckich restauracji, ale minimum które powinien spełniać każdy kelner lub kelnerka:

  • czy stolik był przygotowany (czasami proszę przy rezerwacji o krzesełko dla dziecka),
  • czy zostałem poinformowany wcześniej, że nie ma już jakiegoś dania w karcie,
  • czy zostałem poinformowany o ewentualnym dłuższym czasie oczekiwania,
  • czy moje prośby, by jeśli to możliwe, podać dzieciom jedzie szybciej lub przynieść napoje na końcu zostały uwzględnione
  • czy obsługa poda jedzie najpierw mojej żonie, a później mi (chociaż nie zwracam aż na to takiej uwagi - bo nie zawsze jest taka możliwość)

Nie biorę pod uwagę późniejszych pytań, czy smakowało itd. - bo czasami niezręcznie mi kłamać ;) Nie uzależniam też napiwku od jakości jedzenia - chociaż miło, jak kelner potrafi coś polecić (lub odradzić :P

2
mstl napisał(a):

Ponadto sporo osób zamawia wtedy coś "na pół", gdy restauracja słynie z ogromnych porcji.

Jeśli restauracja "słynie z ogromnych porcji", to jest to problem restauracji.
Jeśli nie robią mniejszych porcji, to zmuszają ludzi do takiego zachowania i nie powinni ich za to karać opłatami...

1

Jeśli restauracja "słynie z ogromnych porcji", to jest to problem restauracji.

Może tak. Są jednak dania które mają standardowy rozmiar. Ze swoich obserwacji zauważyłem, że powyżej 6 osób zmienia się relacja 1 pizza = 1 osoba na niekorzyść pizzy ;)

I jeszcze jeden powód: goście w ciągu dnia rozkładają się dość regularnie, może poza godzinami obiadów. Gdy masz nagle kilka stolików po 10 osób, które wymagają wydania dań w tym samym czasie, to być może wymagane jest zwiększenie zasobów na ten dzień, by zapewnić odpowiednią jakość obsługi.

A jeżeli już miałbym na coś narzekać to na usługi typu Uber - tam dopiero są dopłaty:

  • dania zazwyczaj droższe niż standardowo w danej restauracji
  • opłata serwisowa
  • opłata za dostawę
  • dopłata do wymaganej minimalnej kwoty
  • a ostatnio hit - opłata za złą pogodę :)

I o wszystkich dodatkowych opłatach, oprócz dostawy, dowiadujesz się jak już masz kliknąć "Zamów".

6

Nie wiem jak w USA, natomiast w UK taka opłata jest bardzo często spotykana (w zasadzie to już standard) dla większych grup, np. powyżej 4 osób. Są również restauracje- zazwyczaj te droższe- które mają wliczoną opłatę niezależnie od liczby osób.

Sam tego również nie lubię ponieważ:

  • Nie jestem zwolennikiem napiwków ogólnie
  • Jest to zwyczajnie nielogiczne. Jakakolwiek opłata za obsługę powinna być wliczona w ceny posiłków, a nie jako oddzielna opłata. W końcu do restauracji idzie się między innymi po to by zostać obsłużonym. To tak jakby płacić fryzjerowi dodatkową opłatę za używanie nożyczek, czy mechanikowi za kładzenie się pod samochodem.
0

Ja odwiedziałem całkiem niedawną Pragę i tam sytuacja pod tym względem jest nieco dziwna. Pojechałem na weekend i stwierdziłem, że będę wszędzie płacił Wisem. Odwiedziliśmy z 7 lokali na starym mieście i sprawa wygląda tak: dostaje się paragon na którym jest suma pozycji, którą się skonsumowało/wypiło. Później jest pozycja sugerowany "napiwek" w wysokości 12,5 procent i kwota całkowita, jaką trzeba by zapłacić z tym napiwkiem. Osobliwe jest natomiast to, że każda knajpa robi jak chce: jedni nabijają na terminal juz kwotę z napiwkiem (nie pytając się o zdanie), w innej z kolei nabili tylko podstawową, a jeszcze w innej, jak chciałem zapłacić, to kelner poinstuował mnie, że mogę zostawić napiwek i czy może go doliczyć (a że było całkiem poprawnie, to się zgodziłem).

7

Ja tam lubię Skandynawię za to :P gdzie napiwek jest wręcz niekulturalny, bo oczekuje się, że obsługa ma płacone wystarczająco dobrze i jest to wliczone w cenę dania :)

0
Spine napisał(a):
ledi12 napisał(a):

Nawet będąc w USA. O ile system dobrowolnych napiwków jest jak najbardziej okej to powyższe w moim odczuciu jest jakimś nowym wcieleniem januszostwa.

W USA te napiwki nie są takie dobrowolne...
Minimum ileś % trzeba odpalić. https://amerykaija.pl/co-musisz-wiedziec-o-napiwkach-w-usa/

Co się stanie jak nie zapłacę?

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.