Jak w Polsce jest rynek, który robi projekty dla tego słynnego zachodu, to go dotykają problemy jaki zachodni biznes ma. Jaka jest sytuacja gospodarcza ogólnoświatowa można już obecnie poczytać w nawet dość "plebejskiej" prasie i nie trzeba siegać po jakieś miesięczniki dla ekonomistów i subskrypcje ich newsletterów. Jeśli nic to czytelnikowi tego postu nie mówi - to słynne IT, zwłaszcza zachodnie nagminnie funkcjonowało na granicy wychodzenia na zero i deficytu. Deficyty pokrywano nieraz kredytem. Tanim kredytem bo przez lata utrzymywano w wielu krajach stopy procentowe w okolicach zera. Stopy poszły do góry - firmy muszą bulić wyższe raty (nawet kilkukrotnie). Wiele budżetów tego nie wytrzymuje i firmy musza się zwijać. Te firmy nieraz wiszą kasę nie tylko bankom czy inwestorom którzy zasilili ich gotówką na start ale też swoim podwykonacom. Podwykonawcy bywają od tej kasy zależni na tyle że jak kranik z hajsem uschnie to muszą się zwijać. Inaczej mówiąc jak firma w której pracujesz w Polsce jest jednym z klocków zależnych od innych na zachodzie, to jak coś tam się sypnie to kończy się to tutaj albo cięciami (w tym stanowisk, w tym staży) czasem bankructwem.
Pisałem o tym już kilka, czy kilkanascie miesięcy temu, że jest to wielce prawdopodobny scenariusz. Podobną sytuację przerabiało USA w okolicach krachu bańki dot com. Na necie można znaleźć opisy jak to wyglądało w praniu i jakie to miało konsekwencje dla szacownego grona programistów. Warto przemyśleć tą sytuację.
Jest wielce prawdopodobne, że OPa spotkały mniej lub bardziej powiązane z tym faktem reperkusje (wspomniany okres roku dobrze się w taki scenariusz wpasowywuje). Nie zajmuje tutaj żadnego obronnego czy krytycznego stanowiska wobec niedoszłego pracodawcy OPa. Staram się nakreślić tło, jak obecnie rynek wygląda. Bowiem uważam, że są powody do dokonania pewnych głębszych przemysleń nad swoją karierą w zasadzie dla każdego zatrudnionego w IT z ekspozycją na zagranicę, ale też i krajowego. Przemyśleń typu - co się stanie ze mną, moimi kredytami i zobowiązaniami obowiązkami jeśli któregoś dnia po prostu dostaniesz wiadomość, że sorry ale jakaś firm X zależna od Y upadła i w związku z powiązaniem z twoim pracodawcą wasza firm właśnie zatrzymała realizacje sporej ilości projektów a nowych na widać teraz na horyzoncie i nie wiadomo kiedy będą. W związku z czym pracodawca musi coś zrobić - tutaj można mnożyć scenariusze od najłagodniejszych w postaci zamrożenia możliwości dawania podwyżek aż po redukcje etatów, bo nie ma czym zająć programistów (programista nic nie robi - nie ma jak za jego pomocą generować kapiatłu na jego wynagrodzenie). Pół biedy jeśli nie nabrałeś na głowę masy kredytów i masz jakieś oszczędności. Wtedy ryzyko - że trzeba będzie pracować przez jakiś czas za podobne, lub niższe wynagrodzenie w potencjalnie mniej ciekawych projektach i firmach. Takie historie miały miejsce po krachu dot com - gdzie kupa dość dobrze wykształconych, wykwalifikowanych i doświadczonych ludzi musiała schować honor w kieszeni i i klepać jakieś systemy dla administracji stanowej bo ich korpo poredukowało etaty i w zasadzie nie było przez pewien okres zapotrzebowania na ich pracę ze strony podobnych firm i w podobnych przedziałach płacowych. Trudno jest wskazać konkretne kategorie firm, które mogą mieć problemy, ale można podjąć sie gdybania, że osoby pracujące w pewnych ostro "wyhajpowanych" działkach (patrz analogia do sytuacji z pęknięcia bańki dot com) powinny się zastanowic czy ich pracodawca nie jest nadmiernie wystawiony na ryzyko związane z zadłużeniem przy obecnych stpach procentowych i rosnącymi kosztami związanymi z inflacją podaży walut. Zwłaszcza jeśli dotąd w miesiąc spokojnie wydawali większość dość sporego wynagrodzenia.
Jak widać - skoro ludzie z doświadczeniem mogą spotkac się obecnie z takimi problemami, to nie powinno dziwić, że wszelkiej maści stażyści i juniorzy też mogą mieć, przez bliżej nie dający sie z góry okreslić czas, pod górkę.