...a użytkownicy tak czyniący winni być banowani.
Nie.
...........
Osoby, które głoszą poglądy tak jak w tytule i w pierwszym zdaniu mojego posta, nie rozumieją moim zdaniem jednej rzeczy.
Chyba na przykładzie najlepiej uda mi się powiedzieć, o co mi chodzi.
Moja ciotka to antyszczepionkowiec i piewczyni rozmaitych teorii spiskowych. Słyszałem już od niej, że z samolotów rozrzucane są trucizny ("chemtrails"), że WiFi oraz 5G są szkodliwe, że koronawirus jest bronią biologiczną Chin i oczywiście że szczepienia mają na celu depopulację świata poprzez masowe wytrucie ludzi, albowiem decydenci są neomaltuzjanami i wierzą, że jeśli nie zostanie szybko radykalnie zmniejszona populacja świata za pomocą masowych mordów, to czeka nas katastrofa cywilizacyjna. Itp, itd.
Czyli co, klasyczna idiotka szerząca łatwe do obalenia brednie? Jeśli wierzyć mediom mainstreamowych, to tak powinno być. Nie ma żadnych racjonalnych podstaw do tego, by wierzyć takim teoriom.
Byłem zarzucany wielką ilością linków do stron internetowych mających "otworzyć mi oczy". Byłem zarzucany argumentami, na które nie umiałem znaleźć odpowiedzi. Mój ponaddziewięćdziesięcioletni dziadek przez wiele miesięcy się nie szczepił, gdyż ciotka codziennie do niego wydzwaniała z antyszczepionkowymi teoriami. A zatem musiałem zająć się tym tematem.
Nie mogłem dłużej bez dysonansu poznawczego wierzyć w skuteczność i bezpieczeństwo szczepień. By zachować uczciwość intelektualną musiałem znaleźć odpowiedź na jej argumenty. W innym wypadku to ja, a nie antyszczepionkowcy, byłbym ślepo wierzącym w jakąś teorię fanatykiem, którego rozumowanie doszło już do poziomu niefalsyfikowalności, czyli że nic, cokolwiek słyszy lub widzi, nie może go przekonać, że się myli. Zresztą ciotunia tę postawę mi zarzucała.
Wobec tego wszedłem z nią w dyskusję. Nie po to, by przekonać ją, ale by przekonać siebie, że ona nie ma racji. Przegrałem tę debatę. Rzeczywiście, część argumentów, jakie wytoczyła, była głupia i łatwa do obalenia. Ale na inne argumenty nie umiem znaleźć odpowiedzi. I nie umiem nadal. Czy zatem na mocy racjonalnego rozumowania powinienem zmienić swe przekonania z "normalnych" na antyszczepionkowe?
A teraz jej (moim zdaniem) najsilniejszy argument, na który nie umiem znaleźć odpowiedzi ciągle:
Powołujesz się na konsensus naukowy, ale to jest bezwartościowe. Naukowcy, którzy głoszą poglądy niezgodne z jedynie słusznymi są zwalniani z uniwersytetów, wytacza się przeciw nim postępowania dyscyplinarne, są lżeni i wyśmiewani w mediach głównego nurtu. Ich prace nie są publikowane, zaś te prace, które już zostały opublikowane, są wycofywane.
Twierdzenie, że jest jakiś "konsensus naukowy" pokazuje tylko tyle, że większość członków grupy, która została specjalnie wyselekcjonowana ze względu na dany pogląd wyznaje ten pogląd. Nie może to nic mówić o tym, czy ten pogląd jest słuszny, czy nie.
Dlatego należy brać pod uwagę całokształt rzeczywistości, a nie tylko jej wycinek. Tzw. "główny nurt", tzw. "medycyna akademicka" jest jedną ze szkół, zresztą skompromitowaną przez swe powiązania finansowe oraz poziom zideologizowania, ale nie jedynie słuszną. Błędem jest odrzucanie z góry badaczy uznanych za "pseudonaukowców", bo to jest właśnie fundamentalizm: nie można obalić twierdzeń nauki "głównego nurtu", jeśli każdy, kto się z nimi nie zgadza jest z tego już powodu "pseudonaukowcem", którego nie należy brać pod uwagę.
Z przyczyn wymienionych wyżej tezy głoszone przez "naukę głównego nurtu" nie mają większej wagi niż twierdzenia głoszone przez którąkolwiek ze szkółek, które ty odrzucasz jako "pseudonaukowe". A teraz spójrzmy, ile osób niezależnie od siebie, z różnych powodów doszło do wniosku, że szczepienia są szkodliwe (<nadchodzi długa lista, na której są także profesorowie>). Jak to mówią: "Jeśli jedna osoba powie ci, że jesteś koniem, możesz ją wyśmiać; jeśli dwie, zastanów się; a jeśli trzy, idź kupić sobie siodło". Widzimy, że tak naprawdę konsensus jest antyszczepienny, a nie proszczepienny.
Czy to oznacza, że wszyscy naukowcy głównego nurtu są w spisku?
Oczywiście nie. Część rzeczywiście niewątpliwie jest w spisku. Wielu innych nie bada wnikliwie sprawy, bo wierzy w to, co mówią ich koledzy. Jeszcze inni nie mają dość wiedzy z tej konkretnej dziedziny, by sprawę wnikliwie zbadać. Wielu wreszcie boi się o swoje stanowiska, bo wie, że jeśli powiedzą coś nieprawomyślnego, zostaną poddani ostracyzmowi.
I wreszcie prawo Godwina:
Za czasów faszyzmu wszyscy naukowcy podtrzymywali fałszywe filary doktryny faszystowskiej. Za czasów komunizmu, tak samo, wszyscy naukowcy podtrzymywali błędne filary doktryny komunistycznej. Czy wynika z tego, że należy przyjąć faszyzm lub komunizm? Zgadza się - obecnie naukowcy wyrażający nieprawomyślne teorie nie są zamykani w gułagach ani nie są rozstrzeliwani. Nie jest to konieczne. Po śmierci Stalina komunizm przestał stosować tak brutalne metody. Działo się po prostu to, co dzieje się teraz: zwalnianie z pracy, odmawianie publikacji badań, wstrzymanie finansowania, publiczne wyśmiewanie i oczernianie. Skutek? (<Pokazuje mi encyklopedię PWN z lat sześćdziesiątych z hasłami sławiącymi materializm dialektyczny i inne tego rodzaju>)
Wydaje mi się, że większość, jak nie wszystkie inne punkty w dyskusji na temat szczepień zależą od tego. Bo są one do obalenia albo potwierdzenia poprzez powołanie się na konsensus naukowy. O ile ten konsensus naukowy ma jakąkolwiek siłę jako argument.
Ludzie, którzy chcą zamknąć usta antyszczepom, leją wodę na młyn takiej argumentacji, jak powyższa i sprawiają, że wybór antyszczepizmu może stać się właśnie tym racjonalnym wyborem.
Aventusco do tego, ze jest jakakolwiek otwartosc w swiecie nauki, to wiekszej bzdury nie slyszalem
z czym się nie zgadzam. Świat nauki to właśnie nie tylko polityka kadrowa jak to nazywasz.