Wracając może do pierwotnego tematu wątku
Rób co chcesz, ale racjonalnego rozumowania w to nie mieszaj.
Zamierzam mieszać, bo próbuję myśleć racjonalnie, choć nie zawsze mi się udaje (najczęściej pewnie nie)
Nie za niezgodne z jedynie słusznymi lecz za szkodliwe dla ludzi (typu "nie ma żadnego wirusa" albo za fałszowanie wyników badań albo za stawianie twierdzeń naukowych na podstawie odczuć).
Narracja ciotki o historii z Andrew Wakefieldem:
Andrew Wakefield pracował w instytucie nad szczepionkami, ale w końcu zaczął mieć już dość kłamstw i manipulacji swoich współpracowników i dlatego postanowił zostać whistle-blowerem. Napisał pracę naukową, w której udowodnił związek między szczepieniami i autyzmem. Jego macierzysty instytut, by ratować twarz, musiał go kłamliwie oskarżyć o fałszerstwo, wskutek czego praca została wycofana z periodyku naukowego, zaś przeciw niemu samemu zostało wszczęte postępowanie dysciplinarne zakończone pozbawieniem go prawa wykonywania zawodu lekarza. Tak niszczy się tych, którzy ośmielą się udowodnić prawdę
Kim ja jestem, bym miał oceniać, czy Wakefield został oskarżony o fałszerstwo naukowe prawdziwie, czy oszczerczo? Musiałbym sam zbadać jego pracę, a to w praktyce nierealne.
Przypadki tego rodzaju można mnożyć.
Zamykanie ust takim, jak Wakefield sprawia, że z punktu widzenia zwykłego człowieka (takiego jak ja) nie ma możliwości stwierdzenia, czy konsensus proszczepienny w nauce wypływa z tego, że antyszczepionkowcy nie mają argumentów, czy też z tego, że boją się, że jeśli opublikują prace z dowodami na swe twierdzenia, to skończą jak Wakefield - wyrzuceni z pracy, oskarżeni o fałszerstwo, z postępowaniem na karku.
Ci, którzy oskarżyli Wakefielda o fałszerstwo mogą mieć rację, tyle że - again - ja nie mam jak tego wiedzieć.
Dlatego nie mogę ocenić, czy jest prawdą, że tylko za nieprawomyślne wypowiedzi można wylecieć z uczelni. Widzę, że ludzie wypowiadający się nieprawomyślnie na niektóre tematy (w tym szczepienia) nierzadko wylatują. Musiałbym sam pracować na uczelni, by widzieć, jakie są stosunki. Niestety, anegdotyczne wypowiedzi ludzi, którzy pracowali (lub twierdzili, że pracowali) na uczelniach (w tym niektóre z tego forum) nie nastrajają pozytywnie.
No tak, istnieje ogólnoświatowy spisek, łączący ze sobą naukowców z krajów, które są swoimi konkurentami, prowadzą ze sobą sprzeczną politykę, a nawet są sobie wrogie. Spisek jak na razie doprowadził do ogromnych strat w światowej gospodarce i załamania kilku gałęzi przemysłu.
Tak, to wszystko na pewno ma sens, nie ma prostszego wyjaśnienia.
Nie trzeba tak wielu osób wprowadzać do spisku. Jak pisze Wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/Argument_from_authority
Scholars have noted that certain environments can produce an ideal situation for these processes to take hold, giving rise to groupthink.[47] In groupthink, individuals in a group feel inclined to minimize conflict and encourage conformity. Through an appeal to authority, a group member might present that opinion as a consensus and encourage the other group members to engage in groupthink by not disagreeing with this perceived consensus or authority.[48][49] One paper about the philosophy of mathematics notes that, within academia,
If...a person accepts our discipline, and goes through two or three years of graduate study in mathematics, he absorbs our way of thinking, and is no longer the critical outsider he once was...If the student is unable to absorb our way of thinking, we flunk him out, of course. If he gets through our obstacle course and then decides that our arguments are unclear or incorrect, we dismiss him as a crank, crackpot, or misfit.[50]
To może wyjaśnić, czemu wielu naukowców uznaje fałszywą doktrynę nawet bez wprowadzania tak wielu do spisku albo ich explicite zastraszania - albo nawet czemu bez żadnego spisku konsensus naukowy może być rażąco błędny mimo istnienia dowodów świadczących o czym innym.
Dlatego należy brać pod uwagę całokształt rzeczywistości, a nie tylko jej wycinek. Tzw. "główny nurt", tzw. "medycyna akademicka" jest jedną ze szkół, zresztą skompromitowaną przez swe powiązania finansowe oraz poziom zideologizowania, ale nie jedynie słuszną.
Nie?
Jest jedyną, która działa i faktycznie pomaga ludzi. Szarlatani różnej maści typu Zięba czy Mejza oraz im podobni jakoś nigdy nikomu nie pomogli.
Akurat książkę Zięby mam, zgadnij od kogo. Skoro to głupoty, to pomyślałem, że może uda się je łatwo obalić. Znowu okazało się to być trudniejszym zadaniem, niż przypuszczałem. Wszystko było opatrzone wielką ilością przypisów i argumentami, które w dużej mierze przynajmniej pozornie wyglądały na sensowne. 4 przykłady: https://skeptics.stackexchange.com/questions/39748/was-there-any-scientic-research-backing-up-the-setting-of-the-reference-range-of | https://skeptics.stackexchange.com/questions/39749/were-the-reference-ranges-of-liver-function-tests-set-three-times-higher-than-th | https://skeptics.stackexchange.com/questions/39746/did-gary-taubes-prove-that-cholesterol-levels-between-200-mg-dl-and-240-mg-dl-ar | https://skeptics.stackexchange.com/questions/39745/was-the-cholesterol-reference-range-set-up-to-200-mg-dl-in-order-to-to-allow-the
O to mi właśnie głównie chodzi: szarlatani różnej maści może i manipulują bezczelnie danymi i może i piszą kłamstwa, ale trudno do tzw. „zwykłemu człowiekowi” zweryfikować, bo na jakiej podstawie? Widzi dwa sprzeczne papers, z których jeden paper jest przedstawiany jako źródło prawdy, a drugi jako szarlatenerię. Pomijając uzyskanie wiedzy w danej dziedzinie na tyle głębokiej, by móc samemu to rozróżnić, pozostaje mu tylko uwierzenie tym ludziom, którzy wskazują na jeden paper jako prawdziwy, a na drugi jako fałszywy.
Widzimy, że tak naprawdę konsensus jest antyszczepienny, a nie proszczepienny.
I skąd ten wniosek, bo nie rozumiem?
W mentalności ciotki nauka mainstreamowa została sprowadzona do poziomu wiarygodności ktorejkolwiek ze szkół "szarlatańskich", a potem powiedziano, że wszystkich szkół antyszczepiennych (wliczając „szarlatańskie”) jest więcej niż proszczepiennych (sama tylko nauka „mainstreamowa”?)