Kilka luźnych mysli.
- To prawda, że duża ilość kandydatów nie ma pojęcia o programowaniu. Tak jest od 30 lat (w Polsce może od 15tu) i niewiele się zmieniło. Dla mnie jest szokiem jak widze, że człowiek ma już za sobą pięć lat programowania, 6 różnych firm i na 100% nie ma bladego pojęcia poza "Hello world". Dopiero w Szwajcarii zobaczyłem jak tacy programiści "się rodzą".
- Pytania z podstaw są najtrudniejsze i to normalka, że odsiewają. Tą prawde to już odkryłem w liceum - mieliśmy takiego matematyka, który uwalał każdego na pytaniach z podstaw. Lepiej było poprosić o zadanie z olimpiady matematycznej, przynajmniej był mniejszy wstyd i problem jak się nie rozwiązało. Bo podstaw jest bardzo dużo. Łatwoczegoś nie pamiętać. A jak nie zapomnisz to jest od razu awantura (z ust mojego matematyka padały wtedy słowa "to jest jakieś nieporozumienie" - co często oznaczało, awans do innej klasy / szkoły).
Dlatego pytania typuhashCody
to loteria, gdzie przypadkowo zdobyta przez rekrutera wiedza spotyka się (lub nie) z przypadkowo zdobytą wiedzą przez rekrutowanego. Programowanie to już od dawna za szeroka działka, żeby znać chociaż 10% podstaw :-). I każdy z tu wymądrzających się polegnie na jakichśprostych
pytaniach, Jak jest młody to za mało jeszcze widział. Jak jest stary to już zapomniał.
Egzaminu typu OCP Java X z marszu nie przejdzie nie tylko junior, raczej nie przejdzie żaden mid, a już na pewno senior. A to są podstawy... W innych językach podobnie - typowy quiz z javascriptu (w stylu ydkjs) zabije każdego, a przecież zawiera pytania z podstaw... - Największy problem to taki, że w 90% przypadkach firmy nie szukają juniorów. Tylko tak piszą w ogłoszeniach. (oczywiście procent wzięty na czuja).
Szukają programisty, któremu będzie można pokazać: o tu jest komputer, tu baza danych, pod tym linkiem jest jira, tam jest kuchnia, a w drugą strone toalata. Bierz i napierdalaj. Nie zadawaj za dużo pytań, bo i tak nie mamy na ciebie czasu.
To nie jest junior. Może 20 -10 lat temu takie coś mogło działać, ale za bardzo działka się rozrosła, chmury, CI, Gity, frameworki, NoSQL, agile clowning, security itd. człowiek zanim ogarnie to już jest stary. Firmy szukają napierdalaczy (powiedzmy midów), a hasło junior wstawiają w dwóch celach:
a) żeby podkreślić, że nie będzie za dużo kasy
b) żeby podkreślić, że przyszły pracownik ma nie pyskować (to nawet ważniejsze)
Oczywiście są ludzie, którzy wychodzą po studiach jako napierdalacze - da się. Ale to raczej zawsze była i będzie garstka. Co więcej jest duża szansa, że taki napierdalacz potrafi sam zrobić serwis od a do z, ale zapomniał już całkowicie algorytmów itp. więc odpadnie...
Jako rekrutujący nie mam dobrego pomysłu - daję zadania do domu (też na tym forum krytykowane) - zależy mi, żeby ludzie na spokojnie mieli szansę popisać kod - potem magluje z rozwiązania, żeby potwierdzić rozumienie. I tak zwykle zadaje pytania dodatkowe i co jakiś czas orientuje się, że znowu zadałem pytanie zbyt proste, żeby ktokolwiek normalny znał odpowiedź :-( (ale czasem ta refleksja przychodzi do głowy mi za późno, jak już widzę, że kandydat zaczyna panikować).
Wniosek mam taki - duże firmy, korporacje mają możliwości i środki na szkolenie juniorów i coraz lepiej ogarniają problem (staże, szkółki itp). Będa wygrywać na tym, że umieją w juniorów. Małe firmy niech się przyzwyczają: juniorzy są nie dla was - nie nadajecie się. Trzeba szukać midów i seniorów i płacić, a do tego znosić pyskowanie.