Od ponad tygodnia piję wodę bezpośrednio z kranu. Czasami pod prysznicem czułem chlor albo coś innego, co przypominało jego zapach, ale już od jakiegoś czasu go nie czuję i mam nadzieję, że to nie jest coś szkodliwego.
Czy woda z kibla liczy się jako woda z kranu ?
To wy wodę pijecie? ;)
Ja piję głównie napoje różnej maści, zakładam że woda w nich jest zwykle przefiltrowaną kranówką.
Piję też dużo herbaty i różnych innych ziółek, więc jest to przegotowana kranówka.
Mam też butelkę z filtrem Dafi, bardzo dobry wynalazek – ale raczej na wypady gdzieś, w domu prawie nie używam.
Surowej wody z kranu nie piję, bo nie mam takiej potrzeby. Ale kiedyś piłem i nic mi nie było.
Piję po przeflitrowaniu w dzbanku dafi/brita. Taką też wlewam do czajnika czy kociej fontanny
I gazuję w saturatorze, tak żeby już nie nosić zgrzewek żywca mocny gaz.
Przefiltrowana kranówka jest u mnie na propsie od ponad roku. I herbatka zrobiona z wody z dzbanka filtrującego też dużo lepiej smakuje :)
W Płocku? 70-80% wody w kranie pochodzi spod dna Wisły. Po ostatniej próbie przegotowania i picia tej wody skończyło się u nas rozstrojem żołądków.
Nie, bo jest paskudna w smaku. Zresztą i tak pijam głównie wodę z młodego kokosa, yerba mate albo kefir (oczywiście tylko naturalny, nie żadne dosładzane g**no). Ewentualnie, samodzielnie świeżo wyciskany sok z marchwi, arbuza lub pomidorów. Soków raczej nie kupuję, bo to w 99% dosładzane g**no (oprócz soku pomidorowego, to akurat dosalane g**no a smakuje jak rzygi)
Woda do czajnika tylko z filtra (bo nie trzeba odkamieniać).
Odświeżam wątek w związku ze zmianą aktualizacji mojego statusu, a mianowicie od kilku miesięcy pije wodę z kranu :) Mam swój bidon, który po prostu uzupełniam. Wypijam jakieś 2-2.5 litra wody dziennie.
W ostatnim poście wspominałem jednak że mam w domu zamontowany zmiękczacz do wody, który usuwa z niej minerały. Wspominaliście jednak o możliwości jej ponownej mineralizacji. Polecicie zatem jakieś filtry/mineralizatory (nie wiem czy tak to się nazywa)?
Pytanie - czy masz stacje zmiękczającą na bazie złoża jonowymiennego czy odwrócona osmozę?
To drugie rzeczywiście daje coś ma kształt wody destylowanej, mocno wyjałowionej. Ale taki "typowy" zmiękczacz jedynie usuwa wapń i magnez, czyli nie tracisz niczego, co że względów zdrowotnych powinieneś w wodzie przyjmować.
Piłem przez parę lat(nie przegotowaną i nie zmiękczaną), ale smak wody się zmienił przez ten czas. Teraz śmierdzi chlorem czy czym innym dodawanym do wody że mi się rzygać chcę(a ja ogólnie mam niskie wymagania). Jak by wróciła dawna to dalej bym pił.
Osobiście piję wodę z kranu. Przepuszczam przez filtr zmiękczający (żeby nie było dużo osadu), gotuję w czajniku, wlewam do szklanych butelek z klipsem i schładzam (np. na balkonie w chłodne noce). W ten sposób woda jest jakby pasteryzowana i może stać spokojnie jakiś czas.
Kupowanie wody w plastiku jest nieracjonalne. Główne powody to wysoka cena, produkcja śmieci plastikowych, nie wiemy, jak długo woda stoi w butelce i czy w odpowiednich warunkach (czy nie była przemrożona lub przegrzana), a na końcu dana partia i tak mogła być czymś zanieczyszczona.
Woda z kranu w cywilizowanych krajach jest dobrze kontrolowana i jedyne wątpliwość to stan rur doprowadzających i ilość chloru. Dlatego właśnie przegotowuję, aby to wyeliminować.
W ramach ograniczania plastiku, przy jednoczesnej skłonności do napojów gazowanych kupiłem domowy saturator. Po chyba 2-3 miesiącach używania spostrzeżenia:
Wygoda - nie trzeba taszczyć napojów ze sklepu. Dostępne są syropy z grypy PepsiCo: Pepsi (max), Mirinda, 7up (light), jakieś tam smakowe odmiany pepsi. Jest też naprawdę sporo smakowych syropów o różnych smakach. Syropy na ogół rozcieńcza się 1:20, więc zapas na miesiąc dla rodziny przychodzi do paczkomatu. Trochę bardziej upierdliwa jest wymiana butli z gazem, bo albo trzeba gdzieś pojechać i wymienić od ręki, albo odesłać, więc dochodzi pakowanie. samo przygotowanie to podłączenie butelki, 3x guzik od saturacji, odmierzenie dawki syropu. Plus, że nie zajmuje to tyle miejsca, co zgrzewka wody gazowanej
Koszty - wychodzi nieco taniej niż kupowanie w postaci już gotowej do spożycia w sklepie: gaz na 60l napoju to ~20zł, syrop na 9l to jakieś 25zł (czasami trochę taniej, mowa o "markowych" napojach). Czyli litr napoju kosztuje powiedzmy 3zł w składnikach, na szybko patrząc 25% mniej niż gotowy napój. Sam zestaw startowy kosztował o ile pamiętam ~300zł. Można więc przyjąć, że całość wyjdzie podobnie jak gotowe napoje.
Smak - Pepsi i spółka smakują identycznie jak butelkowane (i znacznie lepiej niż to co leją np. w McDonalds). Wadą jest trochę niższy poziom saturacji (albo nie potrafię tego używać), z drugiej strony przygotowuje się to na bieżąco, więc jest lepiej niż w przypadku drugiej połowy kupionej butelki po 3 dniach stania w lodówce.
Wady - trochę duża dostęność - zawsze jest w domu coś gazowanego do picia, więc pewnie idzie tego więcej niż w przypadku kupowania w butelkach.
Tak. W plastiku kupuje praktycznie tylko jak jestem w podrozy.
Tak piję z kranu przepuszczoną przez filtr (dzbanek). To co odkryłem jakiś czas temu przy zmianie marki filtra to, że ma on ogromny wpływ na smak. Z Brity woda mi smakowała, ale jak zmieniliśmy na obecny (teraz nie pamiętam jaki) to po zmianie się autentycznie tą wodą zapijałem tak mi smakowała. Oczywiście jak już się człowiek przyzwyczai to efekt mija i potem bolesne jest równanie w dół. Przy okazji filtrów warto zwrócić uwagę na rodzaje, bo są takie, które wodę odmineralizowują jak i takie, które ją trochę wzbogacają - to też może mieć wpływ na smak.
Wody butelkowanej nie kupuję ze względów ekologicznych jak i ekonomicznych. To po prostu nie ma sensu poza sytuacjami wyjazdowymi.
Pijam tylko czystą kranówę, ale lubię bardzo zimną wodę, dlatego zawsze odkręcam na dłuższą chwilę zimną wodę, i dopiero wtedy leję do butelki. Zazwyczaj mam dwie butelki i jedną piję, a druga już się chłodzi w lodówce. :)
EDIT: Jak kupuję wodę w sklepie, to tylko po to, żeby powymieniać butelki, bo po paru tygodniach one już są całkiem nieźle zmarnowane i nieforemne :D
cerrato napisał(a):
Pytanie - czy masz stacje zmiękczającą na bazie złoża jonowymiennego czy odwrócona osmozę?
To drugie rzeczywiście daje coś ma kształt wody destylowanej, mocno wyjałowionej. Ale taki "typowy" zmiękczacz jedynie usuwa wapń i magnez, czyli nie tracisz niczego, co że względów zdrowotnych powinieneś w wodzie przyjmować.
Mam coś takiego: https://sklep.osmoza.pl/zmiekczacz-wody-blue-soft-rx17c100-p-876.html
Czyli mówisz że jestem bezpieczny? ;)
Czy jesteś bezpieczny - nie wiem. Różne rzeczy się zdarzają, ludzie wpadają pod tramwaj, zawały serca, włamania z morderstwami itp ;)
Ale co do wody - zgodnie z opisem na ich stronie, taki zmiękczacz usuwa jedynie magnez i wapń, więc nie masz się co obawiać o inne substancje, które się znajdują w wodzie. Niektórzy opowiadają, że picie wody z takiego zmiękczacza jest szkodliwe dla serca/układu krążenia, bo zawsze zostają jakieś pozostałości sodu po płukaniu. Ale to bzdura, ilość soli jaką się przyjmie jest porównywalna z kromką chleba. I druga sprawa - poleganie na "minerałach" z wody jest słabe, źródłem takich rzeczy powinno być zbilansowane pożywienie i/lub suplementacja, a nie to, co z kranu wypłynie.
Fragment z podesłanego przez Ciebie linku:
Proces zmiękczenia wody polega na zamianie jonów wapniowych i magnezowych (odpowiedzialnych za twardość wody) na jony sodu. Proces ten zachodzi podczas przepływu wody przez złoże jonowymienne znajdujące się w butli wewnątrz urządzenia. Po wyczerpaniu zdolności jonowymiennej złoża jest ono poddawane regeneracji roztworem soli. Całość procesu jest przeprowadzana automatycznie. Częstotliwość regeneracji zmiękczacza zależy od twardości wody surowej oraz ilości zużywanej wody.
Poza tym parę ciekawych linków do poczytania:
https://hydroportal.pl/zmiekczacze-wody,ac295/dlaczego-nie-nalezy-zmiekczac-wody-do-zera,10558
https://ecowater.pl/blog/czy-zmiekczona-wode-mozna-bezpiecznie-pic/
wypijając dziennie 3 litry wody zmiękczonej, spożywamy 344,4 mg sodu, co odpowiada około 0,87 g soli kuchennej. Jest to przykładowa ilość soli zawarta w 1 kromce białego pieczywa.
Ilość sodu w wodzie po zmiękczaczu powinny kontrolować osoby, które z przyczyn zdrowotnych stosują zaleconą przez lekarza dietę niskosodową. W takiej sytuacji sód obecny w wodzie pitnej należy wliczać w dzienny bilans. We wszystkich pozostałych sytuacjach, wodę po zmiękczaczu można pić bez obaw.
https://prostozkranu.pl/Czy-woda-po-zmiekczaczu-nadaje-sie-do-picia-blog-pol-1590487970.html
Nasuwa się pytanie: czy ta dodatkowa porcja soli zaszkodzi zdrowiu? Czy jest to dużo czy mało? Otóż - 0,87g soli kuchennej - to zawartość jaką posiada jedna kromka białego pieczywa. Jednocześnie 345mg Na to ok. 13% naszej normy dziennej określanej jako 2600 mg.
Piję, litry dziennie, skądkolwiek, ale mieszkam w Szwecji :P w Polsce nie tykałem
I druga sprawa - poleganie na "minerałach" z wody jest słabe, źródłem takich rzeczy powinno być zbilansowane pożywienie i/lub suplementacja, a nie to, co z kranu wypłynie.
@cerrato: jednak woda zbyt czysta będzie wypłukiwać te minerały z organizmu, tak jakby zawierała "ujemną" ich ilość.
Przez lata kupowałem tony butelek. Zawsze pod ścianą stały zapasy 2 wież sześciopaków po 4..6 poziomów (jak już człowiek jechał do Makro, to się brało zazwyczaj 9 zgrzewek - akurat pasowały pod koszyk). Jakoś tak rok temu pomyślałem ile tego plastiku się generuje i praktycznie z dnia na dzień przeszedłem na kranówę, prosto z kranu, bez filtrów, które co chwila trzeba wymieniać i gromadzi się na nich więcej bakterii niż pewnie dają pożytku.
No i od ~roku nie kupiłem żadnej butelki. Ostatnio przeszedłem z bidonu 0,7 na 1l bo wkurzało mnie ciągłe bieganie i dolewanie, a i tak co chwila bidon pusty, więc sporo tego piję, ze ~3l dziennie samej wody, bardzo mocno na oko, nie liczyłem. Do tego herbata od 0 do 2 kubków dziennie, z tym, że mój kubek to 0,7 ;-)
Piję, ale tylko w rodzinnym domu, bo hydrofornia jest niecały kilometr od domu, odkąd mieszkam w mieście ani razu się nie odważyłem jeszcze
Mieszkamłem w Gdańsku piłem z kranu, mieszkam w Krakowie pije z kranu żyję i będe żyć bo z tego co pamiętam* woda w kranie ma surowsze normy czystości niż woda butelkowana.
*Jeżeli dobrze pamiętam to było w tym filmie o tym:
Poznań - pół na pół. Kranówkę przepuszczam przez filtr, bo inaczej czajnik szybko kamieniem zachodził, a tak spokój i do herbaty używam. Ale jak chcę się po prostu wody napić to Muszynianka niskonasycona co2 (ta zielona), jest po prostu czymś co mi mega smakuje. O wiele bardziej, niż zwykła woda z filtra.
Mi również mineralna, butelkowana smakuje lepiej, ale szkoda mi marnować tyle plastiku oraz co rusz latać do sklepu, bo dużo tego schodzi. Jakoś jestem w stanie przeżyć kranówkę ;)
Jak już to przefiltrowaną w dzbanku ale rzadko. Częściej przefiltrowaną + przegotowaną + ostudzoną albo butelkowaną.
Zbyt często się zdarzają takie sytuacje: https://www.google.com/search?q=bakterie+e+coli+w+wodzie&source=lnms&tbm=nws raz się zdarzyło w moim rodzimym mieście, niestety zanim odkryją i się dowiesz że z wodą jest coś nie tak to zazwyczaj zdążysz się już jej napić w sporej ilości*. Poza tym obrzydza mnie woda płynąca tymi wszystkimi rurami w bloku.
* Niestety z wodą źródlaną też się to zdarza https://dziennikzachodni.pl/ostrzezenie-gis-woda-w-butelkach-ma-bakterie-coli-producent-wycofuje-ja-ze-sprzedazy-to-wody-jozefowianka-i-swietokrzyska/ar/13367994
Ja mam swoją studnię głębinową z całkiem dobrą wodą. Póki co puszczam przez filtry węglowe i w smaku nie różni się niczym od mineralnej butelkowanej.
Takiej wody jednak nikt mi nie bada co chwilę więc myślę o jakiejś odwróconej osmozie. Mieszkam w domu ze studnią od niedawna i jeszcze nie ogarnąłem tego.
Adam Boduch napisał(a):
Mi również mineralna, butelkowana smakuje lepiej
Też tak miałem i dlatego wracałem do butelek, ale jak już się przestawiłem, to po jakimś czasie przyzwyczaiłem się i obecnie nie czuję żadnego problemu. Zawsze nowe jest inne i potrzeba chwili na przystosowanie.
Piję z kranu od kilku dobrych lat. Na szczęście w smaku jest taka jak butelkowana mineralna