Ciekawa dyskusja krążąca pomiędzy napiwkiem w drogiej knajpie za przepyszną kolację i super serwis poprzez naliczanie opłaty dla grupy, kończąc na sensie dawania napiwku w McDonaldzie czy zwykłym bistro aż finalnie zastanawiając się po co chodzić do restauracji, przecież ziemniaki i schabowego każdy sobie w domu powinien zrobić bez większych umiejętności kulinarnych :P
Fakt naliczania dodatkowej opłaty za serwis jak możecie doczytać niekoniecznie jest od razu napiwkiem. Jest jawnie podanym dodatkiem do ceny. Na szybko zastanawiając się czemu tak może być:
- o wiele ciężej jest ogarnąć stolik dla tak dużej grupy, co powoduje zamieszanie logistyczne w knajpie i problem z obsługą innych klientów
- o wiele ciężej jest podać jednocześnie 8 osobom ciepły posiłek gdy wszyscy zamówią coś innego, tak aby nie musieli jeść zimnego albo czekać na swoją porcję
- o wiele dłużej tacy ludzie siedzą w knajpie, przez co jest jak kojarzę taki przelicznik ile dany klient siedzi w knajpie i ile może siedzieć by się opłacało
- są też grupy, które przychodzą zrobić sobie imprezę w cenie dań z karty, co zawiera wszystkie minusy wyżej opisanych punktów, tutaj równie dobrze restauracja mogłaby Wam powiedzieć, że macie się rozsiąść albo po prostu takiej dużej ekipy nie przyjmą bo to restauracja a nie lokal organizujący imprezy grupowe
Dodatkowo wiąże się z powyższym i od razu jako argumentację dlaczego napoje są takie drogie
- tzw. food cost w wielu miejscach by lokal był opłacalny musi być rzędu 30% (tzn. za porcję która kosztuje w menu 10zł płacą 3zł w składnikach - np. pizza)
- na jedzeniu też jest taka przebitka, tylko nie jesteście w stanie tego przeliczyć, dlatego wydaje Wam się, że woda w hurcie 2zł podawana za 6zł to wyzysk, a ponadto dodajecie sobie wyimaginowaną pracę jaką trzeba wykonać by ugotować prosty posiłek usprawiedliwiając właśnie przebitkę na jedzeniu jako racjonalną
- idąc dalej - cena napojów jest delikatną rekompensatą ceny produktów, tzn. jest to obliczone, że każdy zamówi do jedzenia picie, więc jedzenie może być tańsze o 2zł ale napój droższy o 2zł
- idąc dalej - są ludzie, którzy przychodzą tylko posiedzieć przy kawie na spotkaniu biznesowym czy schronić się przed upałem pijąc wyłącznie uber drogą lemoniadę, na nich lokal nie zarobi
Zastanawiam się czy jak bierzecie usługi remontu mieszkania i gość Wam wycenia całość jako X, gdzie mówi iż np. skucie wszystkiego to X/2 i zrobienie na nowo to X/2 to macie na uwadze, że to jakieś uogólnienie i nie znajdziecie gościa, który Wam skuje wszystko za X/2 a Wy sobie porobicie gładzie i pomalujecie, bo to prosta robota. Gość na czymś musi mieć przebitkę (np. malowanie jest drogą usługą) by na czymś nie zarobić (wyjść na zero).
Osobiście zostawiam napiwki za życzliwą obsługę, bardzo dobre jedzenie, usłużenie mojemu psu (poprzez wodę i zadbanie by czuł się bezpieczny i miał spokój) czy po prostu mając na uwadze to, że chciałbym by lokal utrzymał się jak najdłużej bo chcę wspierać lokalną gastronomię i wolę mieć okazję czasami wydać pieniądze by zjeść coś dobrego niż nie jeść wcale bo lokale się pozamykają z racji braku klientów.
Wracając do naciągania - porada turystyczna: jedzenie w samym centrum danego miasta będąc na wycieczce nie jest dobrym pomysłem i tam faktycznie ciężko o sytuację, by napiwek się należał. Najczęściej knajpy przeładowane ludźmi, do których to knajp Ci ludzie już nigdy nie wrócą - nie zależy im więc na trzymaniu poziomu. Dobre knajpy paradoksalnie najbardziej cieszą się i zyskują na ocenach - poprzez wracających klientów. Bo o ile nie jest to centrum miasta i knajpa bazująca na turystach to żadna gastronomia nie utrzyma się bez lojalnych i lokalnych klientów.
PS. Schabowego robi się na smalcu i nie z fileta tylko schabu z kością. Marynuje się go najlepiej w mleku i cebuli. To, że ktoś potrafi usmażyć kawałek mięsa nie świadczy o tym, że potrafi zrobić smaczny posiłek :) (Tego nawet w wielu knajpach nie potrafią i tam należy nie wracać i nie zostawiać napiwku)