Prowadziłem firmę outsourcingową softwareową (byłem jej pierwszym pracownikiem, później wspólnikiem), później drugą. Generalnie nie napiszę nic, czego już tu ludzie przede mną nie stwierdzili.
Musi być jedność czasu w zakresie dwóch tematów:
- klienta na outsource
- dostępności ludzi do outsource
Tak obydwie firm, w których działałem startowały. Kilka innych, które obserwowałem z bliższej lub dalszej odległości podobnie - najczęściej wyjście z jakiejś spółki przez managera dobrze dogadanego z klientem, który zabierał zespół ze sobą, a klient zapewniał duży kontrakt na rozbujanie.
Jeśli nie masz klienta to jeśli jesteś w stanie namówić ludzi, żeby przeczekali chwilę bez roboty, to musisz mieć kapitał żeby im postojowe zapłacić (niemały) i znaleźć robotę bardzo szybko (chyba, że przeszkadza Ci zalegająca wygrana z Eurojackpota).
Na duży zespół (kilkanaście osób) to jest chodzenia minimum parę miesięcy, ale to też musisz wiedzieć, gdzie chodzić. To jest ta magiczna siła networkingu, tudzież rdzennie po polsku znajomości.
Jeśli brak kapitału, znajomości, czy marki osobistej, to raczej trzeba zacząć budowanie od początku organicznie. Jak postujący wyżej wspomnieli - outsource i obecnego pracodawcy, alternatywnie budowanie obecności w sieci na bazie wiedzy eksperckiej (społecznościówka, blogi, etc.) - ale w obszarze biznesu B2B to trwa też relatywnie sporo czasu (nie licz na rezultat na jutro, ani nawet na za miesiąc).