szukanie kierowników sprzed lat może być ciekawe. Mojego kierownika z ISPIK spotkałem w KamSoft. A kierownika z Relayr spotkałem w Iqvia. Mam na nich namiary na LI. Ale jak ktoś chce dzwonić do jakiejś firmy sprzed 5 lat to nie wiem czy tam już nie było rotacji na poziomie 50% i czy ktoś mnie tam pamięta
KamilAdam napisał(a):
szukanie kierowników sprzed lat może być ciekawe. Mojego kierownika z ISPIK spotkałem w KamSoft. A kierownika z Relayr spotkałem w Iqvia. Mam na nich namiary na LI. Ale jak ktoś chce dzwonić do jakiejś firmy sprzed 5 lat to nie wiem czy tam już nie było rotacji na poziomie 50% i czy ktoś mnie tam pamięta
No dokładnie. Nawet jak się pamięta czyjś służbowy email, to jest możliwe że ta osoba tam już nie pracuje. I weź teraz szukaj innych ludzi stamtąd i upewniaj się, że dalej tam pracują. Dla mnie bez sensu, nie podaję żadnych danych kontaktowych już.
Ludzie co pracowali w PRL teraz szukają kierowników z byłej pracy bo ZUS im pogubił dokumenty :(
Miang napisał(a):
Ludzie co pracowali w PRL teraz szukają kierowników z byłej pracy bo ZUS im pogubił dokumenty :(
Dokładnie tak było, jakoś w latach 90-tych moi rodzice mieli taką sytuację:
podczas jakiejś migracji/zmiany systemu/robienia porządków w ZUS okazało się, że ZUS nie ma pojęcia, kto ile i za jaką kasę pracował. Za czasów PRL zakłady pracy składały (piszę w dużym uproszczeniu) takie zestawienia zbiorcze - że w tym miesiącu mamy 140 pracowników i dostaną razem 37 milionów PLN wypłaty, z czego potraciliśmy 8 milionów zaliczki na podatek. Ale nie było zbyt wielu konkretów, a to co było i tak gdzieś zaginęło. I okazało się, że ludziom z tej firmy (była to państwowa firma badawczo-naukowa, podległa pod PAN) po 10-20 lat stażu pracy wsiąkło.
Ale jakiś znajomy polecił skontaktować się z byłą księgową - bo jak firma się likwidowała pod koniec lat 80-tych, to ta mądra i przewidująca przyszłość kobieta wyniosła z firmy wszystkie teczki pracownicze :D I teraz, za drobną opłatą, mogła wydać osobom zainteresowanym ich dokumenty.
cerrato napisał(a):
Ale jakiś znajomy polecił skontaktować się z byłą księgową - bo jak firma się likwidowała pod koniec lat 80-tych, to ta mądra i przewidująca przyszłość kobieta wyniosła z firmy wszystkie teczki pracownicze :D I teraz, za drobną opłatą, mogła wydać osobom zainteresowanym ich dokumenty.
Całkowicie to bez sensu. Nie przewidująca, ale chytra ;) Na jakiej podstawie taka księgowa wystawi dokument RP-7? Kto uwzględni taki papier wydany przez randomową księgową? Dokumenty pracownicze, listy płac itp w formie papierowej firma ma obowiązek przechowywać 50 lat. Jak się firma likwiduje, to dokumentów nie niszczy się, ale przekazuje do odpowiedniego miejsca. Np, firmy kontynuującej działalność, jednostki nadrzędnej, itd. Jeśli takowej nie ma, trzeba je oddać do archiwum, ale w żadnym przypadku zniszczyć. Każde województwo posiada co najmniej jedną taką instytucję. Wydadzą odpisy dokumentów i ZUS na tej podstawie dokona niezbędnych korekt :)
mądra i przewidująca przyszłość kobieta
[...]
Nie przewidująca, ale chytra
Kolega nie wyczuł sarkazmu
Na jakiej podstawie taka księgowa wystawi dokument RP-7? Kto uwzględni taki papier wydany przez randomową księgową?
Ona niczego nie wystawi, jedynie da dokumenty, które powinny być w firmie i z którymi rodzice poszli do ZUS. To było z 20-30 lat temu, więc nie znam szczegółów, ale ważne, że ZUS te papiery zaakceptował i wszystko się skończyło pozytywnie.
Dokumenty pracownicze, listy płac itp w formie papierowej firma ma obowiązek przechowywać 50 lat. Jak się firma likwiduje, to dokumentów nie niszczy się, ale przekazuje do odpowiedniego miejsca
W teorii tak, ale w praktyce - wyszło, jak wyszło. Pamiętaj, że to były inne czasy, w PRL wiele osób miało mocno wywalone na różne przepisy. Pewnie było tak, że księgowa to, co ważne zabrała do chaty, potem przyszli jacyś ludzie, resztę papierów wsadzili do pudełek i gdzieś wywieźli. Nie było żadnej inwentaryzacji, nikt nie sprawdzał co jest i co powinno być, tylko w pudła i jazda - czy do jakiegoś archiwum, czy do lasu ;)
cerrato napisał(a):
Kolega nie wyczuł sarkazmu
Hah, racja :D
cerrato napisał(a):
W teorii tak, ale w praktyce - wyszło, jak wyszło. Pamiętaj, że to były inne czasy, w PRL wiele osób miało mocno wywalone na różne przepisy. Pewnie było tak, że księgowa to, co ważne zabrała do chaty, potem przyszli jacyś ludzie, resztę papierów wsadzili do pudełek i gdzieś wywieźli. Nie było żadnej inwentaryzacji, nikt nie sprawdzał co jest i co powinno być, tylko w pudła i jazda - czy do jakiegoś archiwum, czy do lasu ;)
Akurat domyślam się, że to były inne czasy. Jednak znam dużo przypadków gdzie ludzie szukali papierów celem podwyższenia sobie kapitału początkowego w ZUS'ie i nikt ze znanych mi przypadków nie miał z tym problemów :) Część znalazła w archiwum, część w firmach w których pracowali. Być może ktoś bezmyślnie wywalił jakieś papiery, nie mówię, że tak mogło nie być... Chociaż u mnie w firmie do dziś przychodzą ludzie po takie papierki prosząc o dane z lat 80'tych i każdy dostaje to co chciał... ;)
Mam pytanie. Zacząłem pracę w IT jako junior automation tester i pracowałem na tym stanowisku przez 3 lata na umowie o pracę (UoP). Potem udało mi się znaleźć pracę jako junior developer na B2B, a następnie jako mid developer na UoP. W sumie w obu przypadkach zdobyłem 2 lata doświadczenia, ale z ostatniej pracy zrezygnowałem z różnych przyczyn. Obecnie jestem bez pracy. Przy obecnej trudnej sytuacji na rynku, z desperacji stworzyłem dwie wersje CV: jedną pod dalszy rozwój w developmencie, a drugą pod powrót do QA. Różnią się one właściwie tylko wstępem, czyli opisem kim jestem i czego szukam. Doświadczenie i zestaw umiejętności w obu są bez zmian, zgodne z prawdą.
Czy w takiej konfiguracji zatrudnienia: tester UoP, programista B2B, programista UoP, jestem w stanie coś nagiąć, żeby dostać jakąkolwiek pracę? Nie chciałbym sobie dopisywać doświadczenia, ale myślę raczej o usunięciu części i zresetowaniu się do poziomu totalnego juniora. Ostatnio zostałem odrzucony nawet na junior Typescript przed rozmową, pewnie dlatego, że miałem za dużo doświadczenia na tak niską stawkę. Miałem jedną rozmowę na testera, ale usłyszałem, że mam za mało doświadczenia w QA. Szczerze mówiąc, nie wiem co robić. W akcie desperacji wezmę wszystko, ale w tym roku odzew jest praktycznie zerowy. Oczywiście szukam wyłącznie ofert w pełni zdalnych. Stacjonarne w moim miescie nawet się już nie pojawiają.
zajmij się robotą, a nie szukaniem sposobu na uwalenie jakiegoś odklejenca
A ja popieram @JanoszekIT w jego staraniach. O ile w mojej obecnej firmie dość dobrze weryfikujemy osoby przychodzące i raczej się nie zdarzają takie rażące przypadki to miałem okazję realizować projekty w teamach łączonych z pracownikami klienta. Już 2 razy doprowadziłem do zwolnienia takich oszustów, których CV zupełnie nie korespondowało z realną wiedzą i wychodziło, że mocno ściemniali. Dostajesz takiego gościa do zespołu i zamiast robić swoja pracę to przez pierwsze dwa tygodnie patrzysz mu na ręce bo nie wiesz czy to przypadek (każdemu się może zdarzyć) czy jakiś OE czy ściemniacz. Potem sporo wysiłku aby wyprostować temat i pozbyć się takiej osoby, nie mówiąc już o tym, że nie jest to przyjemne doświadczenie. Zespół też ma pod górkę bo gość blokuje prace, rozwala sprint i cały zespół dostaje po uszach. Najgorsze, że często jest TL, który nie ma jaj aby doprowadzić do wywalenia takiego gościa i temat się ciągnie przez kilka miesięcy.
Jak pracowałem dla Skandynawów to tam normą było, że trzeba było dostarczyć referencje od 2 pracodawców i kontakt do swoich bezpośrednich przełożonych. Podoba mi się takie podejście bo wtedy człowiek zwraca uwagę aby nie palić mostów i nie robić jakiejś maniany czy nie ściemniać w CV, bo wie, że ktoś poświęci te 30 minut aby zweryfikować jego CV i zadzwonić do byłych pracodawców.
Co do samego przypadku to zależy co chcecie zrobić:
- w przypadku gdy tylko chcecie aby usunął Waszą firmę z CV to wystarczy moim zdaniem pismo przedprocesowe z kancelarii z prośbą o sprostowanie + w wersji pro o zamieszczenie oświadczenia o tym, że ściemniał np. na swoim profilu LI
- możecie też (o ile macie w umowie odpowiednie zapisy o posiadaniu kwalifikacji) pozwać go o zwrot wynagrodzenia jakie u Was pobierał bo wprowadził Was w błąd co do swoich kwalifikacji - tutaj oczywiście trzeba by było udowodnić, że taki proceder prowadził wcześniej i CV jakie Wam przesłał też mija się z prawdą. Pewnie nie będzie to temat prosty, ale jak przelał czarę goryczy to może i ktoś dla zasady pójdzie w tym kierunku.
JanoszekIT napisał(a):
wysyłanie e-maili, rozmowa telefoniczna z nieznanego numeru (myślał, ze dzwoni rekruter) nie pomaga,
Na LINKEDIN profil jest dostępny i cały czas edytowany. Na przełomie 2023/2024 znalazł firmę, dodał pozycję na Linkedin z logiem nowej firmy, ale widocznie współpraca również mu nie wyszła z tą firmą, bo usunął tą pozycję i dodał, że jest leaderem w naszej firmie.
Chyba tylko publiczne ośmieszenie zda najlepszy egzamin, bo nie wiem czy na K.K coś mają.
Pomijając podawanie nieprawdziwych informacji w CV tej osoby to twoje zachowanie kwalifikuje się pod nękanie Art. 190a. KK, więc lepiej zastanów się co robisz. To nie jest tak, że jeżeli według ciebie ktoś robi coś źle to ty możesz robić co ci się podoba.