Witam. Nie wiem czy to dobry dział, ale chciałbym wiedzieć czego żałujecie w swojej karierze.
Gdybyście się jeszcze raz urodzili poszlibyście tą samą drogą? Może wybrali inny zawód? może skupili się mniej na karierze? Szkołę byście może olali, tak żeby tylko zdać poza studiami ?
Na studiach poszedłbym na odpowiedni staż. Wcześniej zaczął się uczyć konkretnej technologii, a nie wszystkiego po trochu. Ogólnie to nie mam czego "zalowac" ;)
Nie jestem programistą, więc nie wiem czy mnie się tyczy pytanie, ale osobiście w swoich wyborach zawodowych nic bym nie zmienił ;) dużo osobistych wyborów żałuję, ale zawodowo to nie mam co (póki co).
Ja bym niczego nie zmieniał.
Pierwsza praca za granicą w FAANG, zamiast polskich nudnych outsorsów. Nie koncentrowanie się na nowych technologiach, tylko na umiejętności rozwiązywania problemów, architekturze.
Do tego szybciej bym się zaczął uczyć o finansach, inwestowaniu.
Alternatywą do tego byłoby stworzenie własnego startupu.
Siedziałem w firmie w której prawie nic się nie uczyłem, bo lubiłem ludzi którzy tam pracowali. Po paru latach musiałem mocno zapieprzać żeby odrobić braki.
Zacząłbym 15 lat wcześniej.
Byłbym mniej sentymentalny i mniej martwił się firmami gdzie tylko pracuje. Szybciej bym zmieniał pracodawcę i nie liczył na docenienie w Januszexie tylko podążał za takimi ofertami gdzie zarobki dorównywały moim umiejętnością. Nie byłbym skoczkiem, ale zmieniał firmy kiedy dochodzę do sufitu. Liczenie na rozwój firmy jest złudne, a dla firmy jest się tylko zasobem.
Zacząłbym 5 lat wcześniej zamiast marnować życie. Wtedy też nie musiałbym tracić 2 lat na pracy w miejscu, gdzie więcej zapomniałem niż się nauczyłem, dodatkowo gdzie nie pasowałem, ale jakoś trzeba było spłacać życie. Ale i tak jest teraz spoko.
Nie wyjechałem za granicę zaraz po studiach tylko zapuszczałem korzenie....
Z mojego roku 2 osoby trafiły do USA (obecnie są już z powrotem w Polsce, jedna w Google druga w Adform). Jeden kolega jest w Niemczech (i wracać nie zamierza), jedna koleżanka na Węgrzech. Teraz mi ż. d. ś.
- Zacząłbym pracę z rok szybciej, a nie dopiero na ostatnim roku inżynierki.
- Powinienem iść od razu do normalnej firmy, np. tej, w której teraz jestem, zamiast tracić 4 lata na dwie poprzednie firmy (chociaż druga firma była nawet ok, ale pierwsza to totalny janusz).
- Bardziej wierzyć w siebie - zawsze se mówiłem, że nie znajdę dobrej pracy, bo są lepsi niż ja, a ja g**no umiem. A fakt jest taki, że chociaż mam takie se umiejętności, to masa ludzi, z którymi pracuję, jest sporo słabsza.
- Rzucać wyższe stawki na rozmowie niż okolice dolnych widełek. Potem się okazuje, że ludzie zarabiają podobnie co ja, a ja kilka lat temu byłem już bardziej ogarnięty niż oni teraz.
- Nie skupiać się na PHP całkowicie xD
Najbardziej w swojej karierze żałuję tego że nie urodziłem się przystojny, wtedy pracowałbym jako supermodel a nie programista.
kamil kowalski napisał(a):
Witam. Nie wiem czy to dobry dział, ale chciałbym wiedzieć czego żałujecie w swojej karierze.
Gdybyście się jeszcze raz urodzili poszlibyście tą samą drogą? Może wybrali inny zawód? może skupili się mniej na karierze? Szkołę byście może olali, tak żeby tylko zdać poza studiami ?
Jeśli chodzi o technologię to bardzo wcześnie się zetknąłem z Flutterem, zanim to jeszcze było modne. :) Pomyślałem sobie, że to super technologia i nie wiem, zacząłem jakoś tak z dnia na dzień odkładać, żeby się za to zabrać i do dzisiaj nie zacząłem. Może kiedyś...
Niczego bym nie zmienił, czuję się zajebiście - realizuję swoje założenia. Jedyną radę jaką bym sobie dał samemu sobie sprzed 10 lat to żeby całość inwestować w bitcoina xD
- że nie przyłożyłem się w ogóle do rozszerzonej matury z matematyki - do momentu wejścia na salę wydawało mi się, że wciągnę ją nosem... i okazało się, że jednak nie ¯\_(ツ)_/¯
- tracenia czasu na takie jedno koło naukowe na początku studiów - trzeba było od razu pójść do tego, w którym byłem w drugiej połowie
- angielskiego na studiach - w zasadzie odbębniłem go dla formalności, uczelniany certyfikat jest nic niewart, a jakbym wziął inny język (najlepiej kontynuował niemiecki) to znałbym teraz jakiekolwiek podstawy drugiego języka obcego
- pchania się w programowanie - dawniej wyobrażałem sobie, że przeciętny programista ma trochę bardziej ambitną pracę i się zawiodłem
- trafienia do webówki - trzeba było szukać do skutku w innej działce, która być może bardziej by mnie zaciekawiła, zamiast dać się wciągnąć w klepanie formatek w strachu przed brakiem pracy w przyszłości. Z drugiej strony może dobrze się stało, bo zdążyłem przed szczytem fali DDoSowania cefałkami :D
- ogólnie tego, że nie potrafię kierować się potrzebą samorealizacji i spełnianiem marzeń przy podejmowaniu decyzji zawodowych - koniec końców zawsze wygrywa zimna kalkulacja, instynkt przetrwania czy różnie rozumiane poczucie obowiązku
Nie wiem, czy "żałuję" to dobre słowo. Podejmujemy decyzje, które uważamy za słuszne w danym momencie. Tak jak z legacy kodem. Dany kod mógł wydawać się dobry w momencie pisania, dopiero później zaczynamy dostrzegać, że był zły. Ale jednak pisanie słabego kodu to droga do poprawy i napisania dobrego.
Ale:
-
zbytnio dałem się wkręcić w developerkę głównego ścieku, w myśl której najważniejsza jest znajomość modnych bibliotek i kodzenie ficzerów, a nie fundamenty i zrozumienie. Czyli umiem napisać komponenty w React na ileś różnych sposobów - ale g**no wiem o tym, jak działa przeglądarka pod spodem chociażby.
-
backend traktowałem po macoszemu, tj. były projekty, gdzie robiłem backend, ale bardziej z doskoku to robiłem, bo czułem się frontendowcem. Może to błąd, bo backend wydaje się sporo prostszy niż frontend (nawet w tych projektach, w których pracowałem, największą trudność miałem we wdrożenie się w codebase dużego projektu, a nie z tym, że to backend).
-
nie rozkręciłem żadnego produktu, który by mi przynosił zyski. I tutaj, czemu się tak stało - zawsze chciałem robić swoje apki i gry. Bo wierzyłem w mit jednoosobowego twórcy. Tylko, że ciężko zrobić coś takiego samemu - tego typu komercyjne apki powstają zwykle w ileś osób i są rozwijane przez lata zasilane milionami dolarów, i przez lata budują popularność albo upadają, bo się finansowanie kończy.... Z perspektywy czasu wydaje mi się, że lepiej by mi się opłacało, gdybym zamiast próbować zrobić "drugiego Facebooka", sprzedawał wiedzę, robił jakieś tutoriale, zarabiał jakoś na tym itp. Bo to jest pewny deal (jest duży popyt) i jest to do zrealizowania w 1 osobę.
żałuję że parę lat zwlekałem żeby aplikować do pierwszej pracy bo wydawało mi się że nie jestem wystarczająco dobry
potem się okazało że w pierwszej pracy wymagają ode mnie jedynie wiedzy którą można zdobyć w 3 tygodnie, a najwięcej i tak uczy się w pracy
Zamiast proby ukonczenia studiow poszedlbym od razu do pracy.
Wtedy juz bym miał szanse zostać Leadem/Architektem.
Na razie niczego nie żałuję, jest spoko ;)
Zacząłem po drugim roku i zostałem, za kilka miesięcy miną pierwsze dwa lata doświadczenia komercyjnego. Jedno czego mogę żałować w przyszłości to jeśli nie uda mi się wyjechać za granicę - chciałbym poznać trochę inny świat (niekoniecznie ze strony pracy, a raczej kultury)
Studia traktowałem jak zabawę, w efekcie straciłem kilka lat, nic się nie nauczyłem i nie zrobiłem dyplomu. Pierwszą pracę znalazłem mając po prostu dużego farta, ale na szczęście się okazało, ze jednak coś tam umiem, a jeszcze szybciej się uczę. W efekcie szybko awansowałem, a w końcu zmieniłęm pracę na dużo lepiej płatną, tak że nie jestem w tyle z zarobkami względem kolegów z roku i przez lockdown oraz brak czegoś innego do roboty, udało mi się zmusić do skończenia studiów.
Tak więc żałuje po prostu głupich decyzji, które mogły sprawić, że moje życie i kariera będą wyglądać zupełnie inaczej niż teraz, gdyby nie zwykły łut szczęścia.
Pisałem już post ale wyszedł zbyt osobisty więc usunąłem. Także odpowiedni w skrócie:
- poprawilbym maturę i poszedł na inne studia, które mnie fascynują. Np kochałem wtedy matematykę, bardzo ale nie poszedłem bo stwierdziłem że wstyd iść na matmę poniżej 90% z matury więc wybrałem infe mieszana z metalurgia, czyli studia na g**no wydziale z AGHu. Efektem czego było nie wyniesienie nic dla mnie ciekawego ze studiów jak do tej pory i praca w niesatysfakcjonującej technologii(c++). I tak teraz jest właśnie. Programowanie jednak mnie nie jara i nie mam sił uczyć się go w czasie wolnym, bo są ciekawsze rzeczy do roboty.
- Zadbałbym o swoje zdrowie i nie przedkładał czasu spędznego na treningach i zdrowym żywieniu nad poznanie nowej biblioteki
- Nie poszedłbym do Januszexu, gdzie zarabiam po prawie dwóch latach mniej niż ludzie na stażach IT w innych firmach
Szkoda, że się nie da cofnąć czasu :(
- Poszedłbym na studia na matmę albo astronomię (to co mnie ciekawiło a nie to co się "opłaca"). Nadal uczylbym się programowania i potem może mógłbym sie wkręcić w jakieś ciekawe, naukowe projekty jako programista.
- Angielski bym cisnął mocno w szkole średniej aby na studiach już płynnie się nim posługiwać
- Więcej aktywności w czasie studiów, starałbym się już wtedy budować swoją karierę, a niestety miałem podejście aby po prostu zdać. Obudziłem się dopiero na magisterce...
W sumie nie wiem, czy czegoś żałuję. Chyba niczego, bo z każdego doświadczenia można wyciągnąć jakieś wnioski i naukę na przyszłość. W zasadzie przez większość czasu byłem zadowolony z pracy na danym etapie poza paroma wyjątkami. Może bym częściej pracę zmieniał (chociaż ostatnio to nadgoniłem i trochę za często zmieniałem, hehe), albo spróbował popracować gdzieś za granicą w jakimś ciekawym miejscu (nie liczę pracy wakacyjno-studenckiej lub jakichś pojedynczych delegacji) nie tyle w celach ekonomiczno-zarobkowych, co raczej w celu poszerzenia horyzontów. No i jeszcze schowałbym ego do kieszeni. Już to dawno zrobiłem, ale parę lat temu miałem z tym problem, a wśród programistów zdarza się taka przypadłość (nawet na tym forum to widać). W niczym to nie pomaga, a nawet utrudnia życie. :)
Raczej optymalne decyzje, jedna rzecz większa:
Żałuję że nie próbowałem się rozglądać dalej niż szkoła przed studiami, bo internet już był. Potem szok, że ludzie w innych liceach mieli nauczycieli którzy pokazywali im coś ponad program, albo sami cisnęli programowanie czy matematykę/fizykę która jest na studiach. Matury próbne na 100% wszystkie no to można grać z kolegami w CSa. xD
Poszedłbym na studia zamiast pracować w zawodzie od 19. roku życia. Kontaktów, towarzystwa, imprez (chociaż swoje przeżyłem) i długich przyjaźni praca nie da :)
- W okresie liceum przyłożyłbym się bardziej do matematyki. Zawsze ją lubiłem ale wtedy uważałem, że jestem za słaby aby robić coś ambitniejszego.
- Zamiast od razu wyrywać się do pracy to wybrałbym się na dobrą polibudę i poznał ciekawe osoby oraz wyrobił sobie odpowiednie myślenie.
- Dużo wcześniej mogłem zacząć pracować nad swoją samodyscypliną. Teraz byłbym o wiele dalej jeśli chodzi o karierę.
- Zaczął dużo wcześniej działać w tematach, które zawsze mnie interesowały (Sztuczna inteligencja). Nawet jakby się nie udało to miałbym świadomość, że chociaż spróbowałem i się nie poddałem.
- Zadbał o swoje nawyki żywieniowe oraz uprawiał więcej sportu. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy jakie to ma olbrzymie znaczenie jeśli chodzi o rozwój i ogólne zadowolenie w życiu.
- Przestał porównywać się do innych, a skupił się na swoim własnym rozwoju.
Pocieszające jest to, że w tym roku wybieram się na studia pracując już jako programista. Od roku już działam nad matematyką i bardzo chciałbym robić coś ambitniejszego. W sumie nigdy nie jest za późno aby naprawić swoje "błędy z młodości" ;)
Przeszedłem do pracy w pełni zdalnej specjalnie by móc sobie programować z cieplejszych krajów, pół roku później wybuchła pandemia.
Nigdy nie poszedłem do pracy, nigdy nie miałem kobiety, w sumie to nic nigdy nie miałem.
Jestem szaleńcem uwięzionym w ludzkim ciele, chodź czasem marzy mi się życie jak zwykły człowiek, założenie rodziny, zabawa i przyjemności.
Zamiast ciągłego uczenia się dzień w dzień i nie rozumienia ludzi.
Może jestem głupi, może jestem wyjątkowy.
Czuję jak moje neurony w mózgu się rekonfigurują i może dlatego jestem uzależniony od zdobywania wiedzy gdyż ją czuję fizycznie jak powstają zmiany w mózgu, chodź naukowo jest to udowodnione, że tego nie da się czuć, bo mózg nie ma receptorów bólowych, a mimo to jak cżłowiek coś trudnego zrozumie to czuje dziwny ból w głowie i pisk w uszach.
W tej chwili nie mam czego żałować - czasu nie cofnę, ale dziś mogę zdecydować, że coś zmienię. A co bym zmienił lata temu?
- nauczyłbym się odpoczywać;
- poświęciłbym więcej czasu na inne zainteresowania - jest ich trochę, a każde z nich rozwija niemniej, niż samo programowanie;
- poprawiłbym umiejętności miękkie,
- poświęciłbym więcej czasu ważnym relacjom,
- przestałbym przejmować się opinią losowych ludzi.
Siedzenie po kilkanaście godzin dziennie przed komputerem i naparzanie programowania jest fajne przez kilka lat. Potem okazuje się, że jest życie poza programowaniem i pewnych rzeczy nie da się nadrobić w miesiąc. Z resztą odpoczynek dałby więcej, niż litry kawy; umiejętności miękkie dałyby więcej, niż kilka technologii wpisanych w CV; zainteresowania twórcze pozwoliłyby rozwinąć pewne umiejętności lepiej, niż praktyka w programowaniu.