Gdy by ktoś nadal zastanawiał się jak to jest z proaktywnością w korpo i ew mylnym przekonaniu, że więcej = lepiej, bo można mieć z tego tytułu benefit w postaci podwyżki czy awansu - Nic bardziej mylnego.
Mam w zespole człowieka, który żyję pracą. Dziennie pracuje po 10-12h (Nikt mu nie każe). Bierze wszystkie supporty, potrafi wejść na slaka o 23 i pisać, że coś nie działa (Mimo, że to nie jest krytyczne). Ale nie o tym...
Doszło do pewnego absurdu. Jeden ze stakeholderów potrzebował wyciągnąć pewne dane, które defacto były uzyskiwalne z tworzonego przeze mnie procesu. Temat był dosyć palący ponieważ wisiała w powietrzu jakaś prezentacja dla ważnych ludzi i musiał być ogarnięty do poranka dnia kolejnego. TL zadzwonił po 20 do tego człowieka (Nawet nie do mnie, mimo, że byłem twórcą rozwiązania), bo wiedział, że kocha nadgodziny i pracuje cały dzień i mu nie odmówi.
Rano i tak poprosił mnie o pomoc (Człowiek od nadgodzin) i razem ogarnęliśmy temat.
Także tak. Jedyną nagrodą za nadgodziny i starania są dodatkowe taski - Nawet po godzinach :D