Często widać tutaj zachwyty nt. pracy zdalnej.
Niestety istnieją też minusy.
https://antyweb.pl/praca-zdalna-wady-depresja/
Fajny i ciekawy artykuł, ale podejrzewam, że zwalanie winy na pracę zdalną to nie do końca dobra droga. Pewnie swoje 3 grosze dorzuciła do sprawy, ale myślę, że skoro koleś skończył na leczeniu farmakologicznym, to problem był znacznie poważniejszy i nawet praca codzienna w biurze wiele by nie zmieniła. Zresztą czy mało jest ludzi, którzy chodzą codziennie do pracy, mają kontakt z innymi, ale i tak są wypaleni i martwi w środku?
Ale co ma koleś z depresją do pracy zdalnej?
meh, raz na miesiąc spotkać się ze znajomymi wystarczy :)
Jak ktoś jest samotny to praca stacjonarna niewiele tutaj zmieni.
Praca zdalna to olbrzymia wygoda, chociażby ze względu na brak dojazdów, przygotowania posiłków, ciuchów itp. spokojnie dodatkowo 2-3 godziny dziennie (czyli realnie masz wyższą stawkę przeliczając na godziny poświęcone na pracę), przydatne szczególnie zimą gdzie dzień jest krótki.
Dodatkowo nie zawsze współpracownicy i atmosfera jest na plus, przy stacjonarnej nie masz wyboru, przy zdalnej możesz ograniczyć kontakt do minimum, a jak masz spoko ludzi to co za problem ugadać się na weekend.
Z tego artykułu wynika, że autor ma dużo więcej problemów, niż tylko praca zdalna. Trudno mi gdybać, ale sam zastanawiam się, czy nie spróbować kiedyś w przyszłości pracy zdalnej. Myślę, że w takiej sytuacji próbowałbym się raz na jakiś czas spotkać ze współpracownikami, wynajął biuro w jakiejś przestrzeni do co-workingu, żebym mógł się tam ruszyć, aby mieć osobne miejsce do pracy i nie siedzieć w domu cały czas. Jakbym nie miał ochoty się ruszyć, to siedziałbym w domu. Ponadto, w środku dnia regularnie robiłbym trening na siłce albo w terenie. Bardzo poprawia to kondycję psycho-fizyczną i łatwo jest to robić w ciągu dnia, a wieczorem po pracy muszę mocno zmuszać się do takich rzeczy. Dodatkowo, pierwsze co bym zrobił po rozpoczęciu pracy zdalnej, to zaplanował sobie wyjazd na 2 tygodnie lub miesiąc w miejsce typu: Maroko, Indonezja, Tajlandia lub do innego taniego, egzotycznego kraju i spróbował pracować stamtąd. Myślę, że to jest właśnie jedna z największych zalet pracy w pełni zdalnej.
Czy wiecie, że 100% ludzi z depresją piło kiedyś wodę?
Woda nie jest dla każdego...
A na samotność dobre
albo real dolle
Pracuję w 100% zdalnie od parunastu miesięcy. Wcześniej pracowałem zdalnie lub częściowo zdalnie przez 3 lata. Do tego od ponad 10 lat mam wrzodziejące zapalenie jelita grubego - w skrócie dość poważna choroba. Nie mam ani cienia depresji - mam kochającą żonę, wspaniałą córeczkę i ogólnie rodzinę i przyjaciół, na których mogę polegać. Praca zdalna jest dla mnie wybawieniem od dojazdów itp. Każdy przypadek jest indywidualny, nie ma co wrzucać ludzi do jednego worka w celu wyciągnięcia jakichś ogólnych wniosków.
Minusem pracy zdalnej może być fakt, że można się dać łatwo rozproszyć zajęciami domowymi itp. Osobiście polecam "wyjście do pracy" - idę do innego pomieszczenia, jestem przebrany, umyty itp. dokładnie tak jakbym poszedł do biura. W przerwie pomagam nieco żonie np. obieram ziemniaki na obiad, ale po obiedzie wracam do pracy ;)
Myślę, że u autora artykułu złożyły się dwa niekorzystne czynniki. I myślę, że praca zdalna jest spośród nich czynnikiem mniej istotnym. Ten bardziej istotny, to zanik relacji z ludźmi ze studiów. Pamiętam ze swojego życia, jak gigantyczną zmianą na minus było wyprowadzenie się z akademika. Byłem w stanie to znieść, nie przejawiając ewidentnych objawów depresji. Przekonywałem samego siebie, że się przyzwyczaję i będzie znów w porządku. No i owszem, dałem radę się przyzwyczaić, ale ten brak odczuwałem już zawsze, tę świadomość że bardziej satysfakcjonujące życie jest możliwe.
Te legendarne "kochające rodziny" często nie potrafią załagodzić uczucia samotności. Jeśli jakaś osoba mnie kocha, ale nasze zainteresowania są prawie całkowicie rozbieżne, w związku z tym w zasadzie jedyne obustronnie satysfakcjonujące formy spędzenia czasu, to np. wspólne wypicie kawy / herbaty, czy spożycie posiłku, no to jednak jakiś poważny brak pozostaje.
Jeszcze ileś lat później przerzuciłem się z pracy etatowej z ludźmi, na pracę w dużej mierze w pojedynkę. I też odczułem stratę (ale w innych kwestiach zysk - możliwość decydowania o wielu rzeczach - dlatego do etatowej nie wróciłem). Przy czym ja opuściłem pracę, w której rotacja pracowników była minimalna i zdążyłem się z niektórymi polubić. Nie wiem natomiast, czy odczułbym jakąkolwiek stratę opuszczając firmę, w której co chwilę pracownicy się zmieniają. Jednak ten brak kontaktu z ludźmi, z którymi mogę porobić/przedyskutować coś interesującego (czyli w moim przypadku: z osobami spoza rodziny), w którymś momencie stał się na tyle dotkliwy, że w poszukiwaniu znajomych zacząłem być aktywny, a nie bierny jak przez całe dzieciństwo / czasy szkolno-uczelniane. Zacząłem się wprost przyznawać, że to czy tamto robię z intencją poznawania ludzi, bo alternatywą jest depresja i/lub nałogi.
Wystarczy znaleźć łosia który odwali za nas robotę a my odpalimy mu jakiś % z naszej wypłaty, i tak zatrudniać się w kilku miejscach zdalnie. Jeżeli te "łosie" ogarnialiby to zysk całkiem niezły :)
A tak na poważnie praca zdalna może faktycznie pogrążyć człowieka który nie lubi być "przywiązany" do domu. Czasem lepiej wstać o tej 6 rano, wsiąść w ten pociąg, dojechać samochodem czy cokolwiek i zaczerpnąć "świeżego" powietrza
ciekawą opcją jest praca półzdalna - 2/3 dni stacjonarnie - reszta zdalnie.
lampasss napisał(a):
ciekawą opcją jest praca półzdalna - 2/3 dni stacjonarnie - reszta zdalnie.
Tak było by to fajne jakbym miał możliwość pracy bliżej niż 200km od domu :D
U mnie jak trzeba jest też zdalna. Ale wiadomo przy dzieciach w domu praca to nie praca dlatego wybywam do biura. No chyba, że mam wyjazd do klienta to już mus ;)
Najnowsza Ostra Piła w temacie: https://ostrapila.pl/remote-work-sucks
mialem kiedys kilka dni pracy zdalnej pod rzad. pewnie mam za malo samodyscypliny zeby dobrze pracowac zdalnie. wstalem z lozka i od razu do kompa - do pracy. w czasie pracy a to wstane po kanapke, a to po herbate. po herbacie to w sumie przydalo by sie umyc kubek. potem obiadek. cos pozmywac. moze pranie pranie wstawic. bardzo ciezko mi sie było skupić ale to moze kwestia pracy nad soba zeby się przyzwyczaić do takiej dyscypliny.
no i przez dwa sie nie mylem bo nawet z domu nie wychodzilem :D
Praca zdalna jest wyborem, jednym z wielu, które podejmujemy w życiu (partner, samochód, mieszkanie). Każdy ma jakąś hierarchie wartości w życiu i wedle tych wartości podejmuje decyzje.
Współczuję autorowi wpisu z AntyWeb ale wg mnie porównanie programisty do gościa, który pisze artykuły na jakąś stronkę to troche nieporozumienie... programista pracując zdalnie zarabia (powinien zarabiać) grubą kasę, która "rekompensuje" mu ten brak kontaktu z ludźmi. Zresztą jaki brak kontaktu z ludźmi? nie żyjemy na pustkowiu, mamy nieograniczone możliwości: sport, kursy językowe, grupy gdzie gra się w planszówki, zloty fascynatów samochodów. Wszędzie można poznać ludzi, kwestia chęci.
A ja 90% swojej kariery przepracowałem zdalnie (full time) i sobie chwaliłem. Zmieniłem pracę na stacjonarną, ale ze względu na zarobki i rozwój. Po miesiącu stacjonarnej pracy, stwierdziłem że jest ok, ale i tak dwa dni pracuję zdalnie bo jest to mi mega wygodne, oczędność czasu i pieniędzy na dojazdy. Czyli jesli chodzi o mnie to aktualnie wybieram opcję półzdalną.
mkpan napisał(a):
Współczuję autorowi wpisu z AntyWeb ale wg mnie porównanie programisty do gościa, który pisze artykuły na jakąś stronkę to troche nieporozumienie... programista pracując zdalnie zarabia (powinien zarabiać) grubą kasę, która "rekompensuje" mu ten brak kontaktu z ludźmi.
Zarabiane pieniądze rekompensują brak towarzystwa w analogiczny sposób, w jaki alkohol "rozwiązuje" psychiczne problemy człowieka - pozwala od czasu do czasu wzbudzić ekscytację, która pozwoli na chwilę zapomnieć o problemach.
Zresztą jaki brak kontaktu z ludźmi? nie żyjemy na pustkowiu, mamy nieograniczone możliwości: sport, kursy językowe, grupy gdzie gra się w planszówki, zloty fascynatów samochodów. Wszędzie można poznać ludzi, kwestia chęci.
Te teoretyczne możliwości są bardzo trudne do wykorzystania. Bo tu nie chodzi o kontakt z ludźmi w ogóle, lecz o silne międzyludzkie więzi, które (łatwiej) tworzą się w szkole czy na studiach, ale potrafią się czasem utworzyć podczas pracy. Podstawowy czynnik, którego nie ma w dostatecznym stopniu w aktywnościach które wymieniłeś to czas. Dużo czasu spędzanego wspólnie. W naszej kulturze, aby dorosły człowiek mógł spędzać z kolegą - powiedzmy - 20 godzin tygodniowo, musi mieć na to jakieś wytłumaczenie inne niż tylko takie, że kolegę lubi. Wspólna szkoła lub praca taką wymówkę daje.
Gdyby to było takie proste jak piszesz, to problem samotności w ogóle by w naszym społeczeństwie nie istniał, ludzie nie uciekaliby od swoich problemów w alkohol, internet, czy inne nałogi.
-
Wymaga ogromnej dyscypliny
-
Wymaga odpowiedniego środowiska (np. rodzina, miejsce)
-
Utrudnia kontakt
-
Możliwe, że będą gorzej na ciebie patrzeć gdy pójdziesz po awans w porównaniu do scenariusza, gdy pracujesz na miejscu.
-
Dodatkowo chyba pracując "na miejscu" można się więcej opierdzielać ;)
Ciekawym rozwiązaniem na łączenie remote i wyrzucenia się z domu jest coworking. Oczywiście jeżeli do co-house masz znacznie bliżej niż do pracy.
@Troll anty OOP: nie do końca rozumiem to porównanie do alkoholu. Alkoholik ma problem i ucieka od niego pijąc ja problemu nie mam. Pracuję z domu, kontakt z ludźmi mam.
Wspomniałeś o relacjach
Pracując z domu (miasto rodzinne / wioska) kontynuuje i pielęgnuje te najlepsze, które udało mi się stworzyć: ze studiów, szkoły średniej a nawet podstawówki. Teraz (po 30stce) ciężko stworzyć tak mocną relacje, ludzie mają swoje życie: rodzina, praca. Nie ma czasu na częste chodzenie na piwo czy mecze. Mało prawdopodobne jest żeby mocno polubić kogoś z pracy gdy się pracuje w zespole 5 osobowym. Ze studiów mam 2 przyjaciół, z którymi mam dobry kontakt (było nas 120 osób).
Praca zdalna nie jest dla każdego, na pewno nie dla kogoś kto mieszka w 40m mieszkaniu, z dala od rodziny i znajomych. Ja póki co sobie chwalę, zrobie swoje i mam czas na przyjemności/pasje - dla mnie życie zaczyna się po pracy.
mkpan napisał(a):
@Troll anty OOP: nie do końca rozumiem to porównanie do alkoholu. Alkoholik ma problem i ucieka od niego pijąc ja problemu nie mam. Pracuję z domu, kontakt z ludźmi mam.
Porównanie dotyczyło konkretnie kompensacji samotności przy pomocy pieniędzy. I pieniędzmi można te braki kompensować dokładnie tak samo jak alkoholem.
Wspomniałeś o relacjach
Pracując z domu (miasto rodzinne / wioska) kontynuuje i pielęgnuje te najlepsze, które udało mi się stworzyć: ze studiów, szkoły średniej a nawet podstawówki.
Myślę, że możemy mieć inne definicje pielęgnowania relacji. Jeśli na przykład z kimś spędzałem w akademiku średnio po 5 godzin dziennie, a teraz jeśli się postaram to może uda się wykroić kilka godzin raz na kilka tygodni, to ja nie nazywam tego pielęgnowaniem relacji. Przestałem samego siebie oszukiwać.
Teraz (po 30stce) ciężko stworzyć tak mocną relacje, ludzie mają swoje życie: rodzina, praca. Nie ma czasu na częste chodzenie na piwo czy mecze.
Oj nie jest to najważniejszy czynnik... tylko mnóstwo ludzi wypiera się tego najważniejszego. Czas by się znalazł. Nie wszyscy dorośli ludzie są aż tak zajęci.
Mało prawdopodobne jest żeby mocno polubić kogoś z pracy gdy się pracuje w zespole 5 osobowym.
Mi się przez 5 lat udało, więc jest to wykonalne, chociaż przyznam że rzeczywiście ten proces następuje dużo wolniej niż podczas studiów.
Ze studiów mam 2 przyjaciół, z którymi mam dobry kontakt (było nas 120 osób).
Praca zdalna nie jest dla każdego, na pewno nie dla kogoś kto mieszka w 40m mieszkaniu, z dala od rodziny i znajomych. Ja póki co sobie chwalę, zrobie swoje i mam czas na przyjemności/pasje - dla mnie życie zaczyna się po pracy.
Skomentuję to tak. Gdy byłem odrobinę po trzydziestce, to grałem twardziela, któremu wszystko się powodzi, w związku z tym i wmawiałem sobie, że jestem ze wszystkiego w moim życiu zadowolony. Włącznie z relacjami z ludźmi. Teraz twierdzę inaczej, pomimo że moja sytuacja nie zmieniła się jakoś znacznie. Przestałem grać twardziela i przestałem się oszukiwać. I nie mieszkam z dala od rodziny. Swoją drogą, chyba łatwiej pozyskać nowych znajomych na blokowisku, bo dzięki gęstości zaludnienia przynajmniej jest z kogo wybierać, bo choćby i 95% siedziało ciągle w domu, lub tyko kursowało między pracą, domem, sklepami i wakacyjnymi wyjazdami, to te 5% można spotkać.
Oczywiście w pełni dopuszczam możliwość, że niektórzy ludzie autentycznie są usatysfakcjonowani swoimi relacjami międzyludzkimi w dorosłym życiu. Jednak z całą pewnością nie wszyscy opisujący tę swoją życiową sielankę, jakby wprost z folderu reklamowego dewelopera sprzedającego mieszkania, rzeczywiście czują się tak cudownie jak opisują. Nie ma w tym przypadku, że na stronie na której umieszczony jest zalinkowany w naszym wątku artykuł, komentujący chwalą autora za odwagę. Oczywiste jest, że praca zdalna zwiększa osamotnienie, tylko u niektórych ludzi nie przekroczy granic tolerancji, u innych - przekroczy.
Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.
Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.