Też macie podobne doświadczenia?
Gdybym ciągle pracował w tej samej firmie to zarabiałbym teraz przynajmniej o połowę mniej niż zarabiam.
Czy w tym kraju musi być tak że trzeba zmieniać robotę za każdym razem kiedy chcę się podwyżkę większą niż 10%? Zawsze jest jakiś argument, a bo jesteś za wolny, a bo za rok pogadamy, a bo nie angażujesz się, a bo zapomniałeś cośtam, a bo coś tam innego. Ale jakimś cudem podczas zmiany roboty zawsze udawało mi się utargować minimum 30% więcej. A potem płacz: ale jak to odchodzisz? Przecież taka dobra firma, taki dobry projekt, przecież mamy owocowe środy, piłkarzyki(na które nie masz czasu).
W jednej firmie siedziałem 3 lata, zależało mi na projekcie, starałem się jak się dało. Ale z perspektywy czasu żałuję, że siedziałem tam aż 3 lata bo pewnie byłbym sumarycznie 50k do przodu gdybym siedział tam krócej o dwa lata.
Ale już koniec, teraz mam taką zasadę siedzę max 1.5 roku i zmiana roboty. Wam też polecam tak robić.
Wiem że traci na tym pracodawca bo wyszkolenie pracownika trochę trwa, tracę też ja bo zmiana jest stresująca i czasem szkoda opuszczać ciekawy projekt i fajny zespół. No ale takie są realia i pracuje się po to żeby ZARABIAĆ jak najwięcej się da. Częsta zmiana roboty chyba jedyny sposób żeby zarabiać rynkowo.