Wydaje mi sie, że nie bierzecie pod uwagę jednego aspektu tego problemu
Nie ma większego znaczenia, czy pracownik wygrałby w sądzie pracy, czy nie. Pracownik nie pozwie pracodawcy do sądu pracy, bo byłoby to dla niego samobójstwo.
Nikt, słownie nikt nie zatrudni do następnej pracy kandydata, o którym wiadomo, że ma tendencję do pozywania pracodawców. Pozwanie pracodawcy, niezależnie od wyniku rozprawy, to w praktyce wilczy bilet z zawodu. Co pracownikowi po wygranej w sądzie pracy, skoro od tej pory jest niezatrudnialny?
Z drugiej strony, jeśli pracodawca wręczy pracownikowi dyscyplinarkę, to jest to kolejny wilczy bilet z zawodu - nikt nie zatrudnia kandydata, który już raz dostał dyscyplinarkę. Dlatego wręczenie dyscyplinarki sprawia, że pracownik już nie ma nic do stracenia i tym samym ryzyko, że pozwie pracodawcę rośnie.
Stąd praktyka nadużywania rozwiązania stosunku pracy na podstawie porozumienia stron. Pracodawca chce zwolnić pracownika, ale są z tym jakiekolwiek problemy, wtedy po prostu wzywa do siebie pracownika i każe mu podpisać porozumienie stron, grożąc, że w przeciwnym wypadku wręczy mu zaraz dyscyplinarkę (obojętnie, czy uzasadnioną, czy nie). Wtedy pracownik musi się na to zgodzić, bo każdy inny wybór będzie samobójstwem.
- Podpisze porozumienie stron? Ta praca jest stracona, ale może szukać następnej.
- Zgodzi się na dyscyplinarkę? Nikt go nigdzie nigdy więcej nie zatrudni.
- Otrzyma dyscyplinarkę, ale ją podważy przed sądem? Nikt go nigdzie więcej nigdy nie zatrudni, niezależnie od wyroku sądu. Najlepsze, na co pracownik może liczyć, to przywrócenie go na dotychczasowe stanowisko, co oznacza pracę w firmie, z którą się jest na ścieżce wojennej, a to jest ogromny ból d**y dla obu stron - i pracownika, i firmy.
- Pozwie pracodawcę, że nadużywa rozwiązania stosunku pracy na podstawie porozumienia stron, bezprawnie używając gróźb? Jak wyżej - nikt go nigdy więcej nie zatrudni, co najwyżej zostanie przywrócony do pracy we wrogiej sobie firmie.
Dlatego też na podstawie porozumienia stron nierzadko są zwalniani pracownicy niezależnie od powodu, zarówno ci, którym ewidentnie dyscyplinarka należy się jak psu buda, jak i ci, którzy ewidentnie powinni dalej pracować na swym stanowisku, tyle że pracodawca ma widzimisię i chce pracownika zwolnić z przyczyn wyraźnie pozamerytorycznych.
Oczywiście wszystko to ma zastosowanie wtedy, gdy są jakiekolwiek problemy formalne ze zwolnieniem - jeśli można zwolnić pracownika na "czysto", w sposób całkowicie zgodny z przepisami, to tak się właśnie postępuje. Wyjątkiem jest dyscyplinarka, tego się unika nawet, jeśli nie byłoby z nią problemów formalnych, bo - jak pisałem wyżej - porozumienie stron jest korzystniejsze zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracownika niż dyscyplinarka.