Szef mówi mi, m.in. że:
-
funkcje powinienem pisać tak jak on na 50 - 100 linijek i tworzyć osobną funkcję tylko jeśli coś użyję gdzieś indziej (do innego problemu). Uważa, że zagnieżdżenia są złe i każda funkcja powinna być płaska. Jego funkcje robią 5 rzeczy np.: wyliczają coś, przekształcają coś, pobierają, zapisują, zapisują logi do bazy. Czepia się, mnie że piszę zbyt małe funkcje. Moje funkcje robią po 1 rzeczy: 1 na wyliczanie, jedna na przeksztalcenie, jedna na pobieranie, jedna na zapis, inna na zapis logów do bazy itd.
-
jak potrzebuję fragmentu kodu z jego 50 linijkowej funkcji to nie powinienem tworzyć osobnej funkcji na ten frafment i użyć w obu miejscach wywołania funkcji tylko powinienem przekopiować ten fragment kodu który chce użyć do swojego skryptu.
-
piszę za dużo funkcji np.:
była funkcja, która robiła coś takiego:
foo <- function(myDate, daysAdd = 10) {
fromDate <- myDate - daysAdd
toDate <- myDate + daysAdd
#
# odtąd leci kod
# ...
}
uznałem, że lepiej będzie mi tym sterować jak zrobię funkcję taką o:
fooNew <- function(fromDate, toDate) {
#
# odtąd leci kod
# ...
}
a żeby działało to jego poprzednie dorobiłem:
foo <- function(fromDate, toDate) {
fromDate <- myDate - daysAdd
toDate <- myDate + daysAdd
fooNew (fromDate, toDate)
}
to kazał mi wyciąć ten fooNew, bo po co tak dużo pisać.
Co byście zrobili na moim miejscu?